Mój, jak mu pozwolić, to też nie raz tylko by siedział i grał przed i po pracy, ale ja po prostu mu podrzucam dziecko i nie ma wyboru. Rano, jeżeli ma na 11, to ok. 8 po nakarmieniu małej, mówię zostawiam mu ją i idę się myć, zrobić śniadanie i jemu kanapki do pracy, a dopiero potem ją przejmuję i znów karmię. Gorzej, jak musi gdzieś rano jechać, bo mała wymaga uwagi prawie cały czas, ale dzisiaj udało mi się ją przetrzymać w bujaczku w czasie prysznica. Będę zresztą musiała się przyzwyczaić, bo W zmienia pracę i będzie jeździł na 7 rano (za to zarobi sporo więcej).
U nas wczorajsze popołudnie bardzo ciężkie. Jak wróciłam koło 15, tak cały czas jedzenie, płacz, noszenie, marudzenie, wspólna drzemka i znowu marudzenie i tak aż do 19, kiedy ją wykąpałam, za to przy wieczornym karmieniu ładnie zasnęła i mogłam spokojnie na trening jechać, bo spała w końcu do 1:30. Ja tam jednak doceniam chociaż to, jak mój małą ponosi, a ja mogę coś zrobić. Sam z siebie nigdy nic nie ruszy, ale jak mu się powie, to i dziecko weźmie i pranie wywiesi, chociaż czasem dopiero jak mu 5 razy powtarzam, żeby to zrobił.