Hej dziewczyny
przeczytałam wszystkie wpisy 579
i teraz kiedy już Was "poznałam" chciałabym dołączyć.
U mnie sytuacja wygląda następująco :
Rok temu okazało się, ze mam złe wyniki cytologii CIN II, szpital, konizacja itd... Po czym w rozmowie z ginekologiem okazało sie, ze choroba moze wrócić i mogę mieć problem z zajściem w ciążę. Postanowiliśmy z mężem że zaczynamy starania, bo i tak chcieliśmy drugiego dziecka (mamy córkę 4 letnią) a to wszystko tylko przyspieszyło nasza decyzję. Tak więc w maju zaczęliśmy sie starać, miesiące mijały i nic... A dodam, ze córkę udało nam sie za pierwszym razem tak więc byliśmy pewni, ze i tym razem tak będzie... Niestety pomyliliśmy sie
w styczniu UDAŁO SIĘ zobaczyliśmy dwie upragnione kreski, szczęścia i radości nie było końca...az do dnia kiedy zaczęłam mocno krwawić i niestety ciąża biochemiczna
płacz, smutek, niedowierzanie i ponowne starania. Tydzień temu byłam u ginekologa i przepisał mi clostilbegyt od 5 do 9 dc. Dostałam skierowanie na wyniki i mąż ma zrobić badanie nasienia (18 czerwca). Miałam nadzieję, ze obędzie sie bez tego wszystkiego a tu wczoraj dostałam @
ale jak od 4 dni czytałam Wasze wpisy to poczułam, ze nie jestem w tym wszystkim sama... Ze jest ktoś kto mnie zrozumie. Wiadomo mąż rozumie i wspiera, ale to nie to samo... Sorki za taki długi wpis, ale chciałam żebyście choć trochę poznały moja historię.