Witajcie Kochane,
ufff.....jestem już po lekturze wszelkich zaległości na naszym wspaniałym forum ;-)
Na początku
baaardzo dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa po narodzinach córci
Właściwie to nie wiem za bardzo co napisać. Zapewne pamiętacie, że w tydzień temu w środę 5.09(i w urodziny mojego synka) odszedł mi czop brunatno- krwisty, następnego dnia reszta i w końcu zaczęło się wieczorem. Tak więc sprawdziło się to co do tej pory czytałam w necie- że przy odchodzącym czopie brunatno- krwistym poród następuje zwykle za 2-3 dni. W czwartek wieczorem poczułam że mierzi mnie mocniej w podbrzuszu, skurcze miałam co 10-15 minut choć to wszystko było i tak dość delikatne. Wcześniej w ciągu dnia miałam co 20 minut, pisałam też o tym i to był mój ostatni post.
Ok.godz. 24 skurcze były częstsze bo co 7-8 minut, co jakiś czas również co 5 minut, potem znów co 7-8 minut, no i oczywiście spać nie mogłam bo te skurcze dawały się już we znaki coraz mocniej, i tak leżałam i leżałam, aż stwierdziłam, że jadę do szpitala. Nie ma co ryzykować, tym bardziej że przez ostatni miesiąc nie miałam wykonanego żadnego USG, tak więc nie wiedziałam czy z łożyskiem wszystko w porządku, czy dziecko nie jest owinięte pępowiną albo cokolwiek innego....No i biorąc pod uwagę moją ciążę z synkiem, była dość wysokiego ryzyka, urodził się wielki, potem ten krwotok, łyżeczkowanie macicy itp. Wolałam nie czekać....
Do szpitala pojechałam z mamą, tak więc jak tylko po nią pojechałam - najpierw sprawdziła mi rozwarcie( przypominam że moja mama jest położną) i okazało się że jest na 2 cm. Więc jak na wieloródkę to rewelacji nie było...Ale pojechałyśmy...W szpitalu byłyśmy ok. 2.30 . Natrafiłyśmy akurat na dyżur koleżanki mojej mamy

, więc było dość miło...Do godz. 6 skurcze miałam co 5 minut, ale dopiero po 6 kiedy zrobiono mi lewatywę stały się intensywniejsze...O 7 była zmiana dyżuru- i "obsługiwała" mnie .....następna znajoma mojej mamy

. Przemiła kobieta. Dała mi piłkę do skakania, poleciła bym dużo chodziła i kręciła biodrami, praktycznie wcale nie leżałam, jedynie tyle co pod KTG ale później i tak tętno sprawdzała mi już tylko na stojąco.
Widziała że za mało piję- bo niestety ale jakoś nie chciało mi się o tym myśleć, więc podłączyła mi kroplówkę nawadniającą, wstrzyknęła nieco oksytocyny ponieważ skurcze miałam regularne co 5 minut ale zbyt krótkie, no i dopiero po tym zaczęło się naprawdę....
O godz. 9 odeszły mi wody. Na krótką chwilę przed 10 zaczęłam przeżywać że chce mi się strasznie kupę


, a położna stwierdziła że jak mi się chce to mam robić (do łóżka), a wiedziała że to już skurcze parte. Szybko mnie zbadała, miałam już pełne rozwarcie i w przeciągu 10 minut urodziła się Lidia. Chwilę potem łożysko. Byłam nacinana a potem szyta. I ot, cały poród.

A więc tak naprawdę trwał on 3 godziny, bo dopiero od 7 zaczęło się wszystko tak jak należy....
Lideńka przecudna, grzeczniutka, no ale wiadomo- takie dzieciątka to wszystkie takie cudaczki...Ma fizjologiczną żółtaczkę, wczoraj świeciło ładnie słoneczko więc wystawiłam ją pod okno na naświetlanie(oczka zasłonięte miała gazikami). Była też kąpana, to ani nawet na moment nie zapłakała. Pięknie przesypia noce, bo w sumie budzi się tylko raz lub 2 razy (zależy też co zjem

) No i cyca też ładnie ciągnie

Zaraz poszukam jakiejś fotki to Wam wrzucę.
Jeśli chodzi o mnie to dziś 5 dzień od porodu a mnie przed chwilą położna powiedziała że nie widać po mnie bym rodziła ;-) Przyjechała na patronaż do malutkiej. No i najważniejsze- schudłam już 9 kilo, a więc tyle co przybyłam w ciąży. Cieszę się niemiłosiernie
Teraz na Was kolej kobietki

Jestem ciągle z Wami, będę Was podczytywać na bieżąco, jeśli tylko nic nie stanie na przeszkodzie. Trzymam za WAS kciuki, oby ułożyło się po Waszej myśli. Zachodźcie szybko w ciążę, bo macierzyństwo jest piękne.

Wierzę że uda się Wam każdej po kolei. Ten rok okazał się dla Was szczodry, a jeszcze się nie skończył ;-)! No i ciągle jestem z Wami - już ciężarnymi, żeby Wasze ciąże były zdrowe.
PS. Aha, i jeszcze coś- Lidia była faktycznie owinięta pępowiną i dodatkowo rodziła się razem z rączką....