reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Świeżo upieczone mamusie :)

reklama
Lwica może zrobi Ci niepodziankę i się urodzi Wasz maluszek :)
No moja mamuśka byłaby w 7 niebie gdyby nasza Kruszynka urodziła się w Dzień Babci :) Ale naszemu Maluszkowi się jakoś nie spieszy ...


Pozdrawiam serdecznie :-*
 
Jej, dziewczyny, ja w kazdym razie zycze wam rozdwojenia na dzien, dwa, a nawet pare dni przed terminem bo kazdy dzien po to wiecznosc.... Pozdrawiam. Ania
 
Witam!
Piszę w imieniu Madzi nausea.
Prosiła, żeby przekazać, że wszystkie Was pozdrawia. Jest jej ciężko, ma mało czasu bo dzidzia mało śpi a ona leczy ranę po cesarce. Trochę jest przygnębiona, ale cała rodzinka jej pomaga. Wkrótce zapewnwe się odezwie.
Szczególne pozdrowienia, uściski i buziaczki dla padiqq!
Jak coś więcej będę wiedzieć to napewno napiszę!
Pozdrowienia! I trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązania dla Was wszystkich!
 
Anusiakanusia nie martw się nie potrzebnie, dzidzia napewno chce Ci zrobić niespodziankę :-* Zobaczysz ani się obejrzysz a maluszek już będzie na Twoich rączkach, czego z całego serducha życzę Ci jak najszybciej !!!

Lwica masz rację, coś nie słuchane te nasze Maluszki ;)

Irlandia dziekujemy za wiadomość od Nausei. Pozdrów ją serdecznie i przekaż że wspiaramy ją całym sercem !!! Trzymam kciuki aby wszystko co złe i smutne jak najszybciej minęło jej. Czekam z niecierpliwością na jej powrót do nas !!!

Pozdrawiam serdecznie :)
 
Irlandia ucałuj od nas Nauseę i Jaśka. Niech się kurują, rosną i wracają do nas, bo tęsknimy
 
Na szczęście mam już to za sobą. Niestety szpital nadal odchorowuje mając koszmarne sny bo spędziliśmy tam 10 dni.Julek miał infekcje i brał antybiotyk.
Termin miałam na 3 stycznia i tak też Julek przyszedł na świat, a właściwie wyciągnęli go z mojego brzucha lekarze.
Zaczęło się w poniedziałek 2.01 kiedy zaczęłam lekko krwawić.W szpitalu stwierdzili że nic się nie dzieje ale zostawili mnie na obserwacji.Drugiego dnia lekrz stwierdzł rozwarcie na 2 cm i postanowił podać kroplówkę z oksytocyną.Zadziałało, około 12:30 odeszły mi wody i zaczęły się bóle.Najpierw lekkie okresowe, potem coraz większe.Był to poród rodzinny z czego się bardzo cieszę bo gdyby nie mój mąż nie wiem jak poradziłabym sobie psychicznie.Bóle nasilały się a znieczulenie mało co pomogło mimo dwóch dawek.W kolejnych badaniach rozwarcie było coraz większe a ja wyłam na cały oddział i powoli opadałm z sił.To prawda że w takich momentach nie jest istotne kto na człowieka patrzy, co się z człowieka leje,czy ma koszulę na sobie czy nie.Na szczęscie był przy mnie mój mąż,pomagał mi przy kucaniu, wstawaniu, prysznicu.Około godziny 18 rozwarcie było na 9 cm a bóli partych nie.Ja coraz bardziej zmęczona i zrezygnowana bo lekarz co chwile badając stwierdzał że widzi główkę ale nie przesuwa się w dół. Bóle parte trwały za krótko aby parcie pomagało.Ja wyłam,darłam się i miałam nadzieję ze zaraz, za chwilę się to skończy, że zobaczę mojego maluszka a lekarz z rezygnacją twierdził że idzie 1mm i cofa się.Zaczęła pojawiać się u mnie myśl że sądziłam że jestem silna i dam radę a okazuję się że nie.Bóle były tak ogromne ze zaczęłam błagać aby lekarz coś zrobił..na co on że muszę urodzić...tylko że widział że mały nie chce wyjść.Po tych 7 godzinach postanowił zrobić cesarskie cięcię.Dostałam zastrzyk powstrzymujacy skurcze, który spowodował ogromne kołatanie serca i nagłe wrażenie duszności.Przewieźli mnie na salę operacyjną,dali znieczulenie od pasa w dół i nagle odpłynęłam.Niestety nic nie pamiętam.Byłam nieprzytomna.Przed oczami migały jakieś dziwne obrazy,wrażenie że umieram, że jestem niewiadomo gdzie, że odchodzę... I nagle zaczęło wszystko wracać.Migoczący obraz i twarz mojego męża nad moją ze słowami " Kochanie wiesz jakiego mamy pięknego synka!!widziałem go, waży 4450 gram,ma 63 cm i 10 pkt!!" słyszałam to jak przez mgłę, byłam oszołomiona,mówiłam od rzeczy...Nie było tak jakbym chciała.To bardzo dziwne uczucie.Nie czuje jakbym to ja urodziła.Nagle przynieśli mi małego.Jakby pojawił się niewiadomo skąd.Minęło już ponad dwa tygodnie i ogromny dół w szpitalu też juz minął.Mam nadzieje że bedzie coraz lepiej
 
reklama
Gratulacje Vivoncia 75 kochanej dzidzi! Wyślij jakieś zdjęcia.
Ja niewiem czytam wasze posty i płaczę jak bóbr...
 
Do góry