reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Służba zdrowia - historie

Czytam i płacze 😢 przerażają mnie Wasze historie i to że ktokolwiek musiał coś takiego przejść.

A jednocześnie szlag mnie trafia, że spora część nie wspomina porodu z łezką w oku tylko wypiera z podświadomości. To powinien jeden z piękniejszych dni w życiu a nie trauma do końca życia. Strasznie mnie to smuci
Ja mówię, że ten dzień to był najgorszy i najlepszy dzień w moim życiu.
 
reklama
Szłam z dwójką i szła para i on do niej "taka młoda i już dwójka". Pierwsze urodziłam jak miałam 29 lat 🤣
U mnie jest z kolei "problemem" bo prowadzę dwójkę maluchów (3 lata i 17 miesięcy) a sama idę z brzuchem. Nawet kilka razy zostałam opisana jako "efekt 500+". Jakby za te grosze dało się dziecko utrzymać 🤦
 
Akurat porody wspominam bardzo miło i chętnie. Dużo się też śmieję. Przy każdym miałam fajne położne. Przy drugim za bardzo nie poznałam jej, bo byłam na porodówce 10 minut.
 
Z wiekiem mam to samo, mam 24 lata, mój syn 2. Tylko, ze wyglądam jakbym nawet 18 nie miała. Każdego dnia spotykam się z krytycznym spojrzeniem ludzi, głupimi komentarzami właśnie typu "dzieci maja dzieci". Na początku było mi trochę przykro, bo kocham moje dziecko najbardziej na świecie, wiec jakie to ma znaczenie ile mam lat, ale teraz po prostu to olewam, co nie zmieni faktu, ze nie rozumiem czemu ludzie maja poczucie, ze musza skomentować czy się krzywo popatrzeć przecież to nie ich życie i nic o mnie nie wiedza. 🙄
Wszędobylska krytyka wszystkiego i wszystkich
Ciągle i na każdym kroku
Każdy mądrzejszy i lepszy kto nie w Twojej skórze
 
Opowiem Wam moją historię z lekarzem.
Kilka lat temu zgłosiłam się na badanie, kolonoskopie.
Założyli mi wenflon. Badanie miałam mieć o 8 faktycznie weszłam do gabinetu o 10, już mniejsza o to. Jak się potem okazało inny lekarz miał przeprowadzić badanie, a tego ściągnęli po dyżurze, przez co już był obrażony.
Przyszła moja kolej. Wchodzę. Dostałam spodnie do przebrania. Pan doktor od początku miał ale , a że źle leżę, że tyłek nie tak wypięty. Ale skąd mogłam wiedzieć jak się mam ułożyć, skoro nie dostałam instrukcji, po drugie pierwszy raz wykonywano mi takie badanie.
Miałam dostać lek znieczulający, a przez całe badanie nic nie dostałam, upominałam się. Pan doktor rozpoczynając badanie nawet mnie nie uprzedził , tylko od tak wpakował mi paluchy wiadomo gdzie. W oczach momentalnie łzy. Dotknął mnie pare razy po wargach sromowych. Byłam tak przerażona, że nie potrafiłam zareagować. Przy badaniu kolonoskopem wpuszczając powietrze kazał mi trzymać sobie brzuch żebym nie czuła tak bólu. Po badaniu kazał się ubrać i wyjść. Wynik przekazał przez ręce pielęgniarki. To od niej dowiedziałam się, że pod czas badania usunął mi polipa z jelita. Była zdziwiona, że nic mi o tym nie powiedział. Żadnych zaleceń, ani nic. Zero. Polip także nie został wysłany na dalsze badania..Dodam, że lekarz przez całe badanie nie miał żadnej odzieży ochronnej , tylko założone rękawiczki ochronne...

Jaki jest wniosek, w każdej specjalizji i nie ważne czy to pielęgniarka, lekarz itd. są osoby cudowne, empatyczne bez względu czy to NFZ czy prywatnie. Ale można też trafić na osoby po prostu złe, wykonujące swoje obowiązki za karę. Na czym my nie powinniśmy cierpieć oczywiście.
Szacunek za szacunek.
 
Akurat porody wspominam bardzo miło i chętnie. Dużo się też śmieję. Przy każdym miałam fajne położne. Przy drugim za bardzo nie poznałam jej, bo byłam na porodówce 10 minut.
Ja na szczęście też. Ale tylko i wyłącznie dlatego, że wybrałam sobie szpital.

W moim mieście tak się napatrzyłam i nasłuchałam, że byłem przerażona ewentualnością porodu w tym miejscu.
 
reklama
Opowiem Wam moją historię z lekarzem.
Kilka lat temu zgłosiłam się na badanie, kolonoskopie.
Założyli mi wenflon. Badanie miałam mieć o 8 faktycznie weszłam do gabinetu o 10, już mniejsza o to. Jak się potem okazało inny lekarz miał przeprowadzić badanie, a tego ściągnęli po dyżurze, przez co już był obrażony.
Przyszła moja kolej. Wchodzę. Dostałam spodnie do przebrania. Pan doktor od początku miał ale , a że źle leżę, że tyłek nie tak wypięty. Ale skąd mogłam wiedzieć jak się mam ułożyć, skoro nie dostałam instrukcji, po drugie pierwszy raz wykonywano mi takie badanie.
Miałam dostać lek znieczulający, a przez całe badanie nic nie dostałam, upominałam się. Pan doktor rozpoczynając badanie nawet mnie nie uprzedził , tylko od tak wpakował mi paluchy wiadomo gdzie. W oczach momentalnie łzy. Dotknął mnie pare razy po wargach sromowych. Byłam tak przerażona, że nie potrafiłam zareagować. Przy badaniu kolonoskopem wpuszczając powietrze kazał mi trzymać sobie brzuch żebym nie czuła tak bólu. Po badaniu kazał się ubrać i wyjść. Wynik przekazał przez ręce pielęgniarki. To od niej dowiedziałam się, że pod czas badania usunął mi polipa z jelita. Była zdziwiona, że nic mi o tym nie powiedział. Żadnych zaleceń, ani nic. Zero. Polip także nie został wysłany na dalsze badania..Dodam, że lekarz przez całe badanie nie miał żadnej odzieży ochronnej , tylko założone rękawiczki ochronne...

Jaki jest wniosek, w każdej specjalizji i nie ważne czy to pielęgniarka, lekarz itd. są osoby cudowne, empatyczne bez względu czy to NFZ czy prywatnie. Ale można też trafić na osoby po prostu złe, wykonujące swoje obowiązki za karę. Na czym my nie powinniśmy cierpieć oczywiście.
Szacunek za szacunek.
Mojej mamie obrażony lekarz na sor tak podkręcił kroplówkę, że mało przytomności nie straciła (wie, że puścił ja "za szybko" bo po czasie słyszała rozmowę pielęgniarki i sanitariusza). Jak zaczęła odpływać i mężczyzna obok narobił rabanu, to dopiero zaczęli dookoła niej latać jak poparzeni.

Lekarz miał focha, bo po 10 h czekania z bólem nerwu twarzowego śmiała zapytać kiedy w końcu ktoś ją zbada bo już nie może tego bólu wytrzymać. Lekarz neurolog był na sorze, więc nie jest to kwestia, czekania aż zejdzie z oddziału na konsultację. I nie było nikogo więcej do neurologa. Moja mama była jedyna. A wizyta w gabinecie trwała 5 minut.
 
Do góry