Witajcie Kochane po weekendowo
Ostatnie dni jak na siebie miałam mega aktywne i teraz zdycham. Wczoraj mieliśmy odwiedziny rodziny M, aby ich dobrze ugościć, w sobotę z 10h spędziłam w kuchni. Zrobiłam rosół, przygotowałam kolety schabowe z ananasem i pieczarkami, do tego szaszłyki, surówki i upiekłam dwa rodzaje babeczek - czekoladowe z budyniem waniliowym i jogurtowe z budyniem czekoladowym (co ciekawe czekoladowe wyszły OK, a z jogurtowych wyszedł zakalec). Ogólnie chyba przesadziłam z ilością tego jedzenia. Nie wszystko mi też wyszło. Wydawało mi się, że rosół za mało wyrazisty, że szaszłyki rozgotowane, surówka źle doprawiona i te zakalcowate (choć smaczne babeczki). Do tego moja ofermowatość sięgnęła zenitu, gdy już goście byli,a ja nastawiłam ziemniaki. Na kuchence (nie gazowej) postawiłam talerz od zastawy i poszłam do pokoju. Po chwili usłyszałam taki jakby strzał, ale myślałam, że to coś się komuś w łazience stłukło. A jak poszłam do kuchni,to zobaczyłam, że pękł talerz,bo zamiast nastawić ziemniaki, włączyłam pusty palnik, na którym stał ten talerz. Ale to nie wszystko. Część, która od talerza odpadła, zalałam zimną wodą, a w roztargnieniu i rozpędzie resztę talerza położyłam na .... krzesło. Wczoraj wieczorem, jak wpadła do nas siostra z mężem i chciałam usiąść na tym krześle w kuchni, zdejmuję talerz, a tam czarna poświata - część spalona. Czy można być bardziej roztargnionym i oderwanym od rzeczywistości?
Olga, ja mam nadzieję, że jeśli to czytasz, zaczynasz myśleć o sobie bardziej ulgowo i wyrozumiale. Pod kątem mojej ofermowatości,roztargnienia i głupoty chyba mnie nikt nie był w stanie wczoraj przebić

Ale to tak jest, pokarało mnie, bo za bardzo się starałam i chciałam żeby wszystko wyszło super. W efekcie poszło zgodnie z prawem Murphy-ego - wszystko, absolutnie wszystko szło na opak. Wyrozumiały mąż i tak mnie chwalił,że było super i w ogóle, ale obiektywnie oceniając, do jedzenia przez siebie miałam sporo zastrzeżeń - rozgotowana potrawa to nie urojenie, a fakt. Do tego, swoją pracowitość przypłaciłam ogromnym zmęczeniem, ociężałym brzuchem, bólem w krzyżach. Dziś kompletnie nic nie robię - leżę i nie forsuję organizmu,jestem dalej wykończona. Najlepsze jest to, że planując menu chciałam wybrać coś,co będzie szybkie w zrobieniu a załatwiłam się na kilka godzin. Moja wyobraźnia kulinarna jest pożałowania godna
Tak, czy inaczej Olga podziwiam Twoje zaparcie i siły, na pokonanie górskich szlaków. Bardzo fajnie się prezentujesz, a tym wszystkim, co masz sobie do zarzucenia nie martw się. Zobacz na mnie - doskonały przykład złęj organizacji i roztargnienia
Milionka, to rzeczywiście nie fajnie z tą glukozą. Że musisz sama przynieść,zresztą warto by oni też o tym informowali. U mnie na szczęście mieli glukozę na stanie,wypiłam ją od razu po pobraniu krwi i poszłam odsiedzieć swoje 2h.
Irisson, kontynuując wątek glukozy. Uznałam się za jakieś odstępstwo od normy, bo kilka godzin po wypiciu tej słodyczy musiałam zjeść 1.5 bułki z czekoladą. A zaraz po powrocie byłabym gotowa wciągnąć na raz pączka lub słodką drożdżówkę. Tak samo jak mnie zapytano przy ponownym badaniu, jak maleństwo zareagowało na glukozę,bo ponoć u jakiejś mamy (która w ogóle nie jada słodyczy),dziecko zaczęło tak wariować, że aż wstać musiała. Ja mówię,że u mnie Ok,rzeczywiście były delikatne ruchy, ale ponieważ jestem naturalnym słodyczożercą, to dziecko jest przyzwyczajone do smaku słodkiego
Domi, myślałam, że ja latam dużo i często do toalety - ze 4, 5 razy w ciągu nocy. Ale rzeczywiście, Twojego rekordu nie przebiję. Teraz się wycwaniłam i staram się pić w ciągu dnia ( i wtedy co chwilę goni mnie do ubikacji), wtedy w nocy jestem nieco oszczędzona.
Asia, z tym Twoim psiakiem to macie atrakcje. Z jednej strony jak się tak siatki rozerwą, bo podekscytowany z radości rzuca się na Ciebie, to ogarnia wściekłość,a później bierze rozczulenie, bo psiak pewnie nie umie się powstrzymać przed okazywaniem emocji

Mój pod tym względem jest bardzo zachowawczy. Gdy wracałam z pracy do domu, to szczytem radości z jego strony było wylecenie z pokoju, szczeknięcie do mnie i wtedy dawał dyla do drugiego pokoju, gdzie z zadowoleniem jadł swoją kość. Ale już psy moich rodziców mają na odwrót - żadna siatka z zakupami im nie umknie, jak nie skoczą,to próbują wkładać pyski w zakupy i węszyć, czy coś się dla nich znalazło. No to są właśnie te zwierzęce instynkty :-)
Dziewczynki, życzę Wam pomyślnego dnia, jest nieco pochmurny, ale można przynajmniej złapać oddech. Powodzenia na badaniach i wizytach dla tych, które niebawem je mają
