reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Styczeń 2012

a bardzo dobrze:) za mlodym ciagle biegalismy wiec czas szybko minal...oby jutro bylo tak samo:tak:

dziewczyny nie bojcie sie porodu. Jak mozecie rodzcie naturalnie. Nie wybierajcie CC.
 
reklama
Czołem!! nie było mnie chyba 2 tygodnie - urwanie głowy
Marciaa - zgadzam się z tobą w 100%, Dziewczyny nie bójcie się porodu i jak nie ma konieczności to unikajcie CC
Mój trwał 22h bez znieczulenia i oksytocyny (nie chciałam), ale pamiętam głównie że mój mąż okazał się najcudowniejszym facetem na świecie - nie przeszkadzał, masował kiedy trzeba, znikał kiedy trzeba, jeszcze pamiętam szarlotkę, zbawienny prysznic no i TEN niezapomniany moment. O bólu się zapomina szybko.
I jeszcze jedno - nie należy zbyt szybko jechać do szpitala
 
Ostatnia edycja:
hej :) w poniedzialek bylam na usg nie wytrzymalam do wtorku.
z dzidzia wszytsko ok ma nozki raczki lekarz powiedzial ze wszytsko ok
jedyne jestem zawiedzona bo bardzo szbko mnie zbadal i niemoglam dokladnie popatrzec :(
i okazalo sie ze jestem w 11 tyg
ale mialam stracha bo jak robil usg dzieciatko sie nie ruszalo ale pozniej patrze a dzidzia raczkami i nozkami rusza....piekne
nastepna wizyta 19 lipca....
aha i dziwne bo nie robil mi zadnych badan opruch moczu myslalm ze co miesiac sie robi badania...
 
Jakoś porodu się jeszcze nie boję (tak, tak, popukajcie się w czoło te co już rodziły, ale ja zamierzam pożyć jeszcze w błogiej nieświadomości przez jakieś 6 miesięcy ;), raczej tego, czy wszystko pójdzie dobrze, czy Maleństwo urodzi się zdrowe... Bardziej mnie przeraża to, co potem :) Ja mam już 30 lat i zdążyłam przywyknąć do wygodnego życia we dwójkę i do robienia tego, na co mamy ochotę. Z jednej strony wiem, że większy bagaż doświadczeń pomoże nam odnaleźć się w nowej sytuacji, z drugiej - nieodwracalność całej sytuacji sprawia, że zaczynam trochę panikować :)

No i raczej też nie będę rozważać cesarki, chyba że okaże się konieczna. Widziałam, jak moje koleżanki męczyły się przez kilkanaście dni jeszcze od CC. Ja wolałabym mieć siłę, żeby zajmować się maleństwem...
 
Ostatnia edycja:
PolaNegri ja w głowe stukać sie nie zamierza:-p
Pwiem więcej, z Laurą do samego porodu sie nie bałam.
O 1 w nocy zaczęły sączyć mi się wody - stoicki spokój:-)
Na spokojnie się ogoliłam, napisałam na BB, że mi wody pomału odchodzą i idę do szpitala:-)
Później obudziłam A., on się dobudzał, ja się poszłam spakować, kazałam mu spokojnie wypić kawe, ja zjadłam, i koło 3 poszliśmy na porodówke:-)
Tak, tak poszliśmy :-) Mieliśmy jakieś 5 minut drogi - po drodze skurcze co 5 minut były. Dalej spokój:-)
Zaszliśmy na izbę, baba pyta czy czuje ruchy - najspokojniej w świecie powiedziałam, że nie, pewnie odpoczywa, bo wie co ją czeka - Ona spanikowała, ja nie. Na porodówce akcja się zatrzymała koło 4 położyli mnie na patologii, do rana się troche przespałam, A. pojechał do pracy, żeby powiedzieć, że go nie będzie. Koło 7 przyniósł mi rzeczy.
Na wizycie pan Doktor pyta mnie jak tam, najśmieszniejsze jest to, że w domu wiedziałam, że skurcz to skurcz a na tej patologii mówie mu, panie doktorze boli mnie brzuch jak przy poronieniu:-D I przed 10 podłączyli mnie do KTG, gdzie były wyraźne skurcze, ale ja poczułam tylko jeden, przed 11 poszliśmy na porodówke - położna powiedziała, że do 16 urodze:-) I o 15:10 po trzech partych urodziłam. Chociaż parte miałam już przy 8cm rozwarcia:-) Ale jakoś się powstrzymałam :-)
Poród pomimo strasznego bólu (ja wogóle mało odporna na ból) wspominam mile:-)



Ech... dziś też wolne ide chyba zaraz spać:-)
 
Ostatnia edycja:
heh, jak milo czytac o porodach:-)
Środa, ja jade na sciagniecie krążka:-) w gabinecie lakarz mowi ze rozwarcie na 2 palce i ze mam jechac do domu "popracowac" z mężem zeby szybciej wrocic na porodówke:)... no to ja nie mysląc wrocilam do Jastrzebia (ja mialam rodzić w Katowicach - 60 km).
w czw wieczorem popracowalam ze swoim i o 21 juz mi wody odeszły no to ja spokojnie siadlam na kompie i napisalam dziewczyna na Listopadówkach ze zbieram sie do szpitala bo mi wody odeszły, potem mowie Ł ze trzeba sie zbierac. On napisal maila do przelozonego ze jutro go nie bedzie i zaczelismy sie szykowac.. wsiadajac do auta mialam skurcze co 2 min. i w tedy zaczelam sie stresowac... bo mgła taka ze max. moglismy jechac 70 km/h no ale dojechalismy poszlam na izbe przyjec zbadały skurcze były - lekarz na mnie patrzy bo akurat mial dyzur ten co sciagał krazek w przychodni, "a pani co tu robi?! tylko niech mi Pani nie mowi ze jechała z tego Jastrzebia..." no to sie tylko usmiechnelam i poszlam na sale porodów:) o 4.48 pojawił sie wojtaszek:) jeszcze pielegniarki sie smiały ze mnie przy akcji porodowej
położna: Już widać główkę.
Ja:Wiem, widzę.
położna: (konsternacja) Jak to widzisz?
Ja:No tam, w szybie...

No to tyle na temat moich wspomnień z rodzenia:D


A teraz co do wczorajszej wizyty Prenatalnej:-) wszystko jest ok, bardzo mnie to cieszy. ale najsmieszniejsze ze moje badanie trwało ponad 50 min:szok:, a to dla tego bo mały stwierdził ze nosa nie pokarze. wiec ja sobie skakalam po gabinecie, robilam przysiady, biegałam ( prawie fitnes:-D) ale bubek stwierdził ze dziś sie nie pokazuje wiec ma nas w nosie:-)
 
Asteria no to się cieszę, bo się nie odzywałaś od wczoraj i myślałam o Tobie :):):) a mały po prostu Was olał hihih pooglądasz nosek jak się urodzi:) cieszę się, że wszystko ok i gratuluję
 
tak jest to do przeżycia,jak wszystko :) teraz wiem jedno,do szpitala na ostatnią chwilę,zwłaszcza,że tez mam 5 minut drogi. dosłownie na sam koniec :-)

Asteria to bardzo dobrze,że maluszek zdrowy.teraz pozostaje tylko czekać :)
 
ja o porodzie nie mysle tak daleko myslami jeszcze nie jestem...
ale wiemjedno ze nie jestem wogole odporna na bol, pobranie krwi to dla mnie bol nie do zcierpienia a co dopiero porod... ale pozyjemy zobaczymy :D
 
reklama
Ja nie miałam za bardzo wyjścia, musiałam mieć cc. Najpierw sobie trochę popłakałam, jak się dowiedziałam, ale nie było tak źle. Tylko że wiedziałam kiedy jadę do szpitala, na którą godz. itd, niby to dobrze, ale poprzedniej nocy prawie nie spałam. Ja też z tych, co prawie mdleją przy badaniu krwi, ale w dzień zabiegu wogóle o tym nie myślałam. Weflon w dłoni przyjęłam ze stoickim spokojem, ale niestety ruszyłam się przy znieczuleniu w kręgosłup, co skutkowało unieruchomieniem na kolejne 24 godz. z powodu okropnego bólu głowy. Ale sam powrót do formy po cc nie był zły, spodziewałam się, ze będzie dużo gorzej. Jeszcze przed wyjściem ze szpitala normalnie chodziłam, brałam małego na ręce. blizna goiła się super i została bardzo cienka kreseczka, ale to chyba zasługa mojej pani gin. w domu nie potrzebowałam już żadnych środków przeciwbólowych. Dziecko zobaczyłam po pół godz lub krócej, a szycia nie pamiętam. a piszę to dlatego, żebyście się nie bały i takiego rozwiązania, bo trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Tylko lepiej nie brać całkowitej narkozy, jesli jest wybór, bo przebudzenie jest podobno bardzo niemiłe.
 
Do góry