reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Styczen 2011

A ja nie wytrzymałam i przed chwilką napisałam smsy do Gdynianki i Weroniki87. Zaraz napiszę na gorącej linii bo Gdynianka odpisała od razu :)
 
reklama
a myslalam, że Blondi już prze... ale wredoty w tym szpitalu... ona sie męczy z bólami od rana a oni ją wypisza...zamiast jej cos niecoś przyspieszyć...
 
a myslalam, że Blondi już prze... ale wredoty w tym szpitalu... ona sie męczy z bólami od rana a oni ją wypisza...zamiast jej cos niecoś przyspieszyć...

No weź wypiszą ją rano, a pewnie dzień później znowu będzie musiała jechać do szpitala bo się zacznie akcja

dziecko już donoszone, więc moim zdaniem powinni jej pomóc urodzić...
 
Ja też nie wytrzymałam i napisałam do Blondi odpisała mi "Nadal leżę na porodówce, robią KTG, akcja stoi, rozwarcie 2 cm".


Tez mi jej szkoda, bo moim zdaniem powinni jej przyspieszyć!
 
No weź wypiszą ją rano, a pewnie dzień później znowu będzie musiała jechać do szpitala bo się zacznie akcja

dziecko już donoszone, więc moim zdaniem powinni jej pomóc urodzić...
No właśnie u mnie bynajmniej nie chcą pomagać bo twierdzą, że po oxytocynie jest więcej bólu, że powinno samo dojść do akcji porodowej. Niestety, my chciałybyśmy jak najprędzej a według terminów mamy czas i nic nie zrobimy...
 
Z tego wszystkiego, to ja sikać zapomniałam pójść...tak sie zaaferowałam...Juz nie dziwie się, ze trzeba przypominać rodzącym o tym, żeby zrobiły siku...


Blondi napisała mi przed chwila, że jak ból występuje, to ja trzymać będą w szpitalu. Jutro ma być jej lekarz, to może ja wypisze, chyba ze się akcja rozwinie....
 
Ostatnia edycja:
No właśnie u mnie bynajmniej nie chcą pomagać bo twierdzą, że po oxytocynie jest więcej bólu, że powinno samo dojść do akcji porodowej. Niestety, my chciałybyśmy jak najprędzej a według terminów mamy czas i nic nie zrobimy...
Trochę racji w tym jest, bo po oksytocynie faktycznie więcej bólu - a jeśli to nie pora, to i oksytocyna nie pomoże...

Ja leżałam swego czasu z dziewczyną, która przyszła na wywołanie porodu tydzień po terminie. Nie wiem, jak jest teraz, ale wtedy nie dostawało się od razu kroplówki, tylko najpierw zastrzyki przez 3 dni. I ona biedula miała te zastrzyki, po trzech dniach zabrali ją na porodówkę, podłączyli do kroplówki - efekt zerowy, wieczorem wymęczona przyszła z powrotem. Tak przez kolejny tydzień. Znów zero efektu, a ona coraz bardziej wymęczona... Po czym wypuścili ją do domu, stwierdzając, że "prawdopodobnie źle obliczony termin" ...
Urodziła po następnych dwóch tygodniach, sama z siebie - za co do dzisiaj ją podziwiam, jak sobie o tym przypomnę, bo ja to bym chyba po takich przejściach wolała umrzeć niż urodzić... to było jej pierwsze dziecko, a na dodatek codziennie na porodówce przy okazji się naoglądała...
 
reklama
Oby się jak najmniej męczyła...
a skoro jeszcze nie czas, to trudno...
trzeba czekać czasem na naturalny rozwój wydarzeń...
 
Do góry