reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Stopa końsko-szpotawa

wagata życie jest totalnie normalne z taka nozka!!!:) nie obawiaj sie! wszystko bedzie ok, owszem gipsy i szyna to spore przezycie dla rodzicow, ale dzieci znosza to bardzo dzielnie i jest to dla nich normalne...grunt to pozytywne myslenie ktorego czasem brakuje...Ja juz w tym momencie nie zwracam w ogole uwagi na to ze mala nosi szyne, a co wiecej uwazam ze nie wplywa to jakos na funkcjonowanie i nic nie utrudnia. No moze przy kapaniu dziecka z gipsem jest trudniej, ale reszta...hmmm...ja bym powiedziala ze opieka nad dzieckiem z taka nozka praktycznie nie rozni sie od opieki nad calkiem zdrowym dzidziusiem:) nie taki wilk straszny jak go maluja!
 
reklama
popieram palulę w 100%. My jako rodzice mamy mnóstwo strachu przed tym, co nieuniknione. Gipsy i szyna więcej kłopotu sprawiają nam, niż dziecku. Jeśli dziecko leczone jest od początku i ma założone gipsy jako noworodek, to dla niego jest to rzecz normalna, że coś na tych nóżkach jest i nie ma pojęcia, że mogłoby być inaczej. Tylko nam jest żal patrzeć, bo wydaje nam się, że dziecku jest bardzo ciężko i niewygodnie. Ale Maluch przyzwyczaja się szybko i śmiga. Zatem wagata, głowa do góry! Na prawdę to nic strasznego. Zobaczysz. My też byłyśmy pełne obaw.
Mój Maciek dziś po raz pierwszy zdjął sobie szynę nad ranem. Nauczył się rozwiązywać sznurówki i tak trze o materacyk w łóżeczku, że w końcu udało mu się zsunąć szynę. Muszę zacząć myśleć o jakimś alternatywnym zabezpieczeniu butów...sznurówki i rzep nie wystarczają....

Pozdrawiamy serdecznie i Wam wszystkim życzymy upalnego lata i miłych wakacji.
 
Cześć dziewczny. Wpadam na chwilę, żeby zameldowaco u nas. Mały przy melbach lata jak szlony. Najbardziej lubi krzesełko :-) chociaż wszystko traktuje jak chodziki-pchacze :tak: zabawnie to wygląda jak np. idzie trzymając się podstawki pod talerze :eek: (która oczywiście leży na podłodze ha ha ha)

Poza tym idą zęby i jest mega marud :confused2: ale dajemy radę...

Aha i nie możemy dobrać butków bo mały ma za małą stopę... Na razie kupiliśmy zwykłe usztywniane butki...

wagata - myślę, że życie z sksowym dzidziusiem nie jest jakoś specjalnie trudniejsze. Na pewno wiąże się z częstszymi wizytami lekarskimi (ortopeda) i mega cierpliwością do szyny - bo to dla rodziców jest większy problem niż dla dzieciaczka... Pozdrawiam!
 
i po kontroli!szyna tylko na noc:):):):) hurrrrra!!!!!! a poza tym jeszcze za nowa szyne dalismy tylko 313 zł:) he he tylko...
 
Bo wypisal nam skierowanie na same buty i w takim przypadku NFZ zwraca 217 zł:) a o butach do chodzenia nic nie mowil:) za 3 miesiace kolejna kontrola...:) najwieksza ulga ze buty juz tylko na noc:)
 
Witam! Jestem "nowa" na tym forum, ale temat sks jest mi bardzo dobrze znany od ponad 3 lat.
Mój synek(obecnie ma 3 lata i 4 miesiące) był leczony metodą Ponsetiego u prof. Napiontka od 2 tyg życia. nie będę opisywać jak to wyglądało bo temat jest znany.
Więc o co chodzi?A no właśnie.
Rok temu na wizycie profesor powiedział, że wszystko jest w porządku, a nawet lepiej. Byliśmy z mężem zdziwieni bo wydawało nam się, że syn wciąga nogę do środka, ale skoro specjalista tak mówi to chyba wie.Kazał zakładać szynę na noc jeśli się da do 3 roku życia syna a potem przestać zakładać. Szynę odstawiliśmy jakieś pół roku temu bo mały zaczął ją zdejmować, ale nie robiliśmy z tego tragedii bo właściwie tak też sugerował doktor.
Wszystko było dobrze do ostatniej wizyty, która miała miejsce przedwczoraj. Profesor powiedział, że jest nawrót, że jest gorzej niż rok temu i jeśli się pogorszy to konieczna będzie operacja.
Byłam w szoku i nadal jestem. Za każdym razem podczas wizyty pytałam czy nie należy stosować jakichś ćwiczeń i czy dziecko nie powinno mieć obuwia ortopedycznego bo tak mi się wydawało wtedy.Ale profesor mówił, że nie, że ma mieć normalne buty, żadne ortopedyczne a stopę sam sobie rehabilituje biegając.
Więc dlaczego piszę całą tę historię?
Jestem rozczarowana zachowaniem profesora.
W gabinecie była wtedy z nim młoda Pani doktor i to właściwie jej -a nie Nam rodzicom -tłumaczył. Wogóle nie zauważył, że ta wiadomość spadła na Nas jak grom z jasnego nieba. Do zeszłego roku czułam że jest ktoś kto pomoże mojemu dziecku, tym bardziej, ze stosowaliśmy się do wszystkich zaleceń doktora. Wszystkie etapy przechodziliśmy tak jak kazał.Szyna była stosowana regularnie. Więc co poszło nie tak?
W tej chwili czuję się tak jak wtedy kiedy dowiedziałam się ,że dziecko moje ma sks. Załamana.
Nie wiem co mam robić. Jedyna osoba, która pomogła mojemu dziecku, straciła moje zaufanie.
Czy ktoś z Was miał podobną sytuację i mógłby coś doradzić bo nie wiem co robić? Wizytę kolejną mamy na wiosnę i wtedy ma się okazać czy ma być operowany czy nie. Do tego czasu zeświruję chyba.
Do tej pory bardzo ceniłam tego człowieka i nie wiem czy miał akurat zły dzień, ale poczułam się wtedy strasznie tym bardziej że za każdym razem kiedy jechaliśmy na wizytę to przemierzaliśmy prawie 400 km w jedną stronę.
Proszę o odpowiedz jeśli ktoś miał podobną sytuacje i mógłby coś doradzić bo operacja, to ostateczność.
 
reklama
SZOK!!!!!!!!!!
Może operacja nie będzie konieczna, trzeba mieć nadzieję do końca ze będzie dobrze. Niestety ja nie umiem nic doradzić bo mój syn ma dopiero 10 miesięcy i wszystko przed nami i mam nadzieję że nie będzie nawrotu. Dziś sam zrobił dwa kroki. Butów mu nie kupuję bo niby najlepiej jak się uczy chodzić dziecko to na bosaka ale na jesień to chyba memo będę kupować i szynę oczywiście. I jak to wierzyć lekarzom......
 
Do góry