1. My 'bidujemy' odkąd skończyło się macierzyńskie Li. Mieliśmy powiększane mieszkanie, nagłe kupono samochodu,itd. Skonsumowaliśmy całe oszczędności, i zaczynamy żyć 'od 1 do 1', co mnie wkurza- lubię mięć pieniądze na koncie, taka rezerwa. Dobrze chociaż że odkładamy na 'emeryturę' co miesiąc bo w skrajnym ubóstwie po to sięgniemy
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
.
2. Też mam teraz przedpotopowy, ale na szczęście już wybłagałam u Tomka nowiutki (kończy się jego umowa) i mi odstąpi telefon - mimo, że jego też skąpał się wtedy w oceanie - jego się nie podniósł, mój tak..
3. Nie potrafię się z tym pogodzić - bo wiem, że to nie wymaga wielkiej filozofii, tylko pomyślunku, chęci i cierpliwości. To NASZE dziecko.
4. Mój teraz pracował od świtu do wieczora, był wykończony, więc nie wymagałam za dużo, teraz kiedy jest weekend i moglibyśmy razem go spędzić, to oczywiście same problemy z tym.
5. Nie wiem czym Twoja, ale moja (ok, nie wymagam jak już kiedyś pisałam tego na co dzień...) nie chciała się zająć słownie 20-30 minut Li w czwartek, kiedy przyjechałam do ich firmy rozgoryczona czy ją weźmie, bo po połowie dnia z Li w Poznaniu miałam już dosyć. Musiałam podjechać jeszcze po wyniki na paciorkowce, tam nie ma windy a są schody, byłam cała spocona, i już nie miałam siły dalej nosić Li... Do tego odwaliła mi scenę przy pracownikach, i takie tam..
6. Ich wizyta to dla mnie kolejny obowiązek, nie odciążenie. Poza tym, jestem okropną matką, nie chcę paść Li czekoladą, uważam za cenne regularne jedzenie, nie rozumiem że placuszek to nic złego dla niej, nie rozumiem że raz może spać inaczej, nie rozumiem że jak wyjdzie Li na dwór półnaga i bez nakrycia na głowie to nic jej się od razu nie stanie, nie rozumiem że dziecku powinno się na wszystko pozwolić... I że powinnam dawać Li kosteczki (NAPRAWDĘ!) od mięsa do gryzienia, bo dzieci tak to lubią :O
7. Mam nadwyżkę po Li jeszcze. No i właśnie osiągnęłam wagę jaką miałam kiedy jechałam na poród z Li, nie chciałam jej przekroczyć. Na szczęście nie puchnę. Tylko ryjek