Bardzo dziękuje za wszelkie gratulacje! ;* Niestety nie dam rady teraz odpisać każdej z osobna... Dziś o 7.30 wzięli mnie na ktg, już na wstępnie nie spodobało im się moje ciśnienie. KTG małej bez zmian czyli za wysokie. Zrobili mi EKG złe, do tego sprawdzili jak wody płodowe i się okazało, ze już się sączą, ale tak naprawdę nie wiadomo od kiedy, bo ja nic zbytnio nie zauwazylam, a ostatnie takie badanie miałam w poniedziałek i nie wiadomo jak długo już to trwało, bali się żeby jakies zakażenie się nie wdało do srodka czy bakteria, na co przed wszystkim dali antybiotyk w kroplowce. Do tego waga małej. Podjęli decyzje, ze trzeba dziś ciac. Dobrze, ze już wczoraj nie bralam zastrzyku z heparyna. Sama cesarka nie trwała długo, muszę przyznac ze w szoku byłam, ze tak szybko mała była już z nami, najdłużej z tego wszystkiego trwało przygotowanie do operacji. Zaciągnęli koterke, przyszedł mąż, chwila i usłyszałam płacz małej. Wzięli ja na chwilkę i zaraz przyłożyli obok mnie, najgorsze ze nie mogłam jej nawet pogłaskać
bo do obu rak miałam jeszcze popodlaczane różne sprzęty. Tata poszedł z położna i mała do innej sali na ważenie, mierzenie itd. a mnie jeszcze zamykali i dołączali wszystko. Nic za wiele nie mogę zrobic za wiele przy małej. Ale najwazniejsze ze mąż jest ze mną, to we wszystkim mi pomaga. Może zostać nawet na noc zrobili nam 'rodzinne lozko' połączyli dwa i tak mamy 'rodzinna sale' Przed chwila pomogli mi wstać, troche mnie umyli i pozwolili na szybka toaletkę twarz, żeby, włosy ogarnelam. Marzy mi się normalny prisznic i mycie głowy, ale z tym muszę poczekać przynajmiej do jutra. Malutka jest taka urocza, prawie nie płacze. Mam nadzieje, wszystko będzie w porządku i szybko wrocimy do domku