W sumie temat powracał do nas już kilkakrotnie - gdzie jest granica starań, gdzie jest granica wieku...
Ja aktualnie biorę pod uwagę granicę postawioną przez moją służbę zdrowia - jednocześnie jest to wiek, po którym próby in vitro już nie przynoszą większych sukcesów. Wynika to ze statystyk, może nie jest to najlepsze odniesienie, ale pozwala się jakoś określić.
Jestem najlepszym przykładem nie-krowy ;-), która poglądy zmieniła. Nie stricte co do wieku co prawda, ale właściwie na jedno wychodzi - bo postanowiłam się jednak "leczyć", a mogłabym tego nie robić, np. dlatego, że jestem już za stara. Ale skoro lekarze mają dla mnie jednak jakiś projekt, a moje AMH wynosi 3, to postanowiłam spróbować.
Jeśli mi będzie dane być mamą, to postaram się wypełnić swoją "rolę" jak najlepiej, niezależnie od wieku.
Myślę (a bywam wobec siebie surowa), że nie kieruję się egoistycznymi pobudkami i nie unieszczęśliwię mojego dziecka mając je teraz a nie wcześniej. Nie jestem w stanie przewidzieć, jaka będę za kilkanaście lat. Bo na pewno pomyliłam się jako dwudziestolatka, myśląc o tym, jaka będę teraz
.
Rozumiem oczywiście wszystkich, którzy są młodsi, ale też starają się o wiele dłużej niż ja, i mają naturalną potrzebę postawienia granicy. W pewnym więc sensie czuję się "lucky", że u mnie ona się wyznacza sama i nie będę musiała o tym decydować. Bo byłoby to dla mnie naprawdę trudne: to co, teraz...już nie chcę? Więc... tabletki? Spirala? A czy pragnienie zniknie...?