Nawiążę do związków ogólnie pojętych, rodzicielstwa i imprezowania. Jedno nie wyklucza drugiego
Powiem, że podziwiam ludzi, którzy sobie wypiją w tygodniu, bo ja chodząc do pracy raczej unikałam alko, a że pracowałam w hotelu, to chucha nie mogłam mieć żadnego. Fajki w pracy też odpadały, bo to na prawdę czuć w wypachnionym i wychuchanym hotelu. Ale w weekend? Kurczę, czemu nie. I dzieci nie stoją na przeszkodzie, po prostu inaczej się organizuje spotkania. Niestety, tak to w życiu bywa, nie rozumiem dlaczego, że jak ktoś jest rodzicem, to inni uważają go za nudnego, a rodzice też potrafią się zabawić, czasem nastolatki się chowają.
Z racji mojego charakteru mam jedną przyjaciółkę, druga niestety się "wykruszyła". Kobieta jest ode mnie starsza o 5 lat, ma córę, która rodzić będzie teraz w sierpniu i drugą 11 lat, która przy okazji naszych spotkań bawi się z moim Jasiem (tak na marginesie, jak Ola miała tyle co Jasio, to Kuba był w jej wieku i też się razem bawili). My sobie piffkujemy (żeby nie było ja bezalkoholowy Heineken, ma 0,0%) a dzieci się bawią. Teraz robi się coraz cieplej i nie możemy doczekać się grillowania nad Odrą
A ta przyjaciółka co się wykruszyła, no mój rocznik, ale w pewnym momencie jej życia mózg jej zszedł między nogi i prawie w alkoholizm popadła, dobrze, że spotkała normalnego faceta na swojej drodze, bo nie wiem jak to by sięskończyło. Dzieci jej poszły w odstawkę, starszy syn ma Aspergera, to już w ogóle słabo było. Teraz mieszka na końcu świata, ale czasem zadzwoni.