Witam Was znowu. Bardzo przepraszam, ze tyle nie pisalam ale bardzo duzo sie u mnie dzialo- dzis odespalam i wrocily mi sily do pisania.
Zaczelo sie od tego, ze we wtorek zdawalam raport po 24 miesiacach doktoratu i myslalam, ze teraz sobie odpoczne- naiwna.
W srode rano zadzwonila polozna, ze mam sie zglosic do szpitala na wizyte bo proby watrobowe wyszly zle. Na miejscu okazalo sie, ze to 'pomylka', ze mnie wezwano bo oni sie tym nie przejmuja, ze te wyniki sa zle, bo kwasy zolciowe (inne badanie) mam w normie- na pytanie czemu ALAT jest taki wysoki uslyszalam, ze nie wiedza i sie tym nie przejmuja. Ogolnie zmarnowalam cay dzien bo zanim sie zdecydowali, ze lekarz sie ze mna nie zobaczy (tak, lekarz nawet ze mna nie pogadal, wszystko przekazywal przez polozne) to minelo sporo czasu. Zbadali tylko mocz i cisnienie a poza tym NIC. Zdenerwowalam sie oczywiscie. (dzis sie dowiedzialam od tesciowej, ze skontaktowala sie z ginekologiem w Polsce i choc trzeba to kontrolowac, to mam sie nie martwic, bo to prawdopodobnie od tego, ze dziecko kopie watrobe- ulzylo mi
W czwartek mielismy spotkanie swiateczne instytutu, ktore trwalo do polnocy, a w piatek znow caly dzien na nogach- wizyta u poloznej (wszystko ok) no i musialam sie pojawic na uczeni, a wieczorem znow spotkanie swiateczne. Wiec jak sie domyslacie padalam juz ze zmeczenia.
Na szczescie teraz weekend, troche odpoczelam. Jutro impreza urodzinowa mojego meza- ale on posprzatal cale mieszkanie- ja tylko musze upiec ciasto i zrobic salatke owocowa. Takze u mnie ostatnio duzo sie dzieje- mam nadzieje ze w przyszlym tygodniu bedzie lzej i doczytam co popisalyscie