Dziękuję Ci Kochana [emoji8] staram się mieć nadzieję, ale to coraz trudniejsze...
Wiem, że było bezpośrednie zagrożenie życia, w drugim szpitalu mnie o tym od razu po badaniu poinformowali... I jeszcze nie zapomnę przy wypisie (profesor każdej kobiecie sam przynosił "do łóżka" wypis i mówił o zaleceniach, to też było mega miłe) pytam czy jakaś dieta lekkostrawna musi być czy coś, a ten do mnie "Kochanie a czy my ci żołądek wycięliśmy czy tylko życie uratowaliśmy?" [emoji1787] chyba do końca życia zapamiętam ten tekst.
W ogóle ja do lekarzy pecha miałam... 11lat wcześniej chodziłam 4dni z zapaleniem wyrostka, bo nie potrafili mnie zdiagnozować, położyli w końcu do szpitala na obserwację i godzinę później operowali, bo "to może być wyrostek, rozkroimy, zobaczymy"... Oczywiście już był w takim stanie, że w każdej chwili mógł się rozlać.
No i po tym wycięciu wyrostka nie mogłam być już u góry, bo bolało cholernie, gin odsyłał do chirurga, a chirurg do gina. Staram się sobie tłumaczyć, że przez to zarodek utknął w jajowodzie, a z lewym będzie wszystko ok jak się w końcu uda... W szpitalu mówili, że z lewym jest dobrze i nawet może przechwycić jajeczko z prawego jajnika - to naprawdę daje mi nadzieję, bo na owu częściej mnie boli z prawej niestety...