Kochana, dziękuje za ciepłe słowa. To prawda nie miałam łatwo. A to dopiero początki mojej historii. W skrócie: tatus- zawodowy żołnierz z pozwoleniem na broń trzymał ją w mieszkaniu. Jak rodzice się rozwodzili nie raz miałam pistolet przy skroni, bowiem mama nie chciała iść na ustępstwa i uznać że to ona jest winna rozpadowi małżeństwa. Dopiero jak nie ustąpiła do się ogarnął, ale ja psychikę mam do dziś zrytą (boje się broni nawet na filmach). No ale prócz tych akcji i skoku w bok nie mogę złego słowa powiedzieć na ojca. Wydaje mi się, że to wszystko była wina Anki, której nie podobało się, że ktoś poza nią jeszcze w życiu ojca istnieje. Niemniej o zmarłych źle się nie mówi.
Moja historia ma jeszcze w sobie prócz niedoniesionej ciąży jeszcze aspekt ex faceta. Taaaak, jak każda z nas miała kiedyś kogos przed obecnym partnerem czy mężem. Tyle że mój ex na informacje, że chce od niego odejść dostał białej gorączki i postanowił dosłownie wybić mi pomysł z głowy. Efekt - połamany nos... Jak się cieszę, że nie wyszłam za niego za mąż...
Tak, moje życie to pasmo upadków, smutków i problemów. Mama wychowywała mnie samą w biedzie i nędzy ale dobrze wychowała. Łatwo nie miałam, jednak to sprawiło, że dziś jestem silniejsza i mądrzejsza o nowe doświadczenia i życiowe lekcje. Czemu to pisze wszystko? Sama nie wiem, aby wyrzucić z siebie to co czasami jeszcze czuje? To że jestem życiowym beztalenciem? Tak, czasami się tak czuje... NIEWYSTARCZAJĄCA... Niby dlaczego - zapytacie? Gdybym była DOBRA to by ojciec mnie nie zostawił, gdybym była dobra to bym facet mnie nie pobił, gdybym była dobra, to bym utrzymała ciążę... Tak to niestety jest w naszej kobiecej psychice, że są rzeczy których żałujemy, chętnie postąpiłybyśmy inaczej gdybyśmy dostały szanse... w moim przypadku tli się nadzieja na dziecko... Choć wiem, że to nie była moja wina, to czuje się winna. Byłam niewystarczająco dobrze przygotowana lub moje ciało było niewystarczające... Żal, frustracja, złość... Przez lata zamknięta w środku ustępuje, wraz z wyrazami jakie dziś pisze...