Hej dziewczyny, dawno mnie tu nie było, ale trochę mieliśmy perypetii po drodze... Ehmmm... Jak Szymek miał 3 tygodnie i 3 dni trafiliśmy na 10 dni do szpitala z zapaleniem płuc... Masakra. Ile ja przeryczalam na tym krześle w szpitalu... Juz wszystko niby dobrze a ja nadal mam wyrzuty sumienia. Mimo, że wszyscy lekarze i pielęgniarki mówili, że to częste u noworodków i ze ciężko znaleźć przyczynę... W sumie 3 sale były zapelnione noworodkami z zapaleniem płuc... Moja czy nie moja wina, ale i tak nadal przeżywam że musiał brać tak wcześnie antybiotyk... Teraz jestem tak przewrazliwiona, że w sobotę wezwałam lekarza żeby go osłuchał, bo coś mu furczalo. Na szczęście wszystko jest ok i czasami coś tam może dziecku zafurczec... Ale ja już jestem mega przewrazliwiona...
A tak poza tym to Szymek jest cudowny[emoji7] dzisiaj ma 6 tygodni i 5 dni i już niesamowicie guga, wodzi oczami za zabawkami i uśmiecha się do nas[emoji7] kochamy go nad życie[emoji7][emoji3531] ale ten czas mega szybko leci i po 6 tygodniach już się zastanawiam gdzie ta moja mała kluseczka, która była zaraz po porodzie, bo teraz to już taki niemowlaczek słodki. No i ważymy już prawie 5 kilo! Także rośniemy ładnie na śmietance od mamy[emoji39][emoji6] choć karmienie nie jest dla nas łatwe, bo mam hiperwyplyw pokarmu, niestety od początku do końca karmienia... Masakra... Czasami tryska to mleko na pół metra na prawo i lewo... No i Szymek się denerwuje łapie, puszcza pierś, dlawi się strzela mu po twarzy i do oczu.... Juz nawet mój mąż dostał po twarzy jak leżał obok[emoji23] Mam nadzieję, że w końcu to minie. Choć minęło 6 tygodni a zmiany na lepsze nie widać... Miała któraś z was taki problem???