Dziewczyny super, cieszę się że dzisiaj dobre wieści!
Ja w ogóle muszę się wyżalić, jestem taka słaba, na nic siły nie mam. Ogarnięcie podstawowych czynności typu zrobienie śniadania mi i synkowi, poscielenie łóżek, ubranie sie i uczesanie sprawia, że ledwo żyję... Obiad to w ogóle wyższy level... Już mam wyrzuty sumienia że zaniedbuję synka, ma dopiero 3,5 roku i mimo że jest coraz samodzielniejszy, potrzebuje jeszcze dużo uwagi i pomocy. A mi już nerwy zaczynają puszczać jak znowu zaczyna o coś nudzić i zauważyłam, że zaczynam po nim warczeć
nie mogę tak robić
a ja siły nie mam
bo on ciągle chciałby się bawić ze mną w coś, a ja ciągle mu mówię że nie mam siły... Najchętniej bym leżała cały dzień na kanapie
staram się wziąć za siebie, ale i tak to jakaś masakra... zwłaszcza dziś jak jestem niewyspana i jest tak duszno... wyjście do ogrodu to już masakra jakaś, ale powiedziałam sobie że musimy wyjść chociaż na godzinę, bo nie będę go w domu kisić. Nie po to od urodzenia go hartowalam żeby to teraz zaniedbać. Zawsze dużo spacerowaliśmy, ostatnio ja na nogach, a syn na biegówce, teraz po chwili takiego spaceru mam wrażenie że się zaraz przewrócę... Jak Wy dajecie radę ogarniać pozostałe dzieci? Ja mam pedantyczne skłonności, także jest mi ciężko że w domu taki syf i syn zostawiony w sumie trochę sam sobie
jakby nie koronawirus to by chodził do przedszkola i nie byłoby problemu, miałabym czas na odpoczynek, a tak to sytuacja wygląda jak wygląda ehh... Aż się boję co będzie jak będzie całkiem gorąco (dziś tylko 26 stopni)... a z dnia na dzień jest coraz gorzej.... W pierwszej ciąży było tak samo, z dnia na dzień coraz gorzej, potem odbicie się od dna i powoli powoli coraz lepiej aż do 17 tygodnia... Ja mam dopiero 8+3 więc gdzie tam jeszcze do końca...
Dobra, popłynąłam troche i wyżaliłam się to może będzie mi trochę lepiej