Ja już wiem, że o słodycze będę się kłóciła z rodziną. Będę się też kłóciła o to, co dziecko może jeść, a czego nie. Co ja mogę jeść, a czego nie, bo chce karmić piersią. Już samo posiadanie psa przekonało mnie, że będę miała z moimi ciężką przeprawę. Pies nie może jeść czekolady, co dostaje od mojej mamy? Czekoladę (całe szczęście kawałek). Pies nie może dostawać nic że stołu i jak coś robimy w kuchni. Co dają mu rodzice? To, co mają pod ręką, oczywiście, jak nie patrzymy. Pies nie może smażonej ryby na wigilii. Co mówi mój dziadek pod nosem do psa? I tak Ci dam, jak nie będą patrzyli. A potem Pies cały dzień ma sranie i rzyganie albo nie daje nam spokoju, kiedy my coś jemy. Tyle miesięcy szkolenia i przestrzegania naszych postanowień, zasad, zmarnowane jednego dnia, jak coś dostanie ze stołu. Nic mnie tak nie wkurza, jak brak szanowania czyjegoś zdania. Kiedy słyszę "on tego nie może, bo..." to choćby skały srały to ja tej osobie/psu/dziecku tego nie dam. Oczekuje od innych tego samego. Ale oczywiście każdy jest specjalistą od wszystkiego i wie najlepiej. Uh. Oburzyłam się.