Tekla czytałam jakiś czas temu Twoją historię na blogu. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ogromny to jest ból. Mama mojego narzeczonego straciła też bliźnięta, 2 chłopców w podobnym wieku ciąży. Nawet przed swoją śmiercią, po 60tce, gdy weszła na ten temat miała łzy w oczach. Latami zmagała się z depresją :-(
Lekarze często mają gdzieś zwykłych ludzi. Właśnie mama narzeczonego niedawno zmarła przez debili. 2 razy wzywała karetkę do domu.. Mówili, że przesadza. Zmarła rano na serce. (Miała kiedyś usuwane guzki rakowe z płuc, po paru latach zaczęło bardzo silnie boleć ją w żebrach; przez pół roku chodziła od lekarza do lekarza. Była nawet u swojego onkologa. NIKT nie zlecił jej w porę RTG. Po pół roku odesłano ją do poradni bólu, a tam po kontrolnym RTG i odesłaniu do onkologa były wielkie przeprosiny, miała w paru miejscach przerzutowe ogniska rakowe w kościach, bez szans na wyleczenie..). Boję się lekarzy - niekompetencji, olewanctwa, choć zdarzyło mi się spotkać 2 wspaniałych lekarzy, ale to w rodzinnej Bydgoszczy..
Kobietki - ja mam zawsze kremowy śluz przed @, ale dzisiaj to jakieś szaleństwo, tyle go było i rzadki taki
że aż zaczęłam dumać czy to przez Castagnus, czy to infekcja, czy to upragniona ciąża.
Lamorela - ja się z moim dziś spięłam, bo na końcówce relacji z pewnych sytuacji w pracy, powiedział "a co mnie obchodzą jakieś Zośki, Maryśki, Danuśki, jak ja nawet na oczy ich nie widziałem". Oooo, czekam tylko aż on zacznie mi opowiadać jakieś pierdoły o jakiś gostkach ze swojej pracy. A co do chorowania to jest akurat temat-rzeka. Jak on jest chory to słyszę "jak ja się źle czuję, jeszcze nigdy się tak źle nie czułem". Na wiosnę jechaliśmy koło północy do opieki nocnej, bo on miał 37'C i się ze 2 razy posrał i ze 2 porzygał..
Wykupił leki i leżą do tej pory nieotwarte. A jak ja jestem chora, to on narzeka, że ja marudzę i jestem nie do kontaktu i mam się wziąć w garść, nie przesadzać. Nic, tylko z laczka takiego w łeb trzasnąć ;-)