Witajcie Brzuszki
.
Ja tak bardziej bierny członek forum
. Lubię Was czytać
.
Taka dyskusja się wywiązała, że szok! Przez mój ostatni pobyt w szpitalu (3 dni) było chyba z 10 cesarek, z czego 2 nagłe bo z dzidziusiami było źle, a reszta planowane (bo poprzednio była cc, bo duże dziecko itp, jedna pani miała robioną, bo dziecko jej naciskało na nerw jakiś i kobietka nie umiała nawet chodzić, a jak brała prysznic, to mąż jej musiał pomagać...). Ja tam wolę naturalnie, ale co będzie, to będzie, narazie żadnych przeciwwskazań nie ma i mam nadzieję, że tak zostanie.
A wogóle tak zimno mam w domku, że mi ręce powoli kostnieją... Nie idzie napalić w piecu, bo albo jest do czyszczenia albo ten niż jest taki dobijający, mąż wczoraj próbował i dzisiaj i nic mu nie wyszło, masakra jakaś... ;(.
I jakiś dołek mnie łapie ostatnio, mam wszystkiego dość, cały czas bym leżała i nic nie robiła, ale nie idzie tak, bo Tośka...
I zaczynam się stawiać teściowej, bo jej głupie odzywki, porady i słowa jakich bym się nie spodziewała po nikim (nawet obcej osobie!!!) działają na mnie jak płachta na byka. A wiecie co jest najlepsze? Kobietka mieszka jakieś 300-500 metrów od nas ale do wnuczki nie przyjdzie, chyba jej wystarczy, że ma jedną (starszą od mojej o 10 miesięcy) pod ręką... Jak się mój ją zapytał czemu nie przychodzi, to pokazała mu i powiedziała "patrz ile mam prania" - ja nie wiem, ale przez pół roku miała tyle prania? O matko... A moi rodzice są 15 km dalej, nie mają różowo, a potrafią przyjechać ot tak sobie...
Coś pewnie długie mi wyszło, ale siedzi to we mnie wszystko, a nikomu się wyżalić nie ma, bo przyjaciółka zajęta teraz!
. Przepraszam Was...
Śniło mi się dzisiaj, że Tiramisu już urodziła...
)