Witajcie kobietki!
Co do rodziców.... no coz , u mnie jak u kolezanki : moj brat( mlodszy o 3 lata) zawsze byl rozpieszczany, wszystko dostawal na tacy , zawsze najleszpszy ( bo umial d** wchodzic) ,a ja no coz nigdy wsparcia od nich nie mialam , zawsze cos wedlug nich zle robilam , cale swoje zycie mialam poczucie ze jestem niechcianym dzieckiem, jak sie rozwodzilam to balam sie im powiedziec bo wiedzialam ze powiedza ze to moja wina ( i tak bylo zreszta),przyzwyczailam sie ze cokolwiek mialam bylo tylko dlatego ze sama sobie na to zapracowalam. Poskutkowalo to tym , ze ja swojego brata poprostu nieznosilam , bylam zazdrosna . Teraz sie to zmienilo . z bratem w miare jakos rozmawiamy ze soba i nie jestesmy jakos szczegolnie blisko ze soba , ale jest ok . co do rozicow przyzwyczailam sie ze sa jacy sa . teraz troche odpuscili bo miaszkam 150 km od nich . widujemy sie na swieta i okazyjnie( co i tak dla mnie zawsze bywa trudne bo po kazdej takiej wizycie bardzo obniza sie moje poczucie wlasnej wartosci i mezus musi sie bardzo starac to naprawic). dzwonia raz w tygodniu w niedziele i taki uklad mi bardzo bardzo odpowiada . Nasze stosunki sa jakby to powiedziec poprawne .
SZczerze wspolczuje mieszkania z rodzicami. Taki uklad jest bardzo ciezki przynajmniej dla mnie nie do przejscia .
Pozrawiam goraca i zycze cierpliwosci i dystansu .
Buziaczki
Co do rodziców.... no coz , u mnie jak u kolezanki : moj brat( mlodszy o 3 lata) zawsze byl rozpieszczany, wszystko dostawal na tacy , zawsze najleszpszy ( bo umial d** wchodzic) ,a ja no coz nigdy wsparcia od nich nie mialam , zawsze cos wedlug nich zle robilam , cale swoje zycie mialam poczucie ze jestem niechcianym dzieckiem, jak sie rozwodzilam to balam sie im powiedziec bo wiedzialam ze powiedza ze to moja wina ( i tak bylo zreszta),przyzwyczailam sie ze cokolwiek mialam bylo tylko dlatego ze sama sobie na to zapracowalam. Poskutkowalo to tym , ze ja swojego brata poprostu nieznosilam , bylam zazdrosna . Teraz sie to zmienilo . z bratem w miare jakos rozmawiamy ze soba i nie jestesmy jakos szczegolnie blisko ze soba , ale jest ok . co do rozicow przyzwyczailam sie ze sa jacy sa . teraz troche odpuscili bo miaszkam 150 km od nich . widujemy sie na swieta i okazyjnie( co i tak dla mnie zawsze bywa trudne bo po kazdej takiej wizycie bardzo obniza sie moje poczucie wlasnej wartosci i mezus musi sie bardzo starac to naprawic). dzwonia raz w tygodniu w niedziele i taki uklad mi bardzo bardzo odpowiada . Nasze stosunki sa jakby to powiedziec poprawne .
SZczerze wspolczuje mieszkania z rodzicami. Taki uklad jest bardzo ciezki przynajmniej dla mnie nie do przejscia .
Pozrawiam goraca i zycze cierpliwosci i dystansu .
Buziaczki