witajcie dziewczynki po długiej przerwie. Serdecznie pozdrawiam wszystkie rozdwojone (oj sporo tych maluszków się pojawiło).
A my dochodzimy do siebie po 10-dniowym pobycie w szpitalu. Maleństwo, ja też miałam zapalenie piersi, trzecie już od urodzenia Marka. Tym razem skończyło się w szpitalu, ale nie narzekam, bo Marek zdrowy i jemu na szczęście nic nie jest. Mnie odsyłali nawet na konsultacje do chirurga i groziło mi krojenie piersi (potwornie mnie bolała a kolorem przypominała niemal buraczek i lekarze podejrzewali ropień), skończyło się na antybiotyku dożylnym i potwornym bólu przy każdym karmieniu. Teraz już jesteśmy w domu, stan zapalny opanowany, ale przy karmieniu dalej boli. Myślałam już o tym, żeby przejść na butelke, ale lekarze mi odradzają - jeżeli przestanę karmić, pierś może boleć jeszcze mocniej. Podobno zapychają mi się kanaliki, którymi dochodzi mleko. I nikt nie wie dlaczego. Odpadają argumenty że wada anatomiczna albo że dziecko nieprawidłowo ssie, bo przecież Michała karmiłam dwa lata i nic nie było, nawet marnego zastoju :-( Pierwszy tydzień tego zapalenia dwa razy dziennie ratowałam się czopkami przeciwbólowymi żeby w ogóle móc karmić.
Dziwne rzeczy też maleństwo piszesz o tym, że pokarm się psuje w piersi... Nade mną debatowali lekarze w szpitalu, bo przez niemal cały dzień nie mogłam przystawić Marka do piersi z powodu bólu (dodatkowo na brodawce miałam strupek który bolał i spod którego nie wypływało mleko), a laktatorem nie mogłam wyciągnąc ani kropli - i pozwolili małemu pić po kilkunastu godzinach! Ech, co lekarz, to inna wersja.
A my dochodzimy do siebie po 10-dniowym pobycie w szpitalu. Maleństwo, ja też miałam zapalenie piersi, trzecie już od urodzenia Marka. Tym razem skończyło się w szpitalu, ale nie narzekam, bo Marek zdrowy i jemu na szczęście nic nie jest. Mnie odsyłali nawet na konsultacje do chirurga i groziło mi krojenie piersi (potwornie mnie bolała a kolorem przypominała niemal buraczek i lekarze podejrzewali ropień), skończyło się na antybiotyku dożylnym i potwornym bólu przy każdym karmieniu. Teraz już jesteśmy w domu, stan zapalny opanowany, ale przy karmieniu dalej boli. Myślałam już o tym, żeby przejść na butelke, ale lekarze mi odradzają - jeżeli przestanę karmić, pierś może boleć jeszcze mocniej. Podobno zapychają mi się kanaliki, którymi dochodzi mleko. I nikt nie wie dlaczego. Odpadają argumenty że wada anatomiczna albo że dziecko nieprawidłowo ssie, bo przecież Michała karmiłam dwa lata i nic nie było, nawet marnego zastoju :-( Pierwszy tydzień tego zapalenia dwa razy dziennie ratowałam się czopkami przeciwbólowymi żeby w ogóle móc karmić.
Dziwne rzeczy też maleństwo piszesz o tym, że pokarm się psuje w piersi... Nade mną debatowali lekarze w szpitalu, bo przez niemal cały dzień nie mogłam przystawić Marka do piersi z powodu bólu (dodatkowo na brodawce miałam strupek który bolał i spod którego nie wypływało mleko), a laktatorem nie mogłam wyciągnąc ani kropli - i pozwolili małemu pić po kilkunastu godzinach! Ech, co lekarz, to inna wersja.