PolaNegri ja w głowe stukać sie nie zamierza
Pwiem więcej, z Laurą do samego porodu sie nie bałam.
O 1 w nocy zaczęły sączyć mi się wody - stoicki spokój:-)
Na spokojnie się ogoliłam, napisałam na BB, że mi wody pomału odchodzą i idę do szpitala:-)
Później obudziłam A., on się dobudzał, ja się poszłam spakować, kazałam mu spokojnie wypić kawe, ja zjadłam, i koło 3 poszliśmy na porodówke:-)
Tak, tak poszliśmy :-) Mieliśmy jakieś 5 minut drogi - po drodze skurcze co 5 minut były. Dalej spokój:-)
Zaszliśmy na izbę, baba pyta czy czuje ruchy - najspokojniej w świecie powiedziałam, że nie, pewnie odpoczywa, bo wie co ją czeka - Ona spanikowała, ja nie. Na porodówce akcja się zatrzymała koło 4 położyli mnie na patologii, do rana się troche przespałam, A. pojechał do pracy, żeby powiedzieć, że go nie będzie. Koło 7 przyniósł mi rzeczy.
Na wizycie pan Doktor pyta mnie jak tam, najśmieszniejsze jest to, że w domu wiedziałam, że skurcz to skurcz a na tej patologii mówie mu, panie doktorze boli mnie brzuch jak przy poronieniu
I przed 10 podłączyli mnie do KTG, gdzie były wyraźne skurcze, ale ja poczułam tylko jeden, przed 11 poszliśmy na porodówke - położna powiedziała, że do 16 urodze:-) I o 15:10 po trzech partych urodziłam. Chociaż parte miałam już przy 8cm rozwarcia:-) Ale jakoś się powstrzymałam :-)
Poród pomimo strasznego bólu (ja wogóle mało odporna na ból) wspominam mile:-)
Ech... dziś też wolne ide chyba zaraz spać:-)