reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpniowe mamy 2022🙂

Myślę, że jakby Twoje dziecko zachorowało po urodzeniu to raczej nie oddałabyś go do ośrodka tylko zacisnęła zęby i robiła co w Twojej mocy. Możesz nie chcieć takiego dziecka, ale myślę, że jak większość osób stających przed obliczem choroby bliskiej osoby dałabyś radę.
Ale szarcia nie mówi o chorobie dziecka które już jest. Mówi o wadliwym zarodki / płodzie i jaki scenariusz jest w tym momencie (dla niej) lepszy. Ja w 100% podzielam jej zdanie bo i wolalabym w przypadku np wady genetycznej poronić i zdecydowałabym się na terminację jeśli bym się o wadzie dowiedziała.
 
reklama
Ale szarcia nie mówi o chorobie dziecka które już jest. Mówi o wadliwym zarodki / płodzie i jaki scenariusz jest w tym momencie (dla niej) lepszy. Ja w 100% podzielam jej zdanie bo i wolalabym w przypadku np wady genetycznej poronić i zdecydowałabym się na terminację jeśli bym się o wadzie dowiedziała.
Odniosłam się tylko do zdania, ze nie byłaby w stanie zająć się chorym dzieckiem. Czy jest chore od urodzenia czy zachoruje po roku czy jeszcze pozniej to nie ma znaczenia. O poglądach nie próbuję dyskutować, każdy ma własne sumienie i zna najlepiej swoją sytuację.
 
Witam się po świętach 😘
Ooo mateńko!!! Ale jestem najedzona. Normalnie patrzeć na jedzenie mi się nie chce. 😅

Widzę, że bardzo ciężkie tematy były poruszane. Bardzo to przeżywam. Każde wasze doświadczenie ze stratą, każda wypowiedź jest cenna i każda przerażająca. Jestem można powiedzieć świeżo po stracie i moje odczucia są ciężkie czytając takie smutne historie. Wybaczcie, ale ja się na ten czas nie będę w to zagłębiać. Kurczowo się trzymam myśli, że w nowym roku donoszę i urodzę zdrowe dziecko. 🙏🙏
 
Też strasznie się boje ciąży ulokowanej w bliźnie po CC🥺🥺
Mi gin już potwierdził, że jest daleko od blizny. Ale rozumiem Twój strach.
Dziewczyny życzę Wam zdrowych, wesołych świąt 🎄❤️ dużo miłości i radości, a także samych przyjemnych i bezproblemowych ciąż.


Mam od kilku dni takie mdłości i wymioty, że nie mogę funkcjonować 😭 jestem załamana.. wstaje rano i wymiotuję, cały dzień okrutne mdłości i czasem też wymioty.. ale apogeum jest wieczorem. Nawet patrzenie na telefon, tv czy komputer powoduje u mnie odruch wymiotny.
nie miałam tak w żadnej z poprzednich ciąż.
Ja mam tak cały czas. Nawet teraz nadrabiając musiałam się położyć, żeby dać radę.
Hej Dziewczyny, witam się nieśmiało po ponad roku starań. Obecnie 6tc. Usg w połowie stycznia. Jestem po jednym porodzie, nieplanowanym cc, w 2019r.
Dołączam do tych, które również obawiają się o ciążę ulokowana w bliźnie po cc 😣 mam nadzieję, że za 3 tyg usłyszę same dobre nowiny 🙏
Narazie bez większych dolegliwości, podobnie jak w pierwszej ciąży popołudniami zaczyna mnie męczyć spanie.
Pozdrawiam ciepło i życzę zdrówka ❤
Witam.
Chciałam się pożegnać. Niestety przy obiedzie mocno zabolał mnie brzuch i zaczęłam krwawić. Leciały same skrzepy i teraz mam jakby normalna miesiączkę. Zycze wam ciąż bez przebojów i zdrowych slicznych bobasków.
Bardzo mi przykro 😔
Powiem wam, że podświadomość jest tak złośliwa. Dziś jestem na etapie kiedy mniej więcej w poprzedniej ciąży zatrzymało się serce. Oczywiście całą noc miałam okropne sny. Podam jeden dla przykładu: podczas usg na ekranie zaczął spadać puls zarodka i spadło do zera i było po wszystkim. Niby w ciągu dnia człowiek o tym nie myśli ale po takiej nocy to ciężko
Ja na tym etapie miałam laparo...
Ja dzwoniłam na sor, powiedzieli zeby przyjechać i sprawdzić czy się wszystko oczyściło. Ja mam roczne dziecko pod opieką i nie mam go z kim zostawić.. Jutro jadę po prostu do zwykłego ginekologa. Gdyby to było tylko krwawienie to bym jechała natychmiast do szpitala, jednak to były kawałki(nie opiszę, bo wasz stan zabrania się denerwowac). To sie stało nagle, silne kłucie w brzuchu, ból pleców na dole i zdążyłam dać 3 kroki..
Niestey historie poronień są bardzo częste, coraz więcej znam ludzi którzy nie mogą mieć dzieci.. U mnie to był 6 tydzień i próbuje sobie tłumaczyć, ze lepiej tak niż w 6 miesiącu.
Przykro mi...
Ja mam już 2 dzieci więc może mi łatwiej mieć taki pogląd. Pewnie inny miałabym gdybym starała się długie lata o dziecko i bym poroniła. Kazda z nas przechodzi to inaczej. Macie rację. Ja na ten moment czekam do 12 stycznia. Wtedy będzie moja chwila prawdy. Czy jest zarodek czy puste jajo.
W zeszłym roku poroniłam w 9 tygodniu ciąży we wrześniu. Nie planowałam ciąży teraz zresztą też nie, ale wtedy mieliśmy świadomość że mam okres płodny. Tydzień po spoóźniajacym się okresie zrobiłam test i wyszły 2 grube krechy. Najpierw szok, niedowierzanie, płacz gdzie umiejscowimy w naszym mieszkaniu dziecko, że miałam dostac awans, że to nie jest dobry czas. Potem ochłonęłam i poczułam radość że będę mogła poczuć jeszcze raz te kopnięcia w brzuchu, że pójdę na zwolnienie trochę odpocznę . Po pierwszej wizycie w 7tc2 dniu wyszłam skołowana, bo już wiedziałam że coś jest nie tak. Ciąża młodsza o 2 tygodnie . Brak zarodka. Lekarz nic nie powiedział że jest nie tak, normalnie dał skierowania na badania założył kartę ciąży. Niestety do kolejnej wizyty nie dotrwałam. Zaczęłam plamić, bolało mnie podbrzusze. Pojechałam na następny dzień na SOR a lekarz w trakcie badania USg stwierdził że on nic nie widzi. Dał wybór albo kładą mnie na oddział albo idę do domu. Wybrałam dom , po powrocie się rozkręciło. Ponad tydzień krwawiłam ze skrzepami i po tygodniu miałam kontrolę u swojego lekarza. Sprawdził że wszystko dobrze samo się oczyściło. Nie powiem przeżyłam to i przez kilka następnych miesięcy bardzo chciałam być znowu w ciąży, ale mąż nie chciał. Potem już mi totalnie minęło , bo po pierwsze wiek już nie ten, mam problemy z kręgosłupem się okazało, niedoczynność tarczycy, IO więc naprawdę odpuściłam sobie kolejne dziecko. Tym bardziej że nie mam wsparcia w mężu.
Ja się tak bałam, bycia w domu z tym wszystkim, że wybrałam szpital i nie żałuję.
Hej dziewczyny, ja idę jutro na wizytę; miałam iść 3 stycznia, ale w związku z tym, ze już biorę heparynę muszę w miarę szybko stwierdzić, czy pęcherzyk jest dobrze ulokowany. To będzie 6 tyg równo, ale ze mam długie cykle to myśle ze tak Ok 5+3. Trzymajcie kciuki, bo jestem po poronieniu i kłuje mnie w podbrzuszu. Oczywiście emocje są. Czy któraś z Was jutro tez ma wizytę?
Ja mam.
Jeśli przed zabiegiem powiedz, że chcesz żeby zabezpieczyli "materiał" do badań, to jeśli się uda (bo we wczesnej ciąży może polecieć wszystko) dostaje się wynik z oznaczeniem płci i na życzenie akt zgonu. Można wtedy pochować płód lub jeśli nie jest to możliwe, można pochować coś symbolizującego stracone dziecko. Ja miałam taką propozycję, i tak mi mówiła psycholog w szpitalu, że niektórzy tak sobie radzą z żałobą.
Mi tylko piguła podetknęła kartkę i mówi że jak podpisze to idzie do utylizacji. Podpisałam. Pod wpływem chwili. Czy zrobiłam dobrze czy nie nie wiem do teraz.

Cześć dziewczyny!
Witam się po świętach.
Dzisiaj wizyta kontrolna po pobycie w szpitalu…
Od rana nie mogę znaleść sobie miejsca a wizyta dopiero o 16:00… 🙈
Ja dzisiaj na 16.20

Miłego dnia babeczki.
 
Mi gin już potwierdził, że jest daleko od blizny. Ale rozumiem Twój strach.

Ja mam tak cały czas. Nawet teraz nadrabiając musiałam się położyć, żeby dać radę.

Witam.

Bardzo mi przykro 😔

Ja na tym etapie miałam laparo...

Przykro mi...

Ja się tak bałam, bycia w domu z tym wszystkim, że wybrałam szpital i nie żałuję.

Ja mam.

Mi tylko piguła podetknęła kartkę i mówi że jak podpisze to idzie do utylizacji. Podpisałam. Pod wpływem chwili. Czy zrobiłam dobrze czy nie nie wiem do teraz.


Ja dzisiaj na 16.20

Miłego dnia babeczki.
Masakra. U mnie było całkiem inaczej. Na szpital trafiłam w sobotę popołudniu. Po potwierdzeniu obumarcia płodu dostałam leki na uspokojenie i rozmawiały ze mną dwie położne. Wytłumaczyły co i jak, dały ulotkę do poczytania i miałam czas do następnego dnia. W biedzielę rano jeszcze pytał lekarz na obchodzie jaką podjęłam decyzję i jeszcze jak leżałam pod kropłówką to położne zaglądały i pytały kilka razy czy nie zmieniłam zdania bo muszą być pewni. W sumie i tak zabezpieczyli wszystko i jak się obudziłam to ostatni raz zapytali co mają zrobić. Ale my chcieliśmy nie myśleć, szybko zapomnieć.
 
Odniosłam się tylko do zdania, ze nie byłaby w stanie zająć się chorym dzieckiem. Czy jest chore od urodzenia czy zachoruje po roku czy jeszcze pozniej to nie ma znaczenia. O poglądach nie próbuję dyskutować, każdy ma własne sumienie i zna najlepiej swoją sytuację.
Ale są tez rodzice których realnie przerasta opieka nad chorym dzieckiem. Także takim które zachorowało po urodzeniu. Nie ma co z tym polemizować.
 
Ale są tez rodzice których realnie przerasta opieka nad chorym dzieckiem. Także takim które zachorowało po urodzeniu. Nie ma co z tym polemizować.
Większości jest trudno, ale tych, których to przerasta jest niewielu. Nie mam zamiaru nikogo do niczego przekonywać, chciałam napisać tylko, że mamy w sobie więcej siły niż nam się wydaje, więc argument, że nie da się rady często nie jest prawdziwy.
 
Ja też poroniłam dwa razy. To moja trzecia ciąża i oczywiście w strachu.
Pierwsza ciążę poroniłam w szpitalu, ale dosyć późno, bo zaraz po prenatalnych 11+6. Krwawienie było duże, dlatego miałam łyżeczkowanie.
Druga ciążę, bardzo młoda, chyba 5 czy 6 tydzień, ale było widać pęcherzyk na USG, poroniłam w domu. Jak zwykły okres. Oglądałam seriale i leżałam. Zero stresu, dlatego polecam zostać w domu przy wczesnej ciąży. Ale byłam cały czas w kontakcie z ginekologiem. Po miesiączce pojawiłam się na kontrolę. Gdyby pojawiła się gorączka powyżej 38 i/lub mocne krwawienie (więcej niż 1 dużą podpaska na 2 godziny) to miałam od razu jechać na sor.
Dla mnie pierwsze poronienie było traumą, ale widziałam na usg rączki i nóżki i prenatalne wyszły ok, z drugim było łatwiej się pogodzić - byłam nauczona doświadczeniem. Chociaż uważam że każda strata jest tak samo ważna. Czy to 6 czy 16 tydzień.

Ja też biorę heparynę i mi pomaga zebranie fałdu skóry i powolne wkłucie, potem powolne uwolnienie płynu i powolne wyjecie igły. Mam siniaki ale takie małe żółte. Czasem trafi się mały krwiaczek.
 
reklama
Ja dzisiaj mam wizytę i rano badania robiłam. Powoli pojawiają się już w systemie ale wydaje mi się że nie wszystkie mam zrobione. Głupia i nieprzytomna rano dałam babeczce w lab kartkę od gina i nie sprawdziłam czy wszystko zleciła. Kurka blada.
 
Do góry