jeeeny...dziewczyny...ale dziś miałam straszny dzień...sesja (a w zasadzie dwie sesje) i ciąża to nie jest zbyt dobre połączenie...już wczoraj czułam się źle, ale siedziałam całą noc i uczyłam się...nad ranem było mi już strasznie niedobrze i słabo...do tego stopnia, że stwierdziłam, że nie idę na egzamin i koło, bo jeszcze zasłabnę, albo coś...i zostałam w domu...później było tylko gorzej...dostałam dreszczy, zaczęłam się strasznie pocić...nawet siku nie miałam siły iść zrobić...leżałam spałam, budziłam się, znów zasypiałam...teraz czuję się troszkę lepiej, ale nadal z łóżka nie wychodzę...musiałam faktycznie średnio wyglądać, bo P. bez piśnięcia nawet herbatkę mi robił, wodę podawał, przykrywał kołderka, masował plecki, wietrzył i opiekował się mną jak najlepiej umie..
przeczytałam co naskrobałyście, ale nie jestem w stanie każdej odpisać stąd ten mój egoistyczny post
Strzyga...biedna jesteś z tym szpitalem...ja tak się ich boję, że jak chcieli mnei zatrzymać na obserwację to wypisałam się na własne żądanie... i jeszcze na sali z rodzącymi...to musi być trochę wkurzające jak u Ciebie cisza, a one już po ścianach chodzą z bólu
P. fajnie, że wspierasz Strzygę
i kup jej jutro te krówki
niech dziewczyna ma przynajmniej jakąś radość z życia