Hej dziewczyny! Trochę mnie nie było, ale niestety przez ten czas duzo sie wydarzyło
Tak jak pisałam wcześniej niby wszystko szło zgodnie z planem po zastrzyku hormon ładnie spadał w sobotę był 410 i poprzedni cały tydzien krwawiłam więc wyglądało na to ze wszystko zmierza ku końcowi. Niestety, w poniedziałek ok 14 zaczęło mnie bardzo boleć w podbrzuszu i omało nie straciłam przytomności, bardzo źle się poczułam, niewiedziałam co sie dzieję. Po 15 min poczułam się lepiej wzięłam ibuprom i trochę przeszło. Ale po ok 3 godzinach ból znów wrócił i sie nasilał. Wieczorem ok 20 pojechaliśmy z M na pogotowie na oddział ginekologiczny. Tam w sumie nic mi nie zrobili, pobrali krew, mocz i pouciskali mi brzuch. Dali środki przeciwbólowe i tak lezałam ok godziny. Potem przyszedł lekarz i powiedział że lepiej żebym została w szpitalu ale jak chcę to mogę jechać do domu i rano mam wrócić na usg. Wydawało mi się że czuję sie lepiej więc postanowiliśmy wrócić do domu. Pod domem jak wysiadłam z samochodu straciłam przytomność, w ogóle drogi do domu z auta nie pamiętam a to było ok 20-30m. M przyniósł mnie do domu położył na łóżku i było lepiej. Całą noc normalnie przespałam, brzuch bolał juz mniej. O 13 we wtorek miałam się stawić na usg. Pojechaliśmy do szpitala i okazało się że prawdopodobnie pękł jajowód bo na usg było widać krew poza jamą macicy. No więc nie było na co czekać tylko od razu wzięli mnie operację
Miałam robioną laparoskopię więc blizn duzych nie będzie. Po operacji powiedzieli mi że jajowód był prawie pękniety i i miałam 400ml krwi w jamie brzusznej czyli juz się zaczął krwotok wewnętrzny. Poczas operacji usunęli mi cały lewy jajowód razem z ciążą. Okazało sie że ten zastrzyk który mi podali nie zadziałał prawidłowo hormon spadał ale ciąża w jajowodzie wciąż była. Mi się wydaję że oni popełnili błąd dając mi ten zastrzyk, bo to była zbyt zaawansowana ciąża zeby ten zastrzyk na nią zadziałał to był 8 tydzien więc ona chyba była za duza żeby wyjść z tego jajowodu i dlatego stało się jak się stało
Także niedojrze dali mi silny lek na zabicie ciaży to i tak musieli jeszcze zrobić operację. Mówie Wam jakaś masakra, myślałam ze to juz koniec tej historii i ze nic juz się zdarzyć nie moze a jednak.
Wczoraj popołudniu wyszłam ze szpitala i juz jestem w domku. Dziś czuję się znacznie lepiej niż wczoraj, wczoraj byłam bardzo słaba, nawet mówienie mnie meczyło. Dziś juz jest duzo lepiej ale mam problem z poruszniem się i chodzeniem, bo jeszcze wszystko boli
Moj M wziął wolne do końca tygodnia żeby się mną opiekować i miec mnie na oku
Ehh normalnie jak pech to pech, mam nadzieję ze to juz naprawdę koniec tej fatalnej historii. Jest tylko jeden plus tego wszystkiego dzięki tej operacji bedę mogła szybciej podejść do następnego ivf
Bo teraz po operacji okres dostane znacznie szybciej niz jakbym miała czekac na całkowity spadek hormonu po tym zastrzyku. Więc jak dobrze pójdzie to juz w tym miesiacu dostanę okres, drugi w maju a trzeci w czerwcu, więc koniec czerwca albo lipiec bedę miała drugą próbę
Takze jakies plusy tego wszystkiego są he he;-)
Aniolkowa.mama a Ty jak się trzymasz??? tak mi Ciebie żal kochana:-( mam nadzieję że nie bedziecie musieli znów tak długo czekac na następną ciaże i ze następny raz będzie juz tym szczęśliwym
Ściskam mocno!