reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Starania po straconej ciąży

A ja niby termin @ mam na 6-7 grudnia i w ogole nic nie czuje -_- tzn czuje, ze jestm chora [emoji14]
Ale objawow czegokolwiek w tej chwili brak. Takze zanosi sie, ze bedziemy znowu pracowac nad terminem na wrzesiej pod choinka :p
Manki trzymam kciuki żeby ta głupia @ Nie przyszła. I dużo zdrówka zdrowiej szybko :)

Napisane na SM-J510FN w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Manki ja mam 23 dc , @ niby w srode ma byc. Ale tak mam zawalone gardlo i do tego z nosa leci ze pewnie sie przesunie ☹️️ objawow nadchodzacej @ brak.


Napisane na iPad w aplikacji Forum BabyBoom
 
Ostatnia edycja:
Witajcie!
Napiszę krótko o sobie...mam 28 (już prawie 29)lat od 3 lat (od ślubu) staraliśmy się z mężem o dzieciątko. Udało się w marcu...wcześniej starania z obserwacją cyklu a rok przed zajściem trafiliśmy do naprotechnologa...badania, leczenie i dwie kreseczki (chociaż test robiłam pro forma, mając już wyniki bety)...ciąża początkowo ok, małe plamienie w okolicy 10 tyg. badania prenatalne spoko...aż do drugich na których usłyszeliśmy że córeczka będzie miała zespół downa...wg. obliczeń systemu. Głównym problemem było to, że mała za wolno rosła i wg. usg miała za krótkie ręce i nogi...na początku wiadomo płacz ale szybko się uspokoiliśmy bo i tak dla nas aborcja nie wchodziła w grę, więc zaczęliśmy się przygotowywać na ewentualną chorobę dziecka...w okolicach 23 tygodnia (nie wiem dokładnie, bo problem był początkowo niezauważony) zaczęło mi rosnąć ciśnienie, pojawił się białkomocz i obrzęki...na przełomie 26 i 27 tygodnia trafiłam do szpitala ze skurczami (w szpitalu ich nie stwierdzili) ale ze względu na maleńki rozmiar Martusi odesłali mnie do kliniki (nigdy nie chcę tam wracać) w której lekarze potraktowali mnie jak skończoną idiotkę, bo nie miałam amniopunkkcji albo tego drogiego testu z krwi...na nic zdały się tłumaczenia, że te badania nie miały sensu bo i tak bym nie usunęła a amniopunkcja jest niebezpieczna, na to drugie szkoda kasy skoro chcę przyjąć chore dziecko to powinnam oszczędzać bo wydatków będzie masa...najpierw chcieli ciąć, potem stwierdzili że nie ma sensu bo mała na zewnątrz nie ma szans...po dwóch dniach (27+2tc) bardzo pogorszyły się przepływy a mi groził atak rzucawki więc zalecili cc...do końca nie byłam pewna czy proponują mi je bo chcą ratować córkę czy ją skazali już na śmierć a chodzi im tylko o mnie (na co nie mogłam się zgodzić)...podpisałam kiedy lekarz stwierdził że mała w środku umiera i szanse teraz już ma większe na zewnątrz a jak ja dostanę ataku to już na pewno jej nie uratują a i ze mną mogą mieć problem...10 minut przed cc serduszko jeszcze biło...urodziła się już martwa, pobrali jej wycinek do badań, z wpisu neonatologa w dokumentacji wynika, że proporcje miała prawidłowe (żadnych za krótkich kończyn)...mamy wyniki sekcji, też wszystko prawidłowe...na genetyczne w końcu się nie zdecydowaliśmy przez pokrętne tłumaczenia lekarzy i sugestię że mogą kosztować nawet 6000 (kompletne bzdury ale wtedy nie wiedziałam)...natomiast na "oko" (ze zdjęć)moja lekarka stwierdziła że to nie mogły być żadne z "wielkich" chorób genetycznych....stanęło na tym, że nigdy się nie dowiemy co było przyczyną takiej sytuacji (teraz moja lekarka przypuszcza, że może jakieś mniejsze zmiany genetyczne, ale to tylko domysły)
...jestem dokładnie 3 miesiące po tym wszystkim, ustabilizowałam ciśnienie, kardiolog stwierdził, że w jego temacie jestem czysta, rana się pięknie zagoiła, blizny na macicy praktycznie nie widać...
dołączyłam do waszej grupy bo od tego cyklu zaczynamy ponowne starania...wiem,że niektórzy uważają że za szybko....ale ja się boję że im dłużej będę czekać to tym bardziej będę się bała zajścia w ciążę...poza tym pewnie znowu będą problemy...zamówiłam żel conceive plus i czekam na dni płodne...
 
Jestem tydzien po poronieniu:( jestem zalamana:( marze o tym zeby miec dzieciatko, ale jestem pelna obaw ze znowu natura mi je odbierze :( kiedy znowu bedziemy moglu zaczac starania :( myslicie ze po lyzeczkowaniu konieczne jest odczekanie 3 miesiecy? :(
Wszystko zalezy od lekarza.. Moj lekarz nie kazal czekac 3 msc, czekam na @ i zaczynamy sie starac.. Czekaj do @ i pojdziesz na kontrole.. Wiem ze jest ci ciezko, kazdej z nas jest:/ bo kazda przeszla tutaj to samo.. W ktorym bylas tyg? Przytulam mocno;*
 
Witajcie!
Napiszę krótko o sobie...mam 28 (już prawie 29)lat od 3 lat (od ślubu) staraliśmy się z mężem o dzieciątko. Udało się w marcu...wcześniej starania z obserwacją cyklu a rok przed zajściem trafiliśmy do naprotechnologa...badania, leczenie i dwie kreseczki (chociaż test robiłam pro forma, mając już wyniki bety)...ciąża początkowo ok, małe plamienie w okolicy 10 tyg. badania prenatalne spoko...aż do drugich na których usłyszeliśmy że córeczka będzie miała zespół downa...wg. obliczeń systemu. Głównym problemem było to, że mała za wolno rosła i wg. usg miała za krótkie ręce i nogi...na początku wiadomo płacz ale szybko się uspokoiliśmy bo i tak dla nas aborcja nie wchodziła w grę, więc zaczęliśmy się przygotowywać na ewentualną chorobę dziecka...w okolicach 23 tygodnia (nie wiem dokładnie, bo problem był początkowo niezauważony) zaczęło mi rosnąć ciśnienie, pojawił się białkomocz i obrzęki...na przełomie 26 i 27 tygodnia trafiłam do szpitala ze skurczami (w szpitalu ich nie stwierdzili) ale ze względu na maleńki rozmiar Martusi odesłali mnie do kliniki (nigdy nie chcę tam wracać) w której lekarze potraktowali mnie jak skończoną idiotkę, bo nie miałam amniopunkkcji albo tego drogiego testu z krwi...na nic zdały się tłumaczenia, że te badania nie miały sensu bo i tak bym nie usunęła a amniopunkcja jest niebezpieczna, na to drugie szkoda kasy skoro chcę przyjąć chore dziecko to powinnam oszczędzać bo wydatków będzie masa...najpierw chcieli ciąć, potem stwierdzili że nie ma sensu bo mała na zewnątrz nie ma szans...po dwóch dniach (27+2tc) bardzo pogorszyły się przepływy a mi groził atak rzucawki więc zalecili cc...do końca nie byłam pewna czy proponują mi je bo chcą ratować córkę czy ją skazali już na śmierć a chodzi im tylko o mnie (na co nie mogłam się zgodzić)...podpisałam kiedy lekarz stwierdził że mała w środku umiera i szanse teraz już ma większe na zewnątrz a jak ja dostanę ataku to już na pewno jej nie uratują a i ze mną mogą mieć problem...10 minut przed cc serduszko jeszcze biło...urodziła się już martwa, pobrali jej wycinek do badań, z wpisu neonatologa w dokumentacji wynika, że proporcje miała prawidłowe (żadnych za krótkich kończyn)...mamy wyniki sekcji, też wszystko prawidłowe...na genetyczne w końcu się nie zdecydowaliśmy przez pokrętne tłumaczenia lekarzy i sugestię że mogą kosztować nawet 6000 (kompletne bzdury ale wtedy nie wiedziałam)...natomiast na "oko" (ze zdjęć)moja lekarka stwierdziła że to nie mogły być żadne z "wielkich" chorób genetycznych....stanęło na tym, że nigdy się nie dowiemy co było przyczyną takiej sytuacji (teraz moja lekarka przypuszcza, że może jakieś mniejsze zmiany genetyczne, ale to tylko domysły)
...jestem dokładnie 3 miesiące po tym wszystkim, ustabilizowałam ciśnienie, kardiolog stwierdził, że w jego temacie jestem czysta, rana się pięknie zagoiła, blizny na macicy praktycznie nie widać...
dołączyłam do waszej grupy bo od tego cyklu zaczynamy ponowne starania...wiem,że niektórzy uważają że za szybko....ale ja się boję że im dłużej będę czekać to tym bardziej będę się bała zajścia w ciążę...poza tym pewnie znowu będą problemy...zamówiłam żel conceive plus i czekam na dni płodne...
To straszne co cie spotkalo:( nie umiem sobie tego nawet wyobrazic, to straszne zarowno dla Ciebie jak i dla meza:( dobrze ze doszlas do siebie i postanowiliscie zaczac sie starac, bedziemy Cie wspierac:) bedzie wszystko dobrze:* tylko nie rozumiem jak to mozliwe ze w dzisiejszych czasach majac taka technologie lekarze wciaz sie myla..
 
Dzięki dziewczyny za wsparcie, razem przechodzić przez takie chwile jest łatwiej...
Szkoda tylko ze łączą nas akurat tak niemile doświadczenia :(
Niestety ciężko mi się o tym rozmawia z kimkolwiek, tutaj będzie mi łatwiej się wypłakać...
Wiem, że tydzień to mało, ale tak cieszyłam się z tej ciąży, chyba jeszcze nie zupełnie dochodzi do mnie to co się stało...

W głębi serca mocno trzymam kciuki za wszystkie staraczki, mam nadzieję że każda z nas będzie w końcu szczęśliwą mamą :)
 
Witajcie!
Napiszę krótko o sobie...mam 28 (już prawie 29)lat od 3 lat (od ślubu) staraliśmy się z mężem o dzieciątko. Udało się w marcu...wcześniej starania z obserwacją cyklu a rok przed zajściem trafiliśmy do naprotechnologa...badania, leczenie i dwie kreseczki (chociaż test robiłam pro forma, mając już wyniki bety)...ciąża początkowo ok, małe plamienie w okolicy 10 tyg. badania prenatalne spoko...aż do drugich na których usłyszeliśmy że córeczka będzie miała zespół downa...wg. obliczeń systemu. Głównym problemem było to, że mała za wolno rosła i wg. usg miała za krótkie ręce i nogi...na początku wiadomo płacz ale szybko się uspokoiliśmy bo i tak dla nas aborcja nie wchodziła w grę, więc zaczęliśmy się przygotowywać na ewentualną chorobę dziecka...w okolicach 23 tygodnia (nie wiem dokładnie, bo problem był początkowo niezauważony) zaczęło mi rosnąć ciśnienie, pojawił się białkomocz i obrzęki...na przełomie 26 i 27 tygodnia trafiłam do szpitala ze skurczami (w szpitalu ich nie stwierdzili) ale ze względu na maleńki rozmiar Martusi odesłali mnie do kliniki (nigdy nie chcę tam wracać) w której lekarze potraktowali mnie jak skończoną idiotkę, bo nie miałam amniopunkkcji albo tego drogiego testu z krwi...na nic zdały się tłumaczenia, że te badania nie miały sensu bo i tak bym nie usunęła a amniopunkcja jest niebezpieczna, na to drugie szkoda kasy skoro chcę przyjąć chore dziecko to powinnam oszczędzać bo wydatków będzie masa...najpierw chcieli ciąć, potem stwierdzili że nie ma sensu bo mała na zewnątrz nie ma szans...po dwóch dniach (27+2tc) bardzo pogorszyły się przepływy a mi groził atak rzucawki więc zalecili cc...do końca nie byłam pewna czy proponują mi je bo chcą ratować córkę czy ją skazali już na śmierć a chodzi im tylko o mnie (na co nie mogłam się zgodzić)...podpisałam kiedy lekarz stwierdził że mała w środku umiera i szanse teraz już ma większe na zewnątrz a jak ja dostanę ataku to już na pewno jej nie uratują a i ze mną mogą mieć problem...10 minut przed cc serduszko jeszcze biło...urodziła się już martwa, pobrali jej wycinek do badań, z wpisu neonatologa w dokumentacji wynika, że proporcje miała prawidłowe (żadnych za krótkich kończyn)...mamy wyniki sekcji, też wszystko prawidłowe...na genetyczne w końcu się nie zdecydowaliśmy przez pokrętne tłumaczenia lekarzy i sugestię że mogą kosztować nawet 6000 (kompletne bzdury ale wtedy nie wiedziałam)...natomiast na "oko" (ze zdjęć)moja lekarka stwierdziła że to nie mogły być żadne z "wielkich" chorób genetycznych....stanęło na tym, że nigdy się nie dowiemy co było przyczyną takiej sytuacji (teraz moja lekarka przypuszcza, że może jakieś mniejsze zmiany genetyczne, ale to tylko domysły)
...jestem dokładnie 3 miesiące po tym wszystkim, ustabilizowałam ciśnienie, kardiolog stwierdził, że w jego temacie jestem czysta, rana się pięknie zagoiła, blizny na macicy praktycznie nie widać...
dołączyłam do waszej grupy bo od tego cyklu zaczynamy ponowne starania...wiem,że niektórzy uważają że za szybko....ale ja się boję że im dłużej będę czekać to tym bardziej będę się bała zajścia w ciążę...poza tym pewnie znowu będą problemy...zamówiłam żel conceive plus i czekam na dni płodne...
Witaj Kasiu. Przykro mi, że i Ciebie to spotkało. Straszna historia, zachowanie lekarzy karygodne. Zostań z nami, będzie Ci raźniej.
 
Jestem tydzien po poronieniu:( jestem zalamana:( marze o tym zeby miec dzieciatko, ale jestem pelna obaw ze znowu natura mi je odbierze :( kiedy znowu bedziemy moglu zaczac starania :( myslicie ze po lyzeczkowaniu konieczne jest odczekanie 3 miesiecy? :(
Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty [emoji20] Ja przeszłam dokładnie to samo 10 listopada, w 10tc... Wiem, że teraz jest Ci ciężko i żadne słowa nie są w stanie Cię pocieszyć, ale wierz mi,że z czasem ból złagodnieje... Jeśli chodzi o starania, poczekaj do kontroli... Ja miałam kontrolę 2 tygodnie po zabiegu, lekarz stwierdził, że wszystko jest ok i teoretycznie dał nam zielone światło... Nie miałam jeszcze pierwszej @ po zabiegu i liczę na to, że już jej nie będzie [emoji6]

Napisane na GT-I9301I w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Witajcie!
Napiszę krótko o sobie...mam 28 (już prawie 29)lat od 3 lat (od ślubu) staraliśmy się z mężem o dzieciątko. Udało się w marcu...wcześniej starania z obserwacją cyklu a rok przed zajściem trafiliśmy do naprotechnologa...badania, leczenie i dwie kreseczki (chociaż test robiłam pro forma, mając już wyniki bety)...ciąża początkowo ok, małe plamienie w okolicy 10 tyg. badania prenatalne spoko...aż do drugich na których usłyszeliśmy że córeczka będzie miała zespół downa...wg. obliczeń systemu. Głównym problemem było to, że mała za wolno rosła i wg. usg miała za krótkie ręce i nogi...na początku wiadomo płacz ale szybko się uspokoiliśmy bo i tak dla nas aborcja nie wchodziła w grę, więc zaczęliśmy się przygotowywać na ewentualną chorobę dziecka...w okolicach 23 tygodnia (nie wiem dokładnie, bo problem był początkowo niezauważony) zaczęło mi rosnąć ciśnienie, pojawił się białkomocz i obrzęki...na przełomie 26 i 27 tygodnia trafiłam do szpitala ze skurczami (w szpitalu ich nie stwierdzili) ale ze względu na maleńki rozmiar Martusi odesłali mnie do kliniki (nigdy nie chcę tam wracać) w której lekarze potraktowali mnie jak skończoną idiotkę, bo nie miałam amniopunkkcji albo tego drogiego testu z krwi...na nic zdały się tłumaczenia, że te badania nie miały sensu bo i tak bym nie usunęła a amniopunkcja jest niebezpieczna, na to drugie szkoda kasy skoro chcę przyjąć chore dziecko to powinnam oszczędzać bo wydatków będzie masa...najpierw chcieli ciąć, potem stwierdzili że nie ma sensu bo mała na zewnątrz nie ma szans...po dwóch dniach (27+2tc) bardzo pogorszyły się przepływy a mi groził atak rzucawki więc zalecili cc...do końca nie byłam pewna czy proponują mi je bo chcą ratować córkę czy ją skazali już na śmierć a chodzi im tylko o mnie (na co nie mogłam się zgodzić)...podpisałam kiedy lekarz stwierdził że mała w środku umiera i szanse teraz już ma większe na zewnątrz a jak ja dostanę ataku to już na pewno jej nie uratują a i ze mną mogą mieć problem...10 minut przed cc serduszko jeszcze biło...urodziła się już martwa, pobrali jej wycinek do badań, z wpisu neonatologa w dokumentacji wynika, że proporcje miała prawidłowe (żadnych za krótkich kończyn)...mamy wyniki sekcji, też wszystko prawidłowe...na genetyczne w końcu się nie zdecydowaliśmy przez pokrętne tłumaczenia lekarzy i sugestię że mogą kosztować nawet 6000 (kompletne bzdury ale wtedy nie wiedziałam)...natomiast na "oko" (ze zdjęć)moja lekarka stwierdziła że to nie mogły być żadne z "wielkich" chorób genetycznych....stanęło na tym, że nigdy się nie dowiemy co było przyczyną takiej sytuacji (teraz moja lekarka przypuszcza, że może jakieś mniejsze zmiany genetyczne, ale to tylko domysły)
...jestem dokładnie 3 miesiące po tym wszystkim, ustabilizowałam ciśnienie, kardiolog stwierdził, że w jego temacie jestem czysta, rana się pięknie zagoiła, blizny na macicy praktycznie nie widać...
dołączyłam do waszej grupy bo od tego cyklu zaczynamy ponowne starania...wiem,że niektórzy uważają że za szybko....ale ja się boję że im dłużej będę czekać to tym bardziej będę się bała zajścia w ciążę...poza tym pewnie znowu będą problemy...zamówiłam żel conceive plus i czekam na dni płodne...
Boże strasznie mi przykro, nie chcę nawet myśleć co przeszliście [emoji22] Trzymam kciuki za starania i nudną, spokojną ciążę [emoji8]

Napisane na GT-I9301I w aplikacji Forum BabyBoom
 
Do góry