Cześć Dziewczyny, może któraś z Was miałam podobnie i będzie mogła mnie wesprzeć.
Mój m. teoretycznie chce i czeka na dziecko. Często snuje „o moglby taki już biegać tu mały” ogląda się za dzieciakami na ulicy itp. Ale... unika współżycia. Nie rozumiem tego.Jest w stanie kochać się raz na tydzień maksymalnie. Wiecie jakie to emocje przy„staraniu”, druga cześć cyklu w nadziei, później rozczarowanie. U mnie właśnie dochodzi jeszcze czekanie na potrójny cud. Bo nie dość ze są trudności z zajściem, to miesiąc łudzę się, że akurat ten JEDEN raz wystarczy. Ze jakoś cudownie się owulacja przesunie (choć nic na to nie wskazuje), No i emocje związane z odrzuceniem. I nie tylko w „płodne” podchodzę męża. To nie tak, ze tylko wtedy go potrzebuje. Rozmowa była. Podchodzenie na różne sposoby tez. Bardzo mnie to boli. Chyba bardziej niż samo staranie, bo jestem sama w tym. Jak już jest ta „chwila” w której to on inicjuje, to jest super, ale tylko wtedy kiedy on ma przypływ chęci możemy to robić
Nie wiem jak to rozwiązać.