Ja przyjechałam o 6 rano z krwawieniem, a o 6 rano następnego dnia już wychodziłam (z tym że cała akcja wydarzyła się o 12 w nocy, o 12:15 już byłam wybudzona z narkozy), wypisy były o 9, a za z wenflonem i całkiem ubrana stałam o 6 rano w drzwiach gotowa do wyjścia hahah [emoji1787][emoji1787][emoji1787][emoji1787][emoji1787] potem siedziałam na korytarzu, nie chciałam wchodzic na salę. lekarka, która mi robiła zabieg, przyszła jeszcze w nocy i poinformowała mnie o przebiegu zabiegu, więc pochód poranny odpuścił sobie dyskutowanie o mojej osobie (byłam na sali z trzeba innymi babkami, jedna w wysokiej ciąży, druga starsza po laparo i trzecia młoda też po laparo w związku z endometrioza). Nikt się słowem nie odezwał, nikt nie wspomniał na głos o moim przypadku, co nie ukrywam, bylo mile. Ta starsza babka się mnie wprost zapytała, ale mój chłop mnie obronił i coś tam jej powiedzial, że się odwróciła, ale nie pamiętam co.
Krew... U mnie było duzo. Lalo się po nogach i sikalo na podloge. Ale bylam już pod koniec 1 trymestru.
Jesli chodzi o ból. Mnie nie bolało. Zanim zaczęło się krwawienie wieczorem, bolał mnie brzuch, 3, maksymalnie 4 na 10. W szpitalu ból był podobny, za to skurcze (takie mini, jakby wibracje) czułam przez wiele godzin. Nie było to bolesne, znowu okolo 3/10. Jednak każda z nas indywidualnie odczuwa ból, więc nie ma co porównywać. Byłam w 12 tygodniu. Ja zareagowałam również wyciem... Ale u mnie pielęgniarki (oprócz jednej) były bardzo w porządku. Nie wiedziałam, że o coś takiego zapytają.
Przez koronę, pogrzeb mojego pierwszego dziecka się jeszcze nie odbył. Poroniłam w listopadzie 2019, pogrzeb odbędzie się prawdopodobnie we wrześniu... W międzyczasie poroniłam drugi raz, ale w domu, bardzo wcześnie (6+0), więc odpuściłam sobie to wszystko...