reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Sierpień 2012

domi mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Zaciskam za Was kciuki baaardzo mocno &&&

marcia życzę dobrych wyników i spałaszowania całego mnóstwa pyszności na osłodę dnia :-D

kruszki no jasne, że nasze możliwości aktywności zawodowej teraz zależą od warunków pracy. Nie dziwię się, że z buchającej gorącem kuchni uciekasz ;-) Tym bardziej teraz, kiedy robi się ciepło...Ja niby też winnam już znikać, pracuję w szkole i jakoś nie przyjęte jest u nas pracowanie w "takim stanie" z dzieciakami. Mam to jednak w poważaniu, dopóki daję radę nie wyniosę się tylko dlatego, że tak jest obecnie przyjęte w środowisku i niemal wszystkie brzuchatki pryskają. Mam nadzieję dać jeszcze trochę frajdy dzieciakom z możliwości obcowania z rosnącym brzuszkiem. Dla tych, którzy młodszego rodzeństwa nie mają to autentyczna atrakcja i wielka, przepastna, niepojęta tajemnica - maleństwo rozwijające się w brzuszku. Ich zachwyt nad tajemnicą życia jest dla mnie bezcenny. Buduje i fascynuje.

kakakarolina super wiadomość! Gratuluję :-D
 
Ostatnia edycja:
reklama
MieMie, Marcia u mnie też remontowo i budowlano. I mój też ma tendencję że wszystko zrobi sam, ale na większość spraw brakuje czasu jak i czasem niestety umiejętności, lub może inaczej : wprawy. Bo zrobić, zrobi! Ale ile czasu mu to zajmie i ile nerwów. Np. Kilka dni temu zadzwoniłam do chydraulika, żeby nam przyszedł zamontować zawór antyskarzeniowy, nie wiem co to jest, ale taki jest wymóg a mamy mieć kontrolę z wodociągów za kilka dni. To mnie ochrzanił, że mam odwołać chydraulika, bo on sam założy. Tylko że minęło z 5 dni od tego czasu, on nawet się nie zainteresował tym, jutro rano wyjeżdża na cały weekend bo ma pracę, a we wtorek o 8 rano kontrola. I tak jest zazwyczaj. Dzisiaj pewnie będzie jeździł do Leroy Merlin ze 3 razy, wkurwiał się, szukał odpowiedniego zaworu, potem okaże się że trzeba jakieś rury poprzycinać i itak się skończy w poniedziałek chydraulikiem na ostatnią chwilę.
A tak ogólnie odnośnie remontu który zaczynamy za 3 tygodnie, to oczywiście on bardzo dużo spraw ogarnia, ale mogę powiedzieć że ja drugie tyle. Znalazłam,wybrałam i zamówiłam drewno na podłogi, wymyśliłam i zaplanowałam kuchnię jak również podpisałam na nią umowę i jestem w stałym kontakcie z panem. Teraz szukam płytek podłogowych do kuchni i łazienek oraz cegły klinkierowej na ścianę w kuchni. Znalazłam już brodzik, wybrałam baterie, i cegłe na murek który będziemy budować na granicy kuchni i jadalni. On ogarnia sprawy techniczne, montaż pompy ciepła, odwierty, powiększanie okien, wylewkę, ogrzewanie podłogowe. Tak zresztą sobie myślę, że jednak przyjdzie czas, kiedy moja aktywność osiągnie w tych tematach jednak poziom niemalże zerowy, a zależy mi na tym, żeby mieć wpływ na te rzeczy, bo potem już może nie będę miała siły jeździć, oglądać i on mi pozamawia jakieś wg. swojego upodobania. Więc staram się teraz maksymalnie uczestniczyć w przygotowaniu do remontu. A potem wiadomo, że on już będzie doglądał, jeździł do domu, kupował i odbierał te wszystkie materiały.

Aia też chyba wolę jeździć do pracy. Czasem sobie zostaję w domu, ale jeden dzień spędzony z komputerem na kanapie i przed telewizorem (tak jak np. wczoraj) zupełnie mi wystarcza. Dzisiaj z przyjemnością przyjechałam do biura. Pewnie będę coraz częściej zabierać robotę do domu, ale narazie nie chcę. Jeden wolny dzień, raz na 2 tygodnie mi odpowiada. Czasem jak jestem bardziej zmęczona, to sobie myślę, że fajnie by było już nie pracować. Ale jak zostaję w domu, to mi się chce następnego dnia już do pracy jechać.

Zbliża się moje ponowne echo serca płodu które mam 23.05, troszku się zaczynam denerwować, bo na tym badaniu się okaże czy niedomykalność przystawki się cofnęła, cofa, stoi bez zmian, czy może się pogłębiła.

Nie pamiętam która z Was pisała, że ciąża powinna trwać 30 tygodni. Zgadzam się w 100% :-)

Pozdrawiam wszystkie mamuśki z dolegliwościami lub tych będących w szpitalu. Życzę sił, zdrowia i dobrego humoru.
 
Oj jak tu aktywnie z rana :) ja musiałam odespać nieprzespaną nockę, kot łaził i tak marudził, że myślałam, że go rozszarpię...
Chmury straszne nad Szczecinem, całe szczęście dzisiaj wystarczy jak zrobię tylko zakupy w Lidlu pod domem, nic mi się nie chce...
Pozdrowionka dla pracujących mamusiek, współczuję Wam bardzo, buśki tez dla tych leniu****ących.
 
się napisałam tyle że w czasie jak tworzyłam posta to już ładnych kilka przybyło :)

Aia - super masz że cieszysz się z pracy :) mnie by się nie chciało, ja nie jestem stworzona do pracy :p trenuję z psem korzystając z wolnego czasu który mam na L4 :) jeszcze trochę wykorzystam bo jeszcze potem macierzyński :) cieszę się z tego strasznie, cieszę się że trafiła mi się ta druga ciąża, życie jest piękne :)

kruszki - ja też chcę kopa, ja też :D mam nadzieję że dziś coś porobię bo wczoraj miałam robić ale mnie dopiero na iweczór wzięło... wyprasowałam znów parę rzeczy, ubywa mi tych kłębów ciuchów poupychanych po szafach :) część wyrzucam, resztę prasuję, wszystko bez wyjątku - i rzeczy używane na bieżąco i te z rodzaju "zalegających" - jak mają zalegać to niech leżą wyprasowane, zajmują wtedy o wiele mniej miejsca, łatwiej je ułożyć ładnie i gdzieś pochować. aa no i pochwalę się - zrobiłam sobie wczoraj kolorek na włosy :) o 22.00 :p w końcu się za to wzięłam, czułam się już taka nieatrakcyjna, teraz mam piękną czerwonobrązową frzyurę, od razu włosy lepiej wyglądają, i cała moja osoba :)

a przed chwilą przy robieniu kanapek się paskudnie ucięłam w palec jak kroiłam pomidora. Dobrze że mam dużo plastrów w domu bo przy tylu rzeczach które mam do zrobienia na mokro będę musiała co chwilę ten plaster zmienić

w sobotę jest u nas wystawa owczarków niemieckich i miało nie być treningu, ale dostałam telefon że szefo chce uatrakcyjnić wystawę i wymyślił że będzie normalny trening tylko odbędzie się na terenie wystawy - żeby widzowie mieli się na co pogapić... wszystko fajnie tylko ma być bardzo ciepło i mam ogromny problem - co ja mam na siebie ubrać??? zaczęłam się zastanawiać jak ja będę na tych wszystkich pokazach wyglądać z tym wielkim brzuchem, jak chłodno to jeszcze luz bo długie spodnie i kurtka czy bluza - ale jak będzie upał to co?? w sukience pójdę??? nawet nie mam takiej co by się nadawała :p masakra

szef naszej szkoły dla psów to swoją drogą bardzo silny człowiek - w zeszłym roku jak zaczęłam tam chodzić to powiedział mi że ma raka, żołądek, wątroba, śledziona... miał chemie i po nich prowadził szkolenia, w zimie był na operacji, wycięli mu co się dało, teraz jeszcze ma chyba chemie, czasem źle się czuje, ale działa - nie dopuszcza do siebie myśli że mógłby nie wyzdrowieć, wziął się za promocję klubu (stąd te wszystkie nasze pokazy), podziwiam go strasznie...
 
Ostatnia edycja:
Witajcie dziewczynki :tak:


Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wpisy i zrozumienie. Niektóre Wasze opisy mnie naprawdę rozbawiły i poprawiły humor. Dobrze czasem wiedzieć, że nie jest się z niektórymi problemami samemu, że są osoby, które to rozumieją i przeżywają. Dziś już czuję się nieco lepiej. Choć pogoda i warunki atmosferyczne nie sprzyjają dobremu samopoczuciu, na dworze naprzemiennie słońce i chmury, a do tego silny wiatr. Dziś powinna przyjść zwiewna tunika, którą sobie zamówiłam na cieplejsze dni. I oby to był mój ostatni zakup. Błagam swoją słabą wolę, żeby tym razem była silna i nie sugerowała mi, żeby jeszcze nabyć kolejny ciuch. Zwłaszcza, że i tak z domu nieczęsto wychodzę. Ten weekend szykuje się wyjściowo, bo mam przedostatni zjazd – w sobotę i niedzielę od 9 do 15. Mam nadzieję, że wytrzymam na tych twardych krzesłach na uczelni. W domu jak jestem i zacznę przygotowywać obiad, nastawiam pranie, myję naczynia i jak się zmęczę, to w każdej chwili mogę się położyć. Dlatego nie wyobrażam sobie być teraz w pracy tak jak wcześniej – po 9, 10 h. Trochę zazdroszczę Sierpnióweczkom, które są w dobrej formie i czują w miarę normalnie (piszę w miarę, bo wiadomo, że w tym stanie zawsze już coś doskwiera). Sama czasem chciałabym nie mieć czasu na internet, TV, tylko iść do ludzi i mieć poczucie, że się rozwijam. Ostatnio miałam taką myśl, że w ogóle się nie rozwijam. W domu moja motywacja spadła do 0. Nawet książek nie chce mi się czytać, ani rzeczy na zaliczenie. A mogłabym ponarabiać i przygotować się do pracy podyplomowej. Ale po co mam to robić dziś, jak mogę to zrobić jutro, a najlepiej to pojutrze? Siedząc w domu tak właśnie zaczyna się myśleć, tzn ja tak mam, nie wiem, jak inne Mamusie, które są trochę uwięzione w czterech ścianach. Jeśli o formę chodzi, to jest ona średnia. Strasznie szybko się męczę. Mam nadzieję, że jak będzie mi dane zajść kiedyś w drugą ciążę, to trochę inaczej będę ją przechodziła – będę bardziej na chodzie. Ech, człowiekowi nigdy nie dogodzi.

Nataszka, życzę Wam zdrówka, byś mogła trochę odpocząć i Twój synek również.


Asia, dzięki za wpis odnośnie zalecanych produktów do spożycia. Chyba sobie to wydrukuję, żeby pamiętać, co warto jeść, a przed czym się najlepiej hamować :tak: Jeśli chodzi o Twojego tatę, to słuszne jest to, co zauważyłaś. Że to nie tylko męczy osoby wokół, ale przede wszystkim o to, że człowiek, który chce wszystko sam, wywiera na siebie presję, stresuje się, że musi coś na szybko zrobić, bo inni tego od niego jakoś wymagają. I ta chęć udowodnienia sobie, że się dużo może. Tak, na pewno u mojego M tak objawia się syndrom wicia gniazda, ale wszystko rozchodzi się o to, by nie przegiąć jakiejś granicy. Bo już niedługo jedyne o czym będę z nim rozmawiała to remont, domek, wyposażenie domku, kafle, panele i tyle. Ech… samo życie niestety. Tak jak słusznie zauważyła Aia, rozmowa jest bardzo potrzebna. Bo mój M sam powiedział, że muszę mu czasem powiedzieć dokładnie co i jak, czego potrzebuję, bo on się nie jest w stanie domyślić i ogólnie trochę się zagubił w tej gorączce mieszkaniowo-domowej. Każdy Wasz głos jest dla mnie cenny, bo to kolejna wskazówka, co nie tylko on, ale też i ja mogę zrobić lepiej. Przecież chodzi o to, żeby lepiej się nam żyło, a nie gorzej. Ponieważ w ramach studiów muszę zaliczyć wizytę w teatrze, wyszukałam dla nas sztukę – komedię „Mayday” i zamierzam zabrać M, żeby też trochę się oderwał i może wyluzował.


Marcia, ja też mam nadzieję, że po porodzie będzie lepiej, choć wiem, że wtedy na pierwszy plan wyjdą inne sprawy i to są właśnie chyba te kryzysowe momenty w życiu, w którym w życiu małżeńskim pewne sprawy muszą poukładać się na nowo. Sytuacja narodzin to przecież olbrzymia zmiana i trzeba dać sobie czas, by móc się w niej dobrze odnaleźć. Dziś w DDTVN mówili o tym, że fajnie jest podróżować z Maluszkami i jeździć na wakacje, w ten sposób przyzwyczajać je do wyjazdów. Rzeczywiście, coś w tym jest. A co Wy myślicie o podróżach już od wczesnych miesięcy życia dzieciaczków?


Domi78 to super, że już u Ciebie lepiej. Perypetie związane z samopoczuciem i bólem bardzo stresują, ale dobrze, że wszystko OK. Trzymam kciuki za udany wyjazd Twojego Smerfa :tak:



Kruszki praca w gorącej kuchni? Podziwiam. Jestem pewna, że w obecnym swoim stanie ja nie dałabym rady.


Aia a z jakimi wiekowo dziećmi masz w swojej pracy do czynienia? Piszesz, że są żywo zainteresowane Twoim rosnącym brzuszkiem? Jestem pewna, że dla nich to rzeczywiście coś niezwykłego i fascynującego, fajnie to opisałaś :tak:



Mart81 rozbawił mnie Twój wpis. Zwłaszcza fragment o chęci robienia wszystkiego samemu, a gdy się już za to zabierze, to widać ile czasu dana czynność zajmuje. Później zaczynają się nerwy, stres, rzucanie mięsem i głupio się później z tego wycofać, jak już się to wszystko zaczęło samemu robić. Co Ci faceci mają z tym „Ja sam”? Po co na siłę coś sobie udowadniać, z dużym stresem, bo gdy się zacznie, to okazuje się, że wszystko zajmuje więcej niż wcześniej było planowane. Dobrze, że też angażujesz się w wybory różnych elementów – wyposażenia. Fajnie jest mieć poczucie, że miało się na to wpływ, a nie jedynie przyjeżdżało oglądać efekt. My też ustalamy wszystko razem, chcę później czuć, że domek jest taki, jak sobie wymarzyliśmy wspólnie, a nie każde z osobna. Niestety strasznie dużo o tym piszę, bo obok ciąży to moja równoległa rzeczywistość.


K8libby nie zazdroszczę nie przespanej, wybudzonej nocy. Ja co prawda śpię, ale ze 3, 4 razy wstaję do ubikacji, więc się przebudzam, zwlekam z łóżka i pełznę po ciemku załatwiać potrzeby. A brzuch coraz większy, więc i wstawanie trudniejsze.


Olga, piszesz o tym trenerze, że silny człowiek. Tak, taka aktywność mimo dużych problemów zdrowotnych chyba pomaga mu właśnie zapomnieć o chorobie i pomimo tej choroby funkcjonować na tyle, na ile organizm pozwala. Jak tak się narzeka na różne rzeczy, to aż głupio czasami. Ludzie mają prawdziwe problemy zdrowotne. To, na co ja narzekam, to mogę wyprostować, jakoś rozwiązać, a zdrowie to niejako siła wyższa i trzeba się z niego cieszyć naprawdę.


Drogie Sierpnióweczki, strasznie się dziś rozpisałam. Miałam na to jakoś więcej sił, więc zaszalałam. Dziś na obiad szykuję roladki schabowe, surówkę z pomidora i papryki i ziemniaki lub ryż. Mam nadzieję, że obiadek wyjdzie dobry :tak:


Udanego dnia i dobrych nastrojów Wam życzę :-D
 
Witam wszystkie mamuski;-)Zgadzam sie zK8libby ze dzis tu mega aktywnie,ja jeszcze nie nadrobilam co naskrobalyscie,bo od rana strasznie źle sie czuje,mialam isc na glukoze,ale nie dalam rady,nudności,słabo, jakies mroczki przed oczami no koszmar.
a z milych rzeczy to pogoda dziś w miare ładna słoneczko przez okno zagląda,i juz ciesze sie na wyjazd sobotni.W niedziele komunie mamy u w rodzinie mojego M czyli 200km od Łodzi.Wreszcie troszke odsapne od Łodzkich spalin.pozdrawiam wszystkich i zycze milego dzionka:-)
 
MieMie, ja to myślę, że chłop po prostu wczuwa się w sytuację i wije gniazdko :-). Z jednej strony sama radość mieć taką złotą rączkę w domu. Pracowity, odpowiedzialny i uzdolniony. Z drugiej mimo wszystko szkoda, że odbywa się to kosztem spędzania wspólnie czasu no i – nie ukrywajmy – pewnie jego zdrowia :-(. Bo na dłuższą metę takie przemęczenie może dać w kość. Ja myślę, że nie ma go co łajać, tylko ustalić dni, kiedy zajmuje się wykańczaniem Waszego domku (ale Wam tego zazdroszczę ;-)), a kiedy siedzi grzecznie w domu i odpoczywa razem z Tobą. Poza tym… wiecznie taki stan nie będzie trwać. Dasz radę. Oby on też dał.

asia.85, CRP spadło w końcu. Co prawda jeszcze jest za wysokie (ok. 15), ale jest niższe o prawie połowę niż 3 dni temu, więc antybiotyki działają. Dzisiaj wychodzę. A co do mieszkania – tak naprawdę zaczynamy od zera, bo nawet nie sprawdzaliśmy jeszcze naszych możliwości kredytowych :-D. Dzisiaj lecimy do banku na wstępne wyliczenie, w piątek obejrzeć mieszkanko, w przyszłym tygodniu do sprawdzonego przez koleżankę doradcy kredytowego. No i zobaczymy, czy nas stać… Ale już coś ruszyło. Jak nie uda się z tym, to jakiegoś mniejszego poszukamy, albo z rynku wtórnego. Chociaż… moment… no taaak, dzisiaj czwartek. Na pewno trafię szóstkę w totka :-D.

”-Aia-„ pisze:
A ogólnie czuję się naprawdę nad podziw dobrze (odpukać). Nic mi nie doskwiera specjalnie. Brzucho czasem twardnieje, czasem pobolewa to tu to tam, ale nie wpływa to nijak na moje codzienne funkcjonowanie
Też tak miałam zanim wylądowałam na patologii. Dzisiaj ordynator po badaniu i stwierdzeniu, że mogę już wyjść, zapytał czy potrzebuję zwolnienia lekarskiego i czy miałam już wcześniej. Jak mu powiedziałam, że nie miałam, że w sumie to prawie prosto z pracy tu w środę przyjechałam to tylko taaakie oczy zrobił, uśmiechnął się i powiedział „no pięknie…” :-). Ale Tobie życzę spełnienia planów pracy do lipca.

domi78, mnie to łzy stają w oczach już po samym przeczytaniu Twojej relacji :-). Strasznie wzruszające takie pierwsze rozstania.

kakakarolina, no w Polsce dostać się do przedszkola czy żłobka to prawie jak cud :-). Gratuluję.

Za kilka godzin wychodzę ze szpitala, jeszcze siedzę grzecznie pod kroplóweczką. Już myślę, co do zrobienia w domu, że będę miała w końcu czas na przygotowywanie ambitniejszych niż do tej pory obiadów... Może to L4 nie będzie takie złe ;-). Ponoć na weekend pogoda ma być ładniejsza, będzie można na spacerek się wybrać, o IKEĘ zahaczyć... Żyć nie umierać. Wracam tu dopiero za jakieś 8-10 tygodni. Nie ma bata :-D.
 
Ostatnia edycja:
ohoho - dziewczęta mają dziś dobry dzień ;-)

katjusza, a jak mam wyczuć czy to tłuszcz czy mięsień? No to Cię rodzice załatwili:-)

wiesz, nie wiem jak u Ciebie ale u mnie nie ma z tym jakiegoś przesadnego problemu :-D

W ogóle doszłam do wniosku, że 40 tygodni to za dużo. Ciąża powinna trwać 30 tygodni. Mogłabym iść na taki kompromis, skoro natura nie ewoluowała u ludzi w stronę znoszenia jajek w drugim miesiącu... ;-)


hahhhhah splułam komputer! :-)

ja wczoraj zaciągnęłam mojego męża do sporządzania kosztorysu niezbędnych rzeczy i wyszło ok. 3 kafli!! :szok::szok: Z czego na tysiaka możemy liczyć od rodziców. No ale w tym i łóżko i fotelik i wózek, więc ostatecznie nie jest chyba tak tragicznie. Za to zaszalałam i kupiłam na allegro parę ciuszków ciążowo-karmieniowych i jak się podliczyłam to aż mi ciarki przeszły - krótko mówiąc trochę przeszalałam, dobrze, że mąż ma inne sprawy na głowie to mu jakoś to mimo chodem przeleciało koło ucha ale czuję, że jeszcze to do niego dotrze i będzie draka ;-)

na obiad też dziś mało ambitnie - chińczyk z dostawy :happy:
 
reklama
Ja się właśnie zbieram, muszę do księgowej iść zanieść zwolnienie, całe szczęście biuro ma niedaleko, zakupy jakieś i do domu dalej leniuchować. Już odkurzyłam, więc na dziś tylko obiad mi został ;)

A ze zwlekaniem się z łóżka na nocne sikanie to masakra, ja sapię jak babcia a dzisiaj jeszcze obudziło mnie własne chrapanie... a nie wierzyłam mężowi, jak mi mówił, że jadę jak lokomotywa...

katjusza, pamiętaj, że jeszcze potem becikowe dostaniesz. Niewiele, ale zawsze to coś :)
 
Do góry