No właśnie u mnie tak samo... Działamy jak maszyny nastawione na dni płodne i cała spontaniczność się już dawno skończyła.... Trochę nas to zgubiło bo już oboje mamy dosyć da się coś na to poradzić?ja to już nie mam nadziei nawet za bardzo. Z jednej strony. A z drugiej no idę do przodu.. ale czuję się w tym jak robot. Robię, bo robię, bo trzeba, bo to są dalsze kroki. Nie chce mi się brać supli, nie chce mi się robić płodnych obiadków, gonić męża do aktywności fizycznej. Nie chce mi się nic.
Też nadzieję straciłam już dawno bo tyle lat się starać i niby z grubsza jest okej bo żadnych poważnych problemów nie ma a jednak gdzieś coś nie działa...