Słowiczku - świetny śpioszek
u mnie w domu 28 stopni, żyć się odechciewa...
truskawki - hm, nie wiem, po ile u nas, bo nie mam kiedy iść na rynek. Może jutro się uda, bo ma przyjechać mama.
Moje dzieci też świrują z upału. Marek wstał dziś o 5 rano i tak wariował, że dwie godziny później potłukł mi lampę - taką dużą, stojącą, którą dostaliśmy w prezencie ślubnym. Poddaję się, nie radzę sobie z nimi jak jestem dłużej sama. A to minął dopiero tydzień. Wczoraj Michu miał przedstawienie w przedszkolu - Marek albo mi uciekał na korytarz (a Michu na scenie prawie beczał, że nikogo od niego nie ma), albo właził między występujące dzieci i leciał tulić się do Michała. Normalnie cyrk.
W piątek kolejny występ w amfiteatrze i tu już wymiękam - jadę dzień wcześniej do teściów i zostawiam Marka, a wracam z samym Michałem. Muszę mieć czas, żeby go obejrzeć na scenie, zrobić zdjęcie, klaskać po występie itp. - żeby on też czuł, że jest ważny.
u mnie w domu 28 stopni, żyć się odechciewa...
truskawki - hm, nie wiem, po ile u nas, bo nie mam kiedy iść na rynek. Może jutro się uda, bo ma przyjechać mama.
Moje dzieci też świrują z upału. Marek wstał dziś o 5 rano i tak wariował, że dwie godziny później potłukł mi lampę - taką dużą, stojącą, którą dostaliśmy w prezencie ślubnym. Poddaję się, nie radzę sobie z nimi jak jestem dłużej sama. A to minął dopiero tydzień. Wczoraj Michu miał przedstawienie w przedszkolu - Marek albo mi uciekał na korytarz (a Michu na scenie prawie beczał, że nikogo od niego nie ma), albo właził między występujące dzieci i leciał tulić się do Michała. Normalnie cyrk.
W piątek kolejny występ w amfiteatrze i tu już wymiękam - jadę dzień wcześniej do teściów i zostawiam Marka, a wracam z samym Michałem. Muszę mieć czas, żeby go obejrzeć na scenie, zrobić zdjęcie, klaskać po występie itp. - żeby on też czuł, że jest ważny.