reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Starania po straconej ciąży

rurka to jest bardzo normalne :) Uczę w przedszkolu i niestety tak sieprzeważnie dzieje... dzieci łapią od siebie moment, nie maja jeszcze tej odporności, ale pociesze, że przewaznie tak jest tylko w 1 grupie :)A o gilu to nic nie mów bo praktycznie do konca chyba sie ciągnie za tymi dziećmi :)
Ogólnie dziekuje za mile slowa... Czytam sobie tak Wasze posty czesto, sama nie pisze bo u mnie nic sie nie dzieje jeszcze wiec bede sie odzywac jak cos sie zadzieje nowego:)
Buziaki
 
reklama
ania &&&&& zaciśnięte wiem co czujesz bo sama m-c temu to przezywałam.. jest ciężko ale może u ciebie sie uda:) bądź dobrej myśli
carollina mi przy łyżeczkowaniu podali głupiego jasia tak ze zasnęłam potem 2 godz na sali pozabiegowej i na następny dzień do domu... strach ma wielkie oczy ale nie było tak źle,...
rurka zdrówka dla Zuzi.. mój Gabiś na szczęście nie choruje ale on to ogólnie jest dziwnym dzieckiem bo bardzo lubi syropki więc bez problemu pije mi tran więc może dla tego ma taka wysoką odporność

a ja czekam na @ po zabiegu.. ile wy czekałyście po poronieniu? ja mam pco i martwie się że @ w ogóle nie przylezie i zastanawiam sie czy duphastonu nie zacząć łykać na wywołanie.. bardzo bym już chciała zacząć sie starać.... do gina mam isć dopiero z wynikiem histopatolgicznym ..a ja juz chciałabym coś robić.. dotego od wczoraj pobolewa mnie prawa strona podbrzusza i martwie się czy to nie ten jaowód na którym była ciąża.. do tego wczoraj miziałam sie z m i teraz martwie się czy czegoś nie uszkodziłam sobie czy co:crazy:
 
carollina nie martw się, wszystko będzie dobrze. Moim zdaniem dostaniesz krótką narkozę.

Rurka zdrowia dla Zuzi, mam nadzieję że jednak szybko przejdzie.

Bafinka ja też mam PCO, @ po zabiegu dostałam po 6 tyg i kilku dniach. Myślę że lepiej na razie nie kombinować ze sztucznym wywoływaniem, niech organizm sam wróci do siebie. Im beta była wyższa tym niestety dłużej czeka się na @... z tego co gin mi mówił to do 6 tyg jest ok, gdyby nie pojawiła się do 7 tyg to miałam się zgłosić. No ale przyszła. Choć cykle po były naprawdę pokręcone...
 
rurka dużo zdrówka dla Zuzki, moja siostra też od września do przedszkola syna posłała i też ciągle chory,parę dni w przedszkolu i tydzień choroby i co wróci do przedszkola to znów po paru dniach gile i tak w kółko.

bafinka ja dostałam @ równe 4 tyg. po zabiegu tak jakby zabieg to pierwszy dzień @. Trzymam kciuki oby u Ciebie też przylazła w terminie.

Ja dziś dzwoniłam w sprawie przyspieszenia daty usg,przedstawiłam cała sytuację i .....dupa,mam czekać,bo nawet jak się cos złego dzieje to jest za wcześnie żeby coś zrobić a samo usg niczego nie zmieni:crazy:takie coś usłyszałam....a co ja czuję to nikogo nie obchodzi:no:

Dziś znajomi przyjeżdżają (tacy bardzo bliscy) bo zaprosiliśmy ich na święta już dawno także czas szybko zleci,byle nie musiałabym ze sztucznym uśmiechem cały czas chodzić.Nie wiedzą o ciąży.

Biorę się za coś bo roboty dużo,dziś,kapustę robię pierogi i rybę piekę do "po grecku":);-)mniam!!!
 
Dziekuje dziewczynki za pocieszenie... mysle ze chyba najbardziej sie boje tego usypiania...
I zamiast w swieta sie cieszyc to ciagle o tym myslala bede... no coz...
Jeszcze do tego w niedziele mialy byc urodziny Mikolaja i musielismy odwolac...wiec niestety wszyscy juz wiedza, ze kiepsko sie czuje... no ale... zdrowie najwazniejsze...

Rurka - to normalne u przedszkolnych dzieciakow. Ja biore to za dobry objaw jesli tylko jest katar i nie ma temperatury, bo mimo wszystko dziecko sie uodparnia. Lepiej niech teraz nabierze odpornosci, zeby potem szkoly nie zarywalo... a takie lekkie przeziebienia z kaszlem lecze syropem z cebuli, czosnku i miodu. Do tego na koniec wciskam pol cytryny, zeby bylo wiecej, a dodatkowa wit.C tez dobrze robi... podaje 3xdziennie po 2 lyzeczki... nic wiecej. Przechodzi po 2-3 dniach.

Ania - to kiepsko z tym usg... nie pozostaje nic innego niz czekac... no to w sumie w swieta tez bedziesz pewnie tylko o tym myslala... ehh... w takich wlasnie chwilach zaluje ze w PL nie jestem...pewnie Ty tez... trzymaj sie kochana...
 
Dziewczynki, długo nie pisałam, ale jak to mówicie, mam jazdę bez trzymanki :) Już jest o wiele lepiej, znajduję trochę czasu , żeby w spokoju zjeść, przespać się w ciągu dnia , nawet poprać i poprasować, i w końcu coś napisać. Ale po kolei jak to było.
We wtorek 9 grudnia miałam pojechać do szpitala na dyżur mojej lekarki, żeby zrobić rutynowe KTG i USG. Spojrzała na zapis i zaprosiła na USG. Tam dowiedziałam się, że zapis KTG jest taki sobie, a w USG graniczna ilość płynu, w dodatku przez cały dzień Wojtuś był niemrawy, nie ma co ryzykować - cesarka dzisiaj ( a miała być planowa równo za tydzień). Potem już szybko wszystko się potoczyło. Mąż jechał po torby i powiadomić rodzinę, mnie przyjmowano do szpitala. Przeczuwałam, nawet mówiłam mamie, że mogą mnie zostawić w szpitalu, ale i tak był to dla mnie szok.
Po godz. 21 byłam już na sali operacyjnej. Pamiętam wszystko, ale czułam się jakbym była w jakimś transie, w jakichś zaświatach, nieobecna. Anestezjolog miał trudności z wkłuciem w kręgosłup, próbował z siedem razy, bolało, ale w końcu przy ostatnim podejściu się udało. Potem wszystko błyskawicznie się potoczyło. Duszno mi było, płytko oddychałam, poczułam szarpnięcie i odetchnęłam głęboko. Widziałam jak Wojtusia niosą, jak pani dr pediatra do Niego przemawia, ta cisza wydawała mi się wiecznością, tak się bałam. W końcu usłyszałam TEN krzyk i łzy mi poleciały. Dali mi Go do pocałowania i pogłaskania, a potem mężowi do kangurowania. Dostał w 0 minucie 8 pkt Apgar , po 5 i 10 minutach 10pkt. Mały klopsik mi rósł, bo ważył 4240 g i mierzył 60 cm długości. Nic dziwnego , że miałam ogroooomny brzuch i tak ciężko mi było.
Potem pobyt w szpitalu był męką. Przez 12 godzin miałam leżeć plackiem. Na całą noc dali mi Wojtusia do piersi, nie miałam mleka, zmasakrował mi brodawkę. Nie mogłam się ruszyć, cała zdrętwiałam. Pisałam Wam jak następnego dnia bolało. Dostałam wszystkie przewidziane leki , łącznie z morfiną, a bolało przy minimalnym ruchu. Wstanie z łóżka było męką, a musieli mnie spionizować, myślałam,że mi się wszystko rozerwie. Dalej mi Wojtusia przystawiano do piersi, teraz wiem , że po pierwsze źle, po drugie ja nie mogłam się ruszyć z bólu, denerwowałam się i ja i Wojtuś głodny. Kolejnego dnia dwa razy pod rząd trafiłam na "bardzo pomocne" i "taktowne" położne, do tego miałam baby bluesa, siedziałam i ryczałam, więc po prostu super było. Dziecko było głodne, nic Mu nie dali, ja nie miałam mleka, bałam się Go podnieść , że upuszczę z bólu. Skontaktowałam się z położną środowiskową i dała instrukcje co robić. Przede wszystkim nakarmić dziecko, co 3 godziny podawać mu mleko, bo tracił ciągle na wadze, był głodny i odwodniony. Więc z bólem, z całkowitym brakiem doświadczenia co trzy godziny powtarzałam - przewijanie ( bo też szanowne panie nie pomagały przewinąć), karmienie, odbicie, ledwo stojąc na nogach z bólu. Wiecie , że pierwszy raz na rękach trzymałam tak małe dziecko? Że pierwszy raz karmiłam z butelki? Bałam się , ale dawałam radę i z każdym razem było lepiej. W końcu przestałam się bać, wiedziałam, że Wojtuś jest zdany tylko na mnie. Do rana od wieczora, dzięki karmieniu przybrał 40 g , dlatego puścili nas do domu.
A w domu - szok, bałagan, bo przecież niespodziewanie urodziłam wcześniej. Ale byliśmy w domu, w końcu. Z dnia na dzień jest coraz lepiej. Poznajemy się z Wojtusiem, już tak nie boimy . Ja tylko mam problem z laktacją. Pobudzam piersi laktatorem, przykładam Wojtusia jak jest spokojny do piersi, ale mleka wciąż prawie nie ma, raz jest na dnie 5ml, raz 20ml, ale to prawie nic. Walczę dalej, czasu brakuje, bo każą działać laktatorem co 2-2,5 godziny, do tego karmienie co 3 godziny, nie wyrabiam się z czasem.
Tak to było, Wojtuś ma już 2 tygodnie. Jest przesłodkim i grzecznym Dzidziusiem. Płacze tylko rozpaczliwie jak jest głodny. Nasz Cud jest już z nami, cały i zdrowy. Boże, jacy jesteśmy szczęśliwi. Ja ciągle popłakuję, siedzę z Nim na rękach i płaczę, ciągle nie mogę uwierzyć. Tym razem płaczę ze szczęścia. W tym roku Święta będą cudowne. Będziemy sami, w trójkę, z naszym Synkiem, wymarzonym, wymodlonym. Ostatnie dwa Boże Narodzenia były koszmarne, dwa lata temu poroniłam przed Świętami, w zeszłym roku tuż po, myslałam, że w święta Bożego Narodzenia nie będą już nigdy radosne. Myliłam się, te będą najwspanialsze. Warto było walczyć, przejść przez ciążę, a same wiecie, że nie było mi łatwo. Wierzcie i walczcie o swoje Szczęście.

A to nasz Wojtulek w szpitalu i jak miał tydzień. 1 Wojtuś w szpitalu.jpg1 Wojtuś 1 tydz.jpg
 

Załączniki

  • 1 Wojtuś w szpitalu.jpg
    1 Wojtuś w szpitalu.jpg
    11,2 KB · Wyświetleń: 77
  • 1 Wojtuś 1 tydz.jpg
    1 Wojtuś 1 tydz.jpg
    12 KB · Wyświetleń: 67
Malgonia cudowny słodziak a papulki ma takie, że tylko schrupać... a ilością ściągniętego mleka sie nie przejmuj, moja była przez 5 m-cy tylko i wyłącznie na cycu a laktatorem ściągałam po 10 ml, mój rekord to 60 ale to było z pełnych piersi... a potem znudziło mi się to pobudzanie, bo stwierdziłam, że nie ma sensu... wszystkiego karmiłam 10 m-cy...
 
reklama
Malgonia boski synus :) cieszę się, że te Święta będą dla Cb tak cudowne :) i życzę wszystkim dziewczynom, by ich Święta tegoroczne i przyszłe były radosne i z Maluszkami w ramionach lub brzuszkach :) rano dostałam @ i nie dosyć, że mam powódź to na dodatek bolało tak, że leki musiałam wziąć z samego rana. Już wczoraj wcześnie rano bolał mnie brzuch. Przyszła o dziwo w terminie :) nowy cykl rozpoczęty.
 
Do góry