Przyszłam do pracy koleżanka mówi do mnie Ty chyba jesteś w ciąży zmienilas się na twarzy i zaczelam więcej jeść i na drugi dzień wyszłam z pracy,bo musiałam i kupiłam test zrobiłam go odrazu w pracy wyszło pozytywnie druga kreska mało widoczna,ale wiedziałam,że jestem na początku bałam się miałam przerwę 7 lat pierwsza córka ma trochę już odzwyczailam się od małych dzieci itp nie chcialam na początku małego dziecka,ale jakoś z dnia na dzień zaczęłam chcieć tego dziecka nie mogłam już sie doczekać,aż będzie widać brzuszek.3-4 tydz zaczął boleć mi brzuch trafiłam na oddział wyniki badania wszystko ok.za jakieś 2 tyg zaczęłam plamić zadzwoniłam do swojego lekarza kazał przyjechać na oddział kolejne usg wszystko w porządku dziecko oddycha dostałam leki na tydzień wszystko się uspokoiło.Tydzień tej dobroci minął i zaczęłam znowi plamić znowu telefon do lekarza i znowu na oddział zostałam w szpitalu wyniki,badania znowu dobrze,puścili do domu i dostałam zalecenia leżeć i brać leki,ale dalej krwawilam za jakiś czas znowu trafilam na oddział w nocy już myślałam,że poronienie się zaczyna ból brzucha,pleców i krwawienie.Z 6.09 na 7.09 nie mogłam spać budzilam się śniłam,że poroniłam,ale przyjęłam to dobrze żadnego płaczu nic wogle.Rano wstałam robiłam śniadanie dla córki,ale nagle czuję jak ze mnie leci,ból brzucha,pleców nie do opisania krzyknelam tylko do męża,że szybko do szpitala.Wysiadlam z samochodu pod IP znowu ze mnie poleciało już czułam jak po nogach leci krew szybko wózek na oddział do gabinetu na badanie pielęgniarka kazała rozebrać się i usiąść na fotel beczalam jak małe dziecko wszystko miałam rozmazane nie zdazylam usiąść na fotel jak moja mała część,którą nosiłam w środku po prostu wyleciało w całości to było takie malutkie jeszcze flakowate pielęgniarka podleciala szybko zabrała i usłyszałam tylko "doktorze poronienie"pielęgniarka musiała mi pomóc usiąść na fotel wstać nie miałam już siły na nic tylko beczalam.Wyszlam z gabinetu zaprowadzili mnie na salę mąż jeszcze nie brał do glowy,ze nie ma dziecka jak usłyszał od pielęgniarki,że już nie ma dziecka zobaczyłam tylko jego łzy.Tak bardzo chciał tego dziecka a ja nie potrafilam mu go urodzić.Dostalam zastrzyk potem kolejne leki w drugiej sali slyszalam jak małe dzieci płaczą a mi myślałam,ze wyrwie serce.Przyszła psycholog co któreś slowo słyszałam.Wrocilam do domu wszyscy na siłe chcieli zebym z nimi siedziała nie myślała a ja tylko chciałam zamknąć się w pokoju i zasnąć i się nie obudzić.Dzisiaj byłam na wizycie kontrolnej przede mną była kobieta słyszałam jak bije serce jej dziecka lzy tylko polecialy dlaczego ja dalej nie mogłam tego słyszeć.Już nie wychodzę z domu tylko córkę worzę do szkoły i odbieram.Za 2 tyg kończy mi się zwolnienie i strach myśleć jak wrócić do pracy miedzy ludzi...Nigdy nie pomyślałam,że to będzie tak boleć czuć taką pustkę.Lekarz powiedział,że możemy starać się za 2-3 miesiace chcem i boje się..