Doris u mnie na szczęście zaczęło się dość szybko. Tydzień temu dowiedziałam się, że moje szczęście nie rozwija się dobrze, brak tętna :-( To był równy 9 tydzień, ale zarodek był bardzo mały, bo na USG wychodził 5 tydz i 6 dni. W piątek zrobiłam betę, była dość wysoka, bo prawie 16500, w poniedziałek powtórzyłam i zmalała do 13700. W poniedziałek wieczorem zobaczyłam małe skrzepy krwi w śluzie. Rano we wtorek było coraz więcej. Wczoraj rano zaczęłam krwawić, koło południa myślałam, że umrę. Zwijałam się z bólu, nawet silne leki przeciwbólowe nie pomagały. Strasznie krwawiłam, zastanawiałam się nawet czy nie jechać na IP. Na szczęście po nie całej godzinie było lepiej. Po południu byłam u gin i mówiła, że zostały resztki. Dała mi tydzień. Dzisiaj rano znowu mnie męczyło, z ledwością doszłam z łazienki do łóżka. Teraz krwawię, ale nie jest tragicznie. Na podpasce mam skrzepy, więc mam nadzieje, że organizm wyczyści się sam.
Przepraszam, że tak szczegółowo, ale jeśli tylko ma Ci to pomóż to wolałam opisać wszystko dokładnie.
Jeżeli nie czujesz się na siłach iść na zabieg, to spróbuj jeszcze poczekać. Moja gin tez jest za zabiegiem, tłumaczyła mi, ze to prosty i bezbolesny zabieg, który trwa 5min. Dla niej to 5min. rutyna, a dla mnie zawalenie się całego mojego dotychczasowego spokojnego życia. Mam nadzieję, ze szybko to się skończy, że naprawdę obejdzie się bez szpitala i będę mogła szybko zakończyć ten bolesny rozdział w moim życiu, a potem będę myśleć co dalej, bo problemy dopiero nam się zaczynają i jakoś nadziei na lepsze jutro na razie nie widzę...\
Trzymam za Ciebie mocno kciuki, żebyś to wszystko przetrwała. Jestem z Tobą.
Aha, leków nie dostałam żadnych, bo moja gin nie chce dawać leków w warunkach domowych, po prostu się boi.