Cześć dziewczyny [emoji8]
Obiecałam Wam wpis o mojej przygodzie ze staraniami, a historia jest dość długa, więc dopiero dzisiaj jestem w stanie ją opisać.
Mam 28 lat, w zeszłym roku odstawiłam tabletki antykoncepcyjne. Postanowiłam, że z staraniami poczekamy pół roku, bo chciałam, żeby hormonalnie wszystko wróciło do normy. Zaczęłam brać kwas foliowy no i zaczęliśmy starania. Na początku podchodziliśmy do tego na luzie, kochaliśmy się "na chybił trafił", kiedy mieliśmy ochotę. Niestety, nigdy nie byłam w stanie określić na podstawie objawów, kiedy mam dni płodne. Cykle zaczęły mi trochę szaleć i @ przychodziła między 28, a 35 dniem. Mijał miesiąc, trzy... Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie jestem w ciąży? Zaczęłam zerknać w aplikację i bardziej celować w dni płodne, które wskazywała. I nadal nic... W głowie mnóstwo pytań, dlaczego nam się nie udaje? Był płacz, frustracje. Oczywiście każda spóźniająca się @ dawała nadzieję, organizm podsyłał objawy, ale okres przychodził prawie zawsze w momencie, kiedy zamierzałam zrobić test.
Wiedziałam, że od września zmienię stanowisko pracy i będę wychowawcą najmłodszej grupy w przedszkolu. Spinałam się, że nie powinnam zaczynać nowej przygody, skoro planuję ciążę. W głowie cały czas "muszę zajść w ciążę do września"!
Zbliżało się pół roku starań. Znajoma poleciła mi specyfik o nazwie MIOSITOGYN GT (ponoć jej koleżanka starała się 9 miesięcy, poszła zaniepokojona do lekarza, który jej to polecił i szybko zaszła w ciążę), który reguluje pracę hormonalną i wspomaga owulacje. Miałam myśli, by pomału kierować się na badania w kierunku niepłodności, ale przecież wiedziałam, że tego typu badania zlecają dopiero po 12 miesiącach bezowocnych starań. Zaczęłam pić specyfik, wybrałam się na badania TSH, bo choruje na niedoczynność tarczycy. Okazało się, że mój wynik jest bliski 2,5. Endokrynolog stwierdziła, że to nie jest powód tego, że nie mogę zajść w ciążę, ale uznała, że skoro sie staramy, to trochę podkręcimy dawkę na obniżenie. Specyfik piłam miesiąc (o skuteczności mówi się po 3 miesiącach stosowania). Potem był urlop, wyjazd do Tunezji, miesiączka. Potem wyjazd nad morze. Złościłam się, że na wyjazd wypadły dni niepłodne.
W sierpniu postanowiłam skorzystać z testów owulacyjnych. Robiłam je o dobrym czasie, bo dokładnie widziałam pojawienie się dwóch mocnych kresek. Były działania intensywne i 24 sierpnia znowu przyszła @. Na dodatek robiłam reset telefonu i nie udało mi się odzyskać dostępu do aplikacji Flo. Ileś miesięcy monitorowania terminów miesiączki, itp. szlag trafił. Postanowiłam, że już jej nie instaluje i będę tylko w kalendarzu zaznaczać termin @. Teraz już bez liczenia itd.
Nadszedł ten wrzesień, o którym wspominałam wcześniej. Stałam się wychowawca grupy w przedszkolu. Miałam masę pracy, adaptacja, nowe obowiązki. Stwierdziłam, że skoro nie zaszłam w ciążę, tak jak planowałam, to mam już wszystko gdzieś. Od sierpnia specyfiku nie piłam, przestałam brać kwas foliowy, kupiłam fajki i zbuntowałam się.
Z tego wszystkiego zapomniałam nawet o czasie zrobić testy owulacyjne. Pierwszy zrobiłam dopiero 14 dc i były dwie mocne kreski. We wcześniejszym cyklu były dopiero 16 dc, więc już wiedziałam, że wszystkie moje obliczenia i to, co pokazywała kiedyś aplikacja są do d*py. Pamiętam, że to był piątek, przytulaliśmy się wtedy i tak się złożyło, że dwa dni wcześniej pod rząd też. W sobotę również na teście ovu były dwie kreski, ale wtedy przytulanie było przerwane odpoczynkiem i już niedokończone. W niedzielę test wskazywał, że jest już po owulacji. Byłam wściekła i złościłam się na mojego A., że nie wykorzystaliśmy cyklu w 100%.
Powoli zaczęłam obserwować, że dzieje się inaczej niż zawsze. Po owulacji zazwyczaj bolały mnie piersi, a im bliżej @, tym więcej wydzieliny. Tym razem było inaczej. Ponadto czułam się jak to wtedy określałam "dziwnie". Czułam, że mam podwyższoną temperaturę ciała, miałam mniejszy apetyt. Stwierdziłam, że to pewnie stres w związku z nowym stanowiskiem w pracy. Ale to nie mijało. Kiedy zbliżał się termin @ zaczęły boleć piersi, jakoś później niż zwykle. Ból był inny i zmienny z lekkim swędzeniem. Wydzieliny brak, a zawsze przed okresem było jej sporo. Zaczęłam coś podejrzewać. Właściwie wiedziałam już, że coś się zadziało. Nie czekałam do terminu @, test zrobiłam 3 dni przed bardzo wcześnie rano. Wtedy zobaczyłam jakiś cień cienia, ale chyba uznałam, że mi się wydaje i test wyrzuciłam. Chyba nie za bardzo kontaktowałam o tak wczesnej porze [emoji2] Poszłam dalej spać, a gdy wstałam, wyjęłam test z kosza no i cień nadal był. Nie wiedziałam, czy taki wynik jest w ogóle miarodajny. W niedzielę zrobiłam kolejny test, cień był mocniejszy.
Następny zrobiłam w dniu spodziewanej miesiączki i wtedy już nie miałam wątpliwości [emoji3590] Bety nie robiłam, to moja 1 ciąża i nie mam na swoim koncie żadnych historii. Do lekarza poszłam w 6 tygodniu i ujrzałam serduszko. Dziś kończę już 9 tc [emoji3590]
Dziewczyny, chciałam Wam swoją historią pokazać, jak bardzo w staraniach robi nasza głowa... Tak się spinałam, że muszę zajść w ciążę przed wrześniem, a gdy ten miesiąc nadszedł totalnie odpuściłam i właśnie wtedy się udało. Wcześniej też wydawało mi się, że odpuszczam ale dopiero we wrześniu poczułam na 100%, że coś mi się odblokowało. Tak naprawdę był to miesiąc, w którym staraliśmy się najmniej, a się udało [emoji3590] Wcześniej praktykowaliśmy przytulanie co około drugi dzień, bo tak ponoć wzmacnia się nasienie. No a jednak udało się w cyklu, kiedy przytulanie było kilka razy pod rząd.
Życzę Wam wszystkim powodzenia, uda się każdej [emoji307] I jeśli ktoś ma wątpliwości, polecam testy owulacyjne, one pomagają ustalić rzeczywisty termin owulacji.
Trzymam za Was kciuki [emoji110][emoji8]
Ale się rozpisałam [emoji2]