Marzenixx mogę powiedzieć, bo o synku i o tym co się stało myślę każdego dnia więc to żaden powrót do złych emocji.
Mój gin całą ciążę panikował że nie donoszę do końca bo miałam dwa naturalne porody i szyjka jest sfatygowana. Poza tym 1 czerwca ubłgałam USG i stwierdził że mam strasznie mało wód płodowych. Obiecał mi że jak donoszę do 15 to będę przyjeżdżać na Ktg do szpitala. 15 czerwca na wizycie jednak miałam 1.5 cm rozwarcia i nic więcej się nie działo. Zapomniał o ktg, zapomniał o małej ilości wód płodowych i o tym że nie mam 20 lat. Termin miałam na 22 czerwca więc powiedział że jak nic mnie nie chwyci to mam się spakować wziąść męża i 23 w Boże Ciało przyjechać będzie wywoływał poród.
No i oczywiście 23 zjawiliśmy się w szpitalu, zbadał mnie, rozwarcie dalej 1,5 cm, posłuchał tętna płodu i zniechęcony stwierdził że wszystko jest Ok i żebyśmy jechali do domu bo nawet jak mi poda środki na wywołanie to i tak nic z tego nie będzie i przeleżę cały weekend w szpitalu na ginekologii a nie ma takiej potrzeby. Po prostu nie chciało mu się nami zająć wolał mieć wolny dzień od porodów. Wiem że dzień wcześniej był na imprezie i to było po nim niestety widać. Posłuchałam się go głupia i pojechaliśmy do domu. Kazał nam przyjechać w niedzielę. Niestety następnego dnia wieczorem dostałam bóle i skurcze. Poczekaliśmy jeszcze w trochę w domu i pojechaliśmy do szpitala z nadzieją że za parę godzin przywitamy się z naszym synkiem. Niestety już podczas pierwszego badania tętna nie było. USG potwierdziło śmierć naszego synka. Położono mnie na trakt porodowy i kazano rodzić. Po czterech godzinach urodził się Gabriel. Piękny, zdrowy tyle tylko że martwy. Przyczyna centralne odklejenie się łożyska. Położna była zszokowana że dzień wcześniej odesłano nas do domu bo gdyby gin zrobił usg to mógł zobaczyć że coś złego dzieje się z łożyskiem i gdybym urodziła właśnie dzień wcześniej to nasz synek 25 czerwca miałby roczek. Niestety stało się jak się stało, winnych nie ma a mój były gin ma dalej wspaniałe samopoczucie. Usłyszałam tylko że tak się zdarza. Mój poprzedni gin po prostu wpadł w rutynę i zapomniał że ciąża to dziecko i pępowina z łożyskiem. Na każdym badaniu sprawdzał na usg czy bije serce ale na łożysko i przepływy krwi nigdy nie zwracał uwagi i takim sposobem nasz synek zmarł. Każdy następny lekarz stwierdzał że nie było przyczyny żeby ciążę przedłużać, wręcz przeciwnie trzeba ją było zakończyć wcześniej i to nawet cesarką.
Dlatego teraz na każdej wizycie jestem czujna i zawsze przypominam mojemu nowemu ginekologowi o tym co stało się rok temu, bo po części nie mam pewności czy przy tak dużej ilości pacjentek on o mojej historii pamięta. A tak jak zobaczy papiery to wiem że z mojej strony robię wszystko żeby było dobrze. Dziewczyny ja do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć że dałam się wtedy wyprosić ze szpitala, że nie nalegałam na to wywoływanie porodu. Do końca życia sobie tego nie daruję.
W tej ciąży jest mi dlatego po stokroć ciężko bo gdyby miało się to powtórzyć to nie wiem co bym zrobiła.....