Ja np na moja mame zupelnie nie moge liczyc. 3 lata temu zachorowala na raka piersi, po rocznym leczeniu (chemia, radio i usuniecie guzka) byla juz zdrowa. Ona zawsze byla egoistka (tak wiem jakie to przykre i zenujace pisac to o wlasnej matce), ale po zakonczeniu leczenia przechodzi sama siebie.. Kupuje lepsze rzeczy (kosmetyki czy jedzenie) bio eko itd ale nikt nie moze ich tkac, bo sa tylko dla niej, do pracy nie chce jej sie wracac (choc jest zupelnie zdrowa i sprawna), bo ona przemeczac sie nie chce, w domu tez nie ogarnia bo nie twierdzi ze nie moze sie przemeczac, nie wspomne o tym jaki gruby hajs wydaje na rozne cudownie leczace suplementy. Kiedy czasami cos przebaknelam ze mam mdlosci (w 1 trym.), czy ze biodra mnie bola i nie moge chodzic (teraz
) odpowiadala marudzeniem jak to jej zle. Przeciez ciaza to pikus-ona to NAPRAWDE ma ciezko
I jeszcze jej roszczeniowa postawa, jako babcia ma prawo do tego i owego... coz.. ostatnio zebralam sie w sobie i powiedzialam co myle- nie odzywa sie od tygodnia.
A teraz troszke pozytywniej: myslalam, ze tylko ja mam takie "przeboje" w zyciu z niewlasciwymi ludzmi.. ze znajomymi ktorzy przestaja sie odzywac bo cos sie nam uda a im nie, kolezanki ktore obgaduja na prawo i lewo itd itp i podobnie jak Basia, wszystko zmienilo sie przy moim mezu, zastepuje mi wszystko
nawet przyjaciolke (wie czym rozni sie serum od kremu, i takie tam babskie sprawy ktore faceci maja gdzies), nie wyobrazam sobie zakupow bez jego porad
dzielnie znosi moje marudzenie, i to jaka jestem teraz nieogarnieta. Chociaz czasami jeszcze jest mi przykro ze jestesmy zdani na siebie, ale radzimy sobie z tym (rodzina jest 1000km od nas, znajomych praktycznie po wyjezdzie nie mamy)
Z taka grupa wsparcia jaka mamy tutaj, kazda z nas da sobie rade