Na samym początku ocenialam stan swojej ciazy po piersiach, czy bolą czy nie i jak po kilku dniach przestały to była panika. Na wizycie jeszcze nie byłam i czekałam 2 tygodnie. To były najdłuższe 2 tygodnie w moim życiu.
Teraz jest dziwnie bo w ciągu dnia nie bolą, chyba, że schodzę po schodach [emoji1] A w nocy?.... bolą tak niemiłosiernie, że spać nie mogę na bokach!
Ja też czekam dwa tygodnie, konkretnie dwa tygodnie i trzy dni. Nie pamiętam, żebym na coś tak długo czekała.
Wiecie, gadam z niezbyt bliską koleżanką, która była dla mnie zawsze bardzo miła, zagadała do mnie w sprawie budowy, miała kilka pytań. I powiedziała mi coś, co do mnie dotarło. My naszej budowy z nikim nie konsultowaliśmy, ale oni popełnili ten błąd, że rozmawiali o niej z rodziną, ze znajomymi. Nie porównuję tu ciąży do budowy, ale wiadomo, że to też bardzo stresujące. No i dziewczyna mówi, że na kilkanaście tygodni po prostu odcięła się od przyjaciółki, bo kobieta tak ją wpędzała w nerwy, że nie dawała rady. Najpierw setki pytań, opisywanie rzeczy, które mogą się wywalić, a potem pytanie - no ale po co się tak przejmujesz, to tylko budowa.
Jakże znajomo to zabrzmiało. Moja przyjaciółka, kiedy dowiedziała się o ciąży (jest szczęśliwą żoną i matką), w tej samej rozmowie zasypała mnie pytaniami o to, jak to teraz będzie z hashi, z cukrzycą, czy trzymam dietę, kiedy jadę do lekarza, czy mam jakieś badania już zrobione, czy wybrany szpital... Potem, jak doszłam do siebie po szoku, powiedziałam jej, że mój mąż już ogląda kołyski na allegro, tak dla przyjemności, żeby się zorientować jakie są ceny, to bardzo zimno skomentowała, że na to jest za wcześnie, bo wszystko się może zdarzyć. No to ja w płacz, bo już zaczęłam się martwić o to, żeby nie poronić. Na to ona, że mam się uspokoić, bo sama siebie nakręcam. Dwa dni później pisze "Jak tam przyszła mamusia?" No to ja, że staram się o tym nie myśleć, żyję zdrowo i czekam na wizytę. Dostałam reprymendę, że czas szybko leci i ani się nie obejrzę, a już będzie po porodzie. Innym razem, akurat trafiła na mój gorszy dzień, kiedy powiedziałam jej, że martwię się, że tego zarodka nie widać, powiedziała, że tak to jest jak się za szybko działa, ona była w ósmym tygodniu, żeby się nie nakręcać.
Podsumowując. Właśnie kiedy zaczęłam Wam opowiadać te sytuacje, dotarło do mnie, że to właśnie ona najbardziej mnie rozwala psychicznie. Raz pyta o to, czy już jestem przygotowana, czy jeżdżę po lekarzach, wypytuje jak się czuję, a kiedy piszę prawdę, że albo staram się nie myśleć albo trochę się boję, to dostaję OPR. Cokolwiek nie zrobię, przejmuję się czy nie, to jest źle...