madziula92
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 2 Marzec 2018
- Postów
- 1 637
D-dimery podwyższone. Biorę mnie transportem do innego szpitala na konsultacje kardiologiczne (tu nie ma oddzialu kargiologicznego).
Trzymaj się i dawaj znać :*
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
D-dimery podwyższone. Biorę mnie transportem do innego szpitala na konsultacje kardiologiczne (tu nie ma oddzialu kargiologicznego).
To tak trochę jest niestety ciężko kiedy zamiast skupić się na sobie bo taka kolej rzeczy dzieci muszą ciągnąć problemy rodziców i chyba cała przeszłość. Wiem coś o tym choć rozpisywać się nie będę na ten temat.
Jeśli chodzi o was to uważam że dopóki jesteście jeszcze młodzi i macie kontrolę nad wszystkim oboje udajcie się do odpowiedniej osoby, która widzi wszystko zewnatrz i może wam pomóc. Dobrze że walczycie ale pewnie oboje macie ciężkie czasy dzieciństwa za sobą a wiem po sobie że takie dzieci walczą w swoim dorosłym życiu z wieloma rzeczami do końca swoich dni bardziej niż osoba która ma wszystko jak trzeba.
Najgorsze jest w tym wszystkim że człowiek choćby chciał się oddzielić od wszystkiego i zostawić "samolubnie" za sobą to po prostu robią się dziwne wyrzuty sumienia, które masz wobec mamy i jej pomagasz na swoje możliwości.
To są ciężkie decyzje, ciężkie sprawy dla głowy przeciętnej osoby. Wydaje mi się że żeby nie popełniać błędów w których się wychowywano najlepiej będzie jak oboje właśnie traficie na bardzo dobrego specjalistę psychologa czy psychiatrę.
Życie jest ciężkie dla niektórych niestety ale pomoc takich osób nie jest niczym ujmującym.
Dziękuje :-*Kochana po pierwsze mocno cie tule..
Po drugie.. kazdy popelnia bledy mlodosci, a czasem i w poznym wieku.. dobrze ze to rozumiesz i wiesz ze zle robilas i wiesz takze ze musisz pomoc mu wyjsc z tego.. jak bedziecie na swoim duzo sie zmieni.. musisz patrzec na was, my tez pomagalismy rodzinie meza i jak nas traktuja? Jak powietrze ale to dobrze bo mamy siebie ,ale mniejsza z tym.. Kamila musisz wspierac,tymbardziej ze zaczyna pic.. a od piwa i klopotow sie zaczyna.. powiedz mu ze za kazda mysl o piwie czy alkoholu lub zamiast kupowania tego.. niech odklada na was ,dla malej np zeby cos jej kupic.. podbuduj go,powiedz ze bedziesz z niego dumna gdy nie wypije a odlozy dla malej.. np na lepszy start w zyciu
Co do matki.. no wierze ze ci przykro bo jej pomagaliscie.. ale niestety bliscy moga zawiesc i wiem ze to boli.. a ma mama gdzie mieszkac gdy was eksmituja? Szczerze mowiac chyba skupilabym sie na swojej rodzinie,jesli matka nie rozumie ze nie macie jak jej pomoc.. moja mama jest inna ,wiec w tym az tak ci nie pomoge przezylas bardzo duzo wiec jestes silna osoba i wierze ze sobie poradzisz :*
Wiem, że forum brzuszkowe , zwłaszcza tak publiczne, to nie odpowiednie miejsce na tego typu wpis. Ale już sama od popołudnia po prostu nie wiem co ze sobą zrobić. A na tyle Was poznałam , że Wiem , że mnie nie wyśmiejecie , nie będziecie oceniać. Niestety nie mam nikogo kogo mogłabym się doradzić. Nie chcę żeby ktoś z rodziny wiedział o tym problemie, a nie jest to błaha sprawa. Jest mi bardzo wstyd przed Wami ale chyba jesteście moja ostatnia deska ratunku więc nie będę nic ukrywać, powiem wszystko a może będzie któraś z was w stanie mi pomoc, czytałam po internecie ale nic sensownego nie znalazłam. Nawet nie wiem od czego zacząć..
Może od tego , że kiedyś bylam troszkę słaba psychicznie. Miałam "przyjaciółkę" która strasznie mieszała mi w głowie. Kłóciłam się z rodziną, zwłaszcza z mamą. Uciekałam z domu, wracałam pijana. Miałam różne depresję, płakałam, robiłam sobie krzywdę. Przypalalam się papierosem, cielam się. W najgorszych momentach życia, poznałam Kamila. To dzięki niemu wyszłam z tego wszystkiego, choć zanim do tego doszło, dużo przeszedł, dużo widział i wiele lez wylał. Aż sama się sobie dziwię , że rok czasu kiedy go olewalam, robiłam złe rzeczy ciągle starał się być przy mnie, nie odwrocil sie nawet jak go wielkorotnie uderzylam, czy zwyzywalam. Sama siebie nie kontrolowałam.
Po roku czasu zaczęliśmy żyć wspólnie, jak należy. Trwał taki spokój 3 lata. Rok temu w maju okazało się , że jestem w ciąży. Nie chciałam tego dziecka, choc od zawsze miałam instynkt macierzyński, w wannie siedząc pół nocy z moim, rozmawialiśmy i rozmazalismy o dziecku. Wymyślaliśmy imiona i myśleliśmy , jak to by było jak miałabym już brzuszek, jak by córka lub synek na czworaka szedł do nas , jak byśmy byli we trójkę w naszym wspólnym mieszkaniu. Chyba przyszły mi obawy, stres i stąd moja kolejna depresja związana z niechcianym dzieckiem. W dodatku to był pierwszy miesiąc kiedy Kamil zaczął wyjeżdżac za granicę. Nie było go 5 tygodni , jak wrócił wszystko u mnie wróciło do normy. Cieszyliśmy się z naszego dziecka. Byliśmy po prostu szczęśliwi. Aż do kolejnej wizyty kiedy okazało się , że serduszko naszego dziecka nie bije. Byliśmy bardzo załamani , nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. Tym bardziej , że on musiał wracać a ja zostałam w szpitalu sama. Czekałam na zabieg. Po mału doszłam do siebie. Przyszły wakacje. Postanowiliśmy wyjechać na tydzień. Wybawilismy sie, poopalalismy, poplywalismy, po prostu odpoczywaliśmy. Aż pewnej nocy coś mi odbiło. Była duża awantura, Kamil nie potrafił mnie ogarnąć, prawie złamałam mu palce w drzwiach, podrapalam buzie. Zatrzasnęłam się w łazience i próbowałam powiesić. Cudem otworzył drzwi i skończyło się wszystko jak powinno. Bardzo płakał. Nie zapomnę widoku jego żalu, smutku i strachu. Po tym wydarzeniu już nigdy więcej nie zrobiłam sobie lub jemu krzywdy. Zrozumiałam , że po prostu tak nie można. Że nie mogę się poddawać i muszę walczyć o nas. Minęło kilka miesięcy i w listopadzie okazało się ,że jestem w ciąży. Mieszkanie pomału się remontowalo, my żyliśmy w zgodzie. Oczekiwaliśmy na nasze maleństwo z miesiąca na miesiąc.
Doszedł kolejny problem. Mój ojciec. Przez niego też miałam głupoty w głowie. Byłam i jestem nerwowa, dużo przez niego przeszłam.
Alkoholik, który od lat poniewierał matka. Nas nigdy nie uderzył. Ale codziennie pil, miesiąc spokoju i dwa miesiące awantur. Kłócił się z mamą, wielokrotnie uderzył, psychicznie wykańczał. Co chwila policja w domu i wstyd wśród sąsiadów. Wyprowadził się w grudniu. Nie utrzymuje z nim kontaktu.
Rodzice są już po rozwodzie. Jakieś dwa miesiące temu, przyszło pismo, że mamy się wynieść z mieszkania bo jest tak zadłużone. Ojciec doprowadził do tego , że jest ok. 30tys długu. Mama starala się jak mogła całe życie. Nie miała ojca , a mama zmarła jak moja ledwo skończyła 18 i była w pierwszej ciąży, która i tak ledwo donosiła przez nerwy i bicie ojca. Co chwilę nabierała nowych pożyczek i kredytów. Poplątala się w to strasznie. Wychodząc z jednego długu , popadała w kolejny. Tak jest do dzisiaj a ona to kłębek nerwów i żyje na resztkach sił.
Miesiąc temu odebraliśmy kolejne pismo, że jeśli zapłacimy 10tysiecy to resztę rozłożą na raty. Ale skąd z dnia na dzień znaleźć 10tysiecy ? Co najgorsze mam do niej żal, ja, siostra, brat i nawet mój Kamil. Każdy próbował jej pomagać i wszyscy nabraliśmy na siebie pożyczki , które teraz spalacamy osobiście ponieważ wiemy , że ona ledwo na swoje ma , a co dopiero gdyby doszły "nasze". Przez to każde z nas jest w tkzw.Biku. nie możemy nic wziąć na raty ani wziąć kredytu, tak jak np. teraz chcieliśmy z Kamilem na mieszkanie ... Dzisiaj przyszło kolejne pismo, że do końca sierpnia ma nikogo i niczego nie być w mieszkaniu bo jest eksmisja. Ja po prostu mam dosc,.nie jestem w stanie w żaden sposób pomóż. Chce na koniec sierpnia się wyprowadzić i z Kamilem staniemy na rzęsach ale już będziemy u siebie za te 3 tygodnie. Płakać mi się chce jak pomyślę o mamie bo kocham ją bardzo ale już nie jestem w stanie nic zrobić.
Zawsze byłam za mama, pomagałam jak mogłam. Przed Kamilem dawałam drobne sumy typu 200/300zl żeby jakoś jej ulżyć. Plus dawaliśmy z 300zl na rachunki co miesiąc i co chwilę robiliśmy zakupy, czego nie brakło to szliśmy i kupowalismy, robiliśmy obiady. W tym miesiącu było na prawdę ciężko i nie byliśmy w stanie jej pozyczyc 1000zl więc odmówiliśmy i pożyczyliśmy 500. Obraziła się .. chyba .. nie odzywała się cały dzień .. nie wiem, może już była u skraju załamania. Mam, lub raczej miałam z nią super kontakt aż do tego miesiąca, kiedy po prostu przestałam myśleć o wszystkich a zaczęłam o mojej rodzinie , k i małej. Naszej trójce. Zbyt dużo już się napomagalam żeby usłyszeć ostatnio , że zamiast się wyprowadzić powinnismy jej dawać pieniądze na utrzymanie tego mieszkania, żeby nie stracić tego mieszkania. Żal i pretensje , że przez nas dzieci ma długi i kazdy się odwraca plecami. Szkoda, że zamiast być wdzięczna , jeszcze nerwy , że się nie daje kasy jej. Kłótnia była duża, szkoda nawet gadać na ten temat. Nie odzywam się z nią drugi dzień i nie zamierzam odezwać.
Co chwilę jakieś problemy. Chyba nigdy nie wyjdziemy z moim na prostą. Upisalam się , ale wiadomo , dużo rzeczy jest jeszcze nie napisanych , bo po prostu strony chyba braknie. Zależało mi żebyście mniej więcej wiedziały co się dzieje.
Kamil jest bardzo rodzinny, czuły i kochany. A przede wszystkim twardy ale jak zmięknie to na dobre. Wszystkich by pozabijał , żebym nie była smutna. Żeby krzywda mi się nie działa. Przezywa wszystko. Ja nerwy czy smutek wyplacze lub wykrzycze, a on trzyma wszystko w sobie. Przez te 4 tygodnie kiedy był na wolnym , ciągle było coś z czym musieliśmy się mierzyć. Przez co nie zauważyłam , że K wchodzi w depresję i robi się coraz poważniej. Kiedyś to on mnie wyciągnął na powierzchnię. Teraz przyszla kolej na mnie. Ale ja nie wiem jak i chyba nie potrafię .. to zawsze on się mną opiekowal, wspierał , był tym mocniejszym w związku.
Codziennie wypił piwo, z początku nie zwracałam mu uwagi. Bo przecież jak to facet, no dobra. Niech się napije. Jedno piwo wieczorem do filmu to przecież nic złego.
Później jedno piwo, zamieniło się w dwa.
Ale już nie wieczorem. Zdarzało mu się wypić o 12/13 w południe, drugie o 16/17 i trzecie na wieczór. Robiły się przez to sprzeczki. On nie widział w tym nic złego , nie był pijany czy nawet wypity ale mnie po prostu zaczęło to przeszkadzać.
Zaczęłam ja trzymać pieniądze. To radził sobie w inny sposób, szedł po sól czy makaron i kupował piwo więc ja zła ale już machalam ręką. Później w ogóle nie dawałam pieniędzy, kontrolowałam każdą złotówkę więc tu dwa złote , tu 50 groszy i trzy złote się uzbierało na piwo. Kłótnie nic nie dawały. Obrazalam się , nie odzywałam , ale za chwilę znowu rozmawialiśmy i na drugi dzień powtórka z rozrywki. Nie ma dnia bez piwa. Wczoraj wyszedł do kolegi na piwo, wrócił wypity. Dzisiaj była między nami kłótnia, bo wyszedł o 11 wpłacić pieniądze do banku na ratę , poszedł do brata i wrócił podpity. Wkurzyłam się bardzo i zrobiłam mu kłótnie. Powiedziałam , że moje dziecko nie będzie wychowywał alkoholik. Wyszedł , wrócił po kilku minutach całkiem podpity. Rozpłakał się i zaczął rozmawiać. Powiedział , że trzy dni prbowal mi powiedzieć ale jest mu strasznie wstyd i nie wiedzial jak.
Przyznał się, że od dłuższego czasu nie może sobie poradzic
Wszystkie problemy się skumulowały i on nie widział innego wyjścia jak napicie się piwa. Że to nie jest tak , że on chce. On po prostu musi. Że leży na łóżku i już ma myśli, jak wykombinować na piwo. Że ciągle ma to w głowie żeby się napić. Że on tak nie chce, żebym go przytuliła , płakał a mi serce pękało. Z nerwów, strachu i po prostu z tego , że powiedział jak jest na prawdę a ja nie umiem mu pomóc. Bo przecież nie przywiąże go do kaloryfera.
Powiedział , że zaraz rodzi się nasza córka. Że kocha mnie nad życie i nie zrobi nam krzywdy. Że nie weźmie kropli alkoholu do ust. Że jak będzie trzeba to się zaszyje bo on tak żyć nie chce. Chce się starać dla nas, bo nie pozwoli zebym kiedyś płakała przez niego, że alkohol to najgorsze co mogło go spotkać i będzie z tym walczył.
Chciałabym w to wierzyc ale nie mogę. W poniedziałek wyjeżdża za granicę. Mieszka z kolegami, jak wiadomo , przyjdzie weekend , będą pić. Obiecuję mi , że nie złamie się i nie tknie. Ale dla alkoholika, bo chyba nie powinnam ukrywać przed soba , że nim jest w takim razie. To nie będzie proste, zwłaszcza jak zaczną namawiać. Lub jak urodzi się mała, to też się napiją. Ja nie miałam kontroli nad nim w domu, a co dopiero jak będzie 1200km ode mnie. Potrafił wyjść z psem, wypić piwo i wrócić. Najważniejsze chyba ,że się przyznał. Że wie , że ma problem. Bo prawdziwy alkoholik nie pozwala sobie na myśl , że jest źle i powinien się leczyć. A Kamil tak. Ale ja dalej nie wiem co mam robić. Jak mu pomóc.
Przespał się i ogląda telewizję, rozmawiamy , śmiejemy sie. Jest naturalnie. Dużo przeszliśmy i wiem , że się nie poddamy.
Wiem , że gdybyśmy już mieszkali u siebie i miałabym nad nim kontrolę bo nie jechał by za granicę to by nam się udało z tego wyjść. Poprosił o wyrozumienie. Że jutro na pewno będzie cały w nerwach, że nie chce tknąć piwa i że pewnie będzie bardzo ciezko. Niech mnie nawet wyzywa i tak go po prostu przytulę. On tak robił jak ja byłam na dnie. Teraz moja kolej na podanie mu ręki. Tylko nie wiem w jaki sposób. Czekam na koniec sierpnia. Jak wróci, wyprowadzimy się i będzie 2/3 tygodnie na wolnym. Będzie cieszył się córka , wiem , że jesteśmy dla niego najważniejsze i dla nas to zmieni. Ale jest ciężko mi jak o tym pomyśle.. boje się że popłynie ..
@klaudiaa975 bardzo dużo przeżyłaś w swoim młodym wieku. Szczerze to nawet nie wiem co Ci napisać. Jakos strasznie zasmucił mnie Twój post, bo cały czas jakieś kłody pod nogi. Mam nadzieję, że K. Jakoś się ogarnie i nie popadnie w alkohol, bo to nie jest rozwiązanie problemów, a dołożenie nowych. Tulę mocno i życzę z całego serca, aby Wasze zle dni szybko zamieniły się w te szczęśliwe i bez tyłu trosk.
Przykro mi , że jeszcze na końcówce musisz mieć tyle stresów. Najważniejsze , że lekarze będą kontrolować i badać. Jesteś w bezpiecznym terminie i dzidziuś na pewno sobie poradzi , nawet gdyby trzeba było rozwiązać ciążę wcześniej :* lepiej jej będzie u mamy poza brzuszkiem , jeśli faktycznie coś jest nie tak. Bądź silna , ja jestem dobrej myśli :*29 tygodniu była na 50 centylu , potem w 31 tygodniu tez ładna waga , nagle w 35 jak poszłam na usg okazało sie, ze od 31 do 35.4 t . Przybyła tylko 450 g i podejrzenie teraz nadal podejrzenie hipotrofii i mam cały czas monitorować ten przyrost ,przepływy , robić KTG i jesli przepływy zaczna sie pogarszać trzeba bedzie szybko rozwiązać . Lekarz podejrzewa cos z łożyskiem nie tak .