A teraz poród.
We wtorek 23 pojechałam na ktg i lekarz uznał, że jest zbyt mało reaktywny zapis plus to że byłam już w szpitalu z powodu słabszego odczuwania ruchów więc żebym została na patologii.
Po 17 lekarz na izbie przyjęć badał mnie i co - zero oznak porodu chociaż powiedziałam ze u mnie może być z tym różnie.
PO 18 podłączyli mnie już na patologii znowu pod ktg a przed obchodem dostałam jeszcze oksytocynę, żeby zobaczyć jak maluch reaguje na skórcze - 2 piersze skurcze ładnie się zapisały brakowało im 3 i pani zwiększyła na chwilę przepływ oksytocyny.
Skócze sie już nie zatrzymały, mimo moich pytań o to kiedy się skończą panie pielęgniarki czy położne powiedziały, że nie wiedzą
, bolało jak cholera a ja leżałam w 4 osobowej sali na patologii więc leżałam cicho. O 20.30 odeszły mi wody, panie pielęgniarki stwierdziły, że podłączą mnie pod zapis zanim przyjdzie pani doktor, ja nie byłam juz w stanie się podnieść i mówiłam, że zaraz urodzę ale panie jakoś nie specjalnie mi uwierzyły
, w końcu przyszła druga pielęgniarka i szczęśliwie zaprowadziła mnie na porodówkę - a tam 8-9 cm rozwarcia i początek skurczy partych. O 20.50 Ania była już z nami. Do D. zadzwoniłam zaraz jak mi odeszły wody bałam sie że nie zdąży - kiedy przyjechał ostatnie parcie i po wszystkim.
Nie dostałam antybiotyku a w związku z zakarzeniem Ania musiała go dostać i wybrać całą dawkę bo w uchu wychodowano tego paciorkowca.
Miałam bardzo fajną położną, na prawdę super się sprawdziła bo ja ciężki przypadek jestem i nie za bardzo chcę słuchać co sie do mnie mówi
Nigdy więcej nie dam sobie podłączyć oksytocyny
, ból okropny. Mimo krótkiego porodu byłam raczej mocno zmęczona ale chyba natura wie, że długiego bym nie wytrzymała
. Miałam problem, żeby pójść pod prysznic, koszmarnie kręciło mi się w głowie. Zresztą do tej pory czuję osłabienie