Anna - to faktycznie mocno traumatyczne przeżycia. Wydaje mi się, że nie masz racji odnośnie niechęci męża. Gdyby miał problem z tym, że Max nie jest jego dzieckiem to by się z Tobą nie związał wtedy. Może problem polega w mentalności, to jest taka za przeproszeniem ruska dusza, że miejsce żony i dzieci jest w domu? Trzeba im wałkować i wałkować, i powtarzać po milion razy, że podstawą w każdym związku jest dialog, trzeba rozmawiać o swoich oczekiwaniach i wymaganiach, faceci tak naprawdę są prości, nie domyślą się sami z siebie o co nam chodzi i o co znowu fochamy :-) Im trza prosto z mostu, dosadnie i bez ozdóbek.
A może spróbuj sobie podszkolić włoski, Max chodzi do włoskiej szkoły to pewnie ładnie mówi, ściągnij sobie jakiś program do nauki włoskiego, rozmawiaj z synkiem po włosku, to taki ładny i melodyjny i wcale nie za trudny język, zresztą pamiętaj, nie musisz mówić ładnie i gramatycznie od razu, Włoch zrozumie o co Ci biega :-)
Kami - ja mam hopla na punkcie Grecji :-) Języka też się uczyłam, całkiem nieźle mi to nawet szło tylko niestety przerwałam i teraz to już mało co pamiętam :-)