Miło, ze każda napisała jak to jest u niej, ale ja już może lepiej tematu nie będę drążyć, bo nie ma to raczej sensu
każdy swoje musi przejść, dotrzeć się itd. Ja nie mam siebie za księżniczkę, która chce być w centrum uwagi. Po prostu fajnie by było w ogóle dostac jakakolwiek uwagę, a nie tylko spędzać wspólnie czas na zakupach w kerfurze i jadąc do lekarza. Tez uważam, ze warto robić coś dla siebie i mieć „swoje życie”. Ale jednak z tym brzuchem zbyt dużo nie zdziałam szaleństwa, wychodzenia itd. Nie ma co gdybać. Zobaczymy jak będzie po narodzinach małej. Jeśli to wszystko się nie zmieni, a wręcz pogłębi, ze będę się czuła jeszcze gorzej psychicznie i odtrącona, ze mnie w tym wszystkim nie będzie jako jego kobiety, tylko karmicielka dziecka, matka jego córki itd to ciężko to widze. Jasne, związek to nie tylko euforia i motylki jak u gówniarzy
ja to rozumiem i u nas jest dosyć dojrzale, ja akurat jak na swoje marne 23 lata dużo tez w życiu przeżyłam, wiec obydwoje podchodzimy poważnie do naszej relacji. Wiem jak po prostu było kiedyś, a wiem jak jest teraz, co nie oznacza, ze gorzej - po prostu inny etap nadchodzi i to wiem. Ale nie zaszkodzi jak czasami mnie zaskoczy i zabierze gdzieś sam z siebie póki jeszcze mała w brzuszku przez ostatnie -/+ 17 dni, zawalczy o mnie, sprawi komplement itd.
Ja po porodzie na pewno nie będę się uwieszsc na jego szyi i nie dawać mu żyć, wtedy tez mu pokaże, ze potrzebuje czasami wyjść z koleżanka gdzieś na piwo, a obowiązki przy małej i piesku on przejmie na 6 h i finito
skoro ja przez 9 miesięcy byłam „ograniczona” jeśli chodzi o fizyczne aspekty itd. Wszystko ma swoje wady i zalety. Na pewno nie zamierzam zrezygnować z tego związku, bo za dużo Bartek dla mnie znaczy, za dużo razem przeżyliśmy ekstra chwil i wiaodmo tych ciężkich tez, ale to wszystko zbiera się w jedna, nasza całość i nas
nie wyobrażam sobie życia bez niego, mimo czasami dużych rozczarowań i smutku, który obydwoje sobie celowo sprawiamy, ale to chyba uroki życia i tego, ze raz słońce raz ulewa i wtedy wszystko super kwitnie jak w przyrodzie
Będzie dobrze, czuje to. Już mi dziś z pracy pisał jak się czuje itd, martwi się o mnie i mówił, ze nie wyobraża sobie żebym ja zaczęła rodzic jak on np będzie teraz w pracy i jutro specjalnie kombinuje i bierze jeden dzień wolnego. To dziś spędzimy jakoś fajnie wieczór
się śmieje ze jak się może w końcu poprzytulam po miesiącu przerwy to może Kornelka się zachęci i wyszłaby do końca 37 tygodnia hah
[
Ja cie rozumiem i wiem co czujesz, tez u mnie było tak jak byłam w pierwszej ciąży , maź łaził z kolegami non stop na mecze , nawet gdzies wyjeżdżał za granice na kilka dni a ja byłam w zagrożonej leżącej ciąży na jego garnuszku . Potrafił tez byc niemiły i mi wygadać , ze tylko on pracuje . Tylko ze ja jestem nerwusem , po jednym z takich wyjsć i nie odzywania sie pocielam mu nożyczkami koszulkę Kibica -az mi wstyd sie do tego przyznać , bo jak jakis psychopata. No ale to hormony i bezradność . Teraz mamy z tego ubaw . Moj jak miał mnie ze tak powiem w garści to tez nie był slodziutki, oj nie był ..
Wszystko bedzie dobrze , chyba u większości pierwsza ciąża jest ciężkim okresem , bo tyle zmian w naszym życiu .