Czesc Dziewczynki
....i ja do was wlatuje z
, moze ma ktoras ochote sie dolaczyc???
Test juz zaliczony, byla przemila pielegniareczka tak wiec luzik...aby teraz wynik byl ok....
Ja staralam sie dlugo o drugie dziecko bo ponad 3 lata, lekarze tutaj mnie zbywali tekstem, ze jak mam juz jedno dziecko to musi byc ok i nadal sie starac. Po 3 latach dokladnie w grudniu 2012 w sylwestra moj test pokazal ciaze. Radosc byla wielka, choc trwala tylko do lutego. W 10 tc dostalam plamienia. W przychodni powiedzieli ze wszsytko jest zamkniete i bedzie dobrze. W piatek mialam scana, a tam wyrok....ze jak na 10tc to fasolka jest za mala i do 5 dni sama sie oczyszcze. Ryczalam, ryczalam ale szybko pojechalam do polskiego ginekologa ktory powiedzial ze puste jajo...w PL wzial by mnie na odzial ale tutaj mam czekac. Najgorsze to bylo czekanie ...sama nie wiedzialam na co...a jeszcze bardziej martwilam sie jak powiedziec corce, ktora tak bardzo chce rodzenstwa. Maz delikatnie jej wytlumaczyl, byl zal, rozpacz...szok. Powiedzialam rowniez kolezankom ze szkoly a wsrod nich byla moja psiapsiolka, ktora tez byla w ciazy...roznica miedzy nami to dwa tygodnie. Udalo sie i mocno ja wspieralam. W piatek uslyszalam wyrok a w sobote mialam juz mame.
we wtorek wieczorem wyladowalam w szpitalu, zrobili badania, szyjka zamknieta i ....do domu. W srode, caly dzien krwawienie a wieczorem....szok....podpaska starczala na dwie minuty, pojechalam do szpitala. Przescieradlo na kozetce .... nie musze wam pisac jak wygladalo, po godzinie czasu przyszedl ginekolog, zrobil scana i uznal ze zostaje w szpitalu. Czekalam od godz.8 wieczorem do 2 w nocy na zabieg.....lekarz super, pielegniarki rewelacja. Zaczal czyscic....cisnienie 51/88, ale udalo sie....przezylam. W czwartek rano dostalam kawe. okolo godz 11 przyszla pani doktor, zrobila badanie ginekologiczne, dala antybiotyk ( przeciw infekcji) i beta wyszla ok. Brak ciazy. Wrocilam do domu blada, zmeczona....mialam dosc. W piatek mialam scana. Po 50 min dwoch lekarzy powiedzialo czysto....nic nie ma. Wrocilam do domu, szczesliwa ze nie bedzie zabiegu. Po pierwszej @ moglam sie starac. Najgorszy moment to nie zabieg, to bylo zobaczenie....tego co wyciagneli....szok.....musialam podpisac zgode ze nie chce pogrzebu, ze szpital ma to zalatwic sam....ja nic nie chce....
I tak od lutego minelo sporo czasu a ja mimo iz testy owul pozytywne to nadal brak ciazy.
Napisze wam jeszcze ze moja psiapsiolka poronila w 20tc. To wszsytko tutaj jest do dupy, niby cywilizowany kraj a nic nie chca zrobic.
W czwartek mam wizyte do lekarza, chce aby zrobili mi jakies badania ale im to trzeba powiedziec co maja zrobic, co sie chce a ja sama nie mam pojecia co od nich wymagac. Juz tak myslalam, aby ich poprosic o badanie droznosci jajowodow tylko czy to ma sens....
Przepraszam ze tyle napisalam, ale chce abyscie wiedzialy ze potrzebuje waszego wsparcia i pomocy
Buziaki