To mu pomogę, nie jestem psychopatą bez serca. On też pewnie w ciąży będzie mi pomagał jak może. Jesteśmy przyjaciółmi, nie zostawię go na lodzie. Zdaję sobie sprawę, że skoro w końcu nastało równouprawnienie nasza sytuacja jest dziwna, ale mamy to ogarnięte.
W filmie widać, że kobieta od początku się stara, ale ma też depresję i nikt jej za bardzo nie pomaga. Więc można pociągnąć to dalej, że ona sama nie otrzymała wystarczająco miłości od swoich bliskich. I kółko się zamyka. Wiem, że jest coś takiego jak trauma pokoleniowa i nie chcę ciągnąć tego dalej i naprawdę pracuję nad syfem, który zrobiła mi matka, natomiast nijak nie wpływa to na moje nastawienie do posiadania dziecka. Wręcz dużo bardziej się przez to boję, że nie będę lepszą matką od niej i co wtedy. Na szczęście tutaj wkracza moja psycholog cała na biało i mówi, że sam fakt, że o tym myślę, sprawia, że będę lepsza, bo moi rodzice na bank o tym nie myśleli. Pocieszające, ale strach jest nadal, a przez to i niechęć do całej sytuacji