Wiem, że to stary post, ale dzięki za te słowa. Ja jestem w 36 tc i mam dni, kiedy non stop mierzę się z męczącymi czarnymi scenariuszami. Dwie ciążę poroniłam, 3 miesiące przed obecną ciąża było ostatnie poronienie,tamte dwie nieudane ciąże niestety zatrzymały się w czerwcu, teraz termin porodu mam na czerwiec. Boję się. Jedna ciążę donosiłam, mam pięknego, kochanego synka, z nim też się denerwowałam, ale pandemia jakoś studziła moje lęki w tej kwestii. Teraz też czekamy na synka. Wiem, że już nikt nie czyta tego wątku, ale musiałam się wygadać, zwłaszcza jak zobaczyłam, że piszesz tu @DarkAsterR , bo kiedyś wysyłałam do Ciebie wiadomości prywatne i uzyskałam dużo wsparcia. Dziękuję!Haha. Ano. Czasami tak jest prościej. Nie myśleć.
Ja nie umiem, tez myśle za dużo.
A moje życie tez nie było usłane różami. Wręcz przeciwnie.
Wiesz kiedy dopadło mnie olśnienie? Podczas pierwszego poronienia. Leżałam w szpitalu, sama, robiłam wszystko żeby to dziecko uratować, modliłam się do wszystkich bogów i demonów razem wziętych. I nic.
Wtedy do mnie dotarło, ze tak naprawdę nie wszystko w życiu zależy od nas. Są sytuacje, w których nie mamy żadnego wpływu na rozwój akcji. Ani źdźbła. Co ma być to będzie. Nie zrobiłam nic złe w pierwszej ciazy a jednak ja straciłam. To nie była moja wina. To była lekcja z bezsilności wobec....losu, siły wyższej...nazwijmy to jak chcemy.
Zaszłam w druga i jak ci już pisałam utonelam jak w czarnej dziurze. Stany lekowe, psycholog, czarnowidztwo...tylko tarota i przywoływania demonów brakło. I znowu, poczucie bezsilności. Bo w końcu skoro w tej kwestii niewiele ode mnie zależy to w ogóle nic nie ma przecież sensu.
Pewnego dnia coś mi się w głowie odblokowało. Bo ja tu siedzę, martwię się, czas tracę na czarne myśli a małe dzieciątko tkwi we mnie skąpane w kortyzolu. Poczytaj o jego wpływie na płód we wczesnym okresie ciazy. I wtedy mi niejako przeszło jak ręka odjął. ODMAWIAM prawa złym emocjom do kontroli mojego życia. Zamknęłam czarnowidztwo w małym pokoju w dalekim zakątku swojego umysłu i doczekałam się zdrowej dziewczynki.
Są rzeczy na które nie ma się wpływu i takimi nie warto się martwić. Bo jeśli nie można z nimi nic zrobić to po co tracić czas? Życie to nie rehersal, straconego czasu nikt ci nie wroci. Lepiej to życie przeżyć pogodnie niż we wszystkich odcieniach czerni i szarości.
reklama
Dodam, że borykam się z nerwica hipochondryczna, wiec czasem ciężko ogarnąć swoje myśli.Wiem, że to stary post, ale dzięki za te słowa. Ja jestem w 36 tc i mam dni, kiedy non stop mierzę się z męczącymi czarnymi scenariuszami. Dwie ciążę poroniłam, 3 miesiące przed obecną ciąża było ostatnie poronienie,tamte dwie nieudane ciąże niestety zatrzymały się w czerwcu, teraz termin porodu mam na czerwiec. Boję się. Jedna ciążę donosiłam, mam pięknego, kochanego synka, z nim też się denerwowałam, ale pandemia jakoś studziła moje lęki w tej kwestii. Teraz też czekamy na synka. Wiem, że już nikt nie czyta tego wątku, ale musiałam się wygadać, zwłaszcza jak zobaczyłam, że piszesz tu @DarkAsterR , bo kiedyś wysyłałam do Ciebie wiadomości prywatne i uzyskałam dużo wsparcia. Dziękuję!
Podziel się: