reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sierpień 2012

karola82_82 - też mi to do głowy nie przyszło:/ nawet żeby się zapytac czy mam przynieść bo wydawało mi się oczywiste, że jak płacę to mam zapewnione :/

Malinkaizi
- lekarz pewnie nawet nie podejrzewał bo np. wszystkie moje koleżanki mialy zapewnioną na badaniu glukozę
 
reklama
milionka w sumie to tak powinno być tym bardziej,że glukoza grosze przecież kosztuje. Szkoda twojego czasu a robiłaś jakieś inne badania czy tylko glukozę miałaś współczuję ci tego,że jutro znów musisz tam na czczo leciec.
 
witajcie poweekendowo - spędziłam przepiękne 6 dni spacerując po zakopiańskich dolinkach, obskoczylismy Kościeliską, Chochołowską, Strążyską, wprawdzie z młodą szło się dwa razy dłużej ale frajda bezcenna. Rozchodziło nam się dziecię niesamowicie, a jaka z niej turystka - 40 minut pod górkę zasuwała za rączkę aż nie padła na kolana :-p ja też zaspokoiłam moje plenerowe żądze ;)

DSC_0976.jpg
 
jeszcze mocz - zresztą jak zwykle w nocy latałam a potem po 6 pomimo picia wody nie mogłam siusiu uzbierać :p
 
Ale kaszanka z tą glukozą...u mnie na szczęście dali i rozrobili i w ogóle.
Olga, Katjusza jak wy macie siły tak spacerować, jeszcze się wspinać??:szok:
Ja postoję kilka minut przy zlewie żeby pozmywać i już mi słabo i brzuch ciągnie...totalnie bezużyteczna jestem. Oszczędzajcie się mimo wszystko dziewczyny!!
Chyba się prześpię :-p
 
Witajcie Kochane po weekendowo :-D

Ostatnie dni jak na siebie miałam mega aktywne i teraz zdycham. Wczoraj mieliśmy odwiedziny rodziny M, aby ich dobrze ugościć, w sobotę z 10h spędziłam w kuchni. Zrobiłam rosół, przygotowałam kolety schabowe z ananasem i pieczarkami, do tego szaszłyki, surówki i upiekłam dwa rodzaje babeczek - czekoladowe z budyniem waniliowym i jogurtowe z budyniem czekoladowym (co ciekawe czekoladowe wyszły OK, a z jogurtowych wyszedł zakalec). Ogólnie chyba przesadziłam z ilością tego jedzenia. Nie wszystko mi też wyszło. Wydawało mi się, że rosół za mało wyrazisty, że szaszłyki rozgotowane, surówka źle doprawiona i te zakalcowate (choć smaczne babeczki). Do tego moja ofermowatość sięgnęła zenitu, gdy już goście byli,a ja nastawiłam ziemniaki. Na kuchence (nie gazowej) postawiłam talerz od zastawy i poszłam do pokoju. Po chwili usłyszałam taki jakby strzał, ale myślałam, że to coś się komuś w łazience stłukło. A jak poszłam do kuchni,to zobaczyłam, że pękł talerz,bo zamiast nastawić ziemniaki, włączyłam pusty palnik, na którym stał ten talerz. Ale to nie wszystko. Część, która od talerza odpadła, zalałam zimną wodą, a w roztargnieniu i rozpędzie resztę talerza położyłam na .... krzesło. Wczoraj wieczorem, jak wpadła do nas siostra z mężem i chciałam usiąść na tym krześle w kuchni, zdejmuję talerz, a tam czarna poświata - część spalona. Czy można być bardziej roztargnionym i oderwanym od rzeczywistości? Olga, ja mam nadzieję, że jeśli to czytasz, zaczynasz myśleć o sobie bardziej ulgowo i wyrozumiale. Pod kątem mojej ofermowatości,roztargnienia i głupoty chyba mnie nikt nie był w stanie wczoraj przebić :tak: Ale to tak jest, pokarało mnie, bo za bardzo się starałam i chciałam żeby wszystko wyszło super. W efekcie poszło zgodnie z prawem Murphy-ego - wszystko, absolutnie wszystko szło na opak. Wyrozumiały mąż i tak mnie chwalił,że było super i w ogóle, ale obiektywnie oceniając, do jedzenia przez siebie miałam sporo zastrzeżeń - rozgotowana potrawa to nie urojenie, a fakt. Do tego, swoją pracowitość przypłaciłam ogromnym zmęczeniem, ociężałym brzuchem, bólem w krzyżach. Dziś kompletnie nic nie robię - leżę i nie forsuję organizmu,jestem dalej wykończona. Najlepsze jest to, że planując menu chciałam wybrać coś,co będzie szybkie w zrobieniu a załatwiłam się na kilka godzin. Moja wyobraźnia kulinarna jest pożałowania godna :szok:

Tak, czy inaczej Olga podziwiam Twoje zaparcie i siły, na pokonanie górskich szlaków. Bardzo fajnie się prezentujesz, a tym wszystkim, co masz sobie do zarzucenia nie martw się. Zobacz na mnie - doskonały przykład złęj organizacji i roztargnienia :biggrin2:

Milionka, to rzeczywiście nie fajnie z tą glukozą. Że musisz sama przynieść,zresztą warto by oni też o tym informowali. U mnie na szczęście mieli glukozę na stanie,wypiłam ją od razu po pobraniu krwi i poszłam odsiedzieć swoje 2h.

Irisson, kontynuując wątek glukozy. Uznałam się za jakieś odstępstwo od normy, bo kilka godzin po wypiciu tej słodyczy musiałam zjeść 1.5 bułki z czekoladą. A zaraz po powrocie byłabym gotowa wciągnąć na raz pączka lub słodką drożdżówkę. Tak samo jak mnie zapytano przy ponownym badaniu, jak maleństwo zareagowało na glukozę,bo ponoć u jakiejś mamy (która w ogóle nie jada słodyczy),dziecko zaczęło tak wariować, że aż wstać musiała. Ja mówię,że u mnie Ok,rzeczywiście były delikatne ruchy, ale ponieważ jestem naturalnym słodyczożercą, to dziecko jest przyzwyczajone do smaku słodkiego :happy:

Domi, myślałam, że ja latam dużo i często do toalety - ze 4, 5 razy w ciągu nocy. Ale rzeczywiście, Twojego rekordu nie przebiję. Teraz się wycwaniłam i staram się pić w ciągu dnia ( i wtedy co chwilę goni mnie do ubikacji), wtedy w nocy jestem nieco oszczędzona.

Asia, z tym Twoim psiakiem to macie atrakcje. Z jednej strony jak się tak siatki rozerwą, bo podekscytowany z radości rzuca się na Ciebie, to ogarnia wściekłość,a później bierze rozczulenie, bo psiak pewnie nie umie się powstrzymać przed okazywaniem emocji :-D Mój pod tym względem jest bardzo zachowawczy. Gdy wracałam z pracy do domu, to szczytem radości z jego strony było wylecenie z pokoju, szczeknięcie do mnie i wtedy dawał dyla do drugiego pokoju, gdzie z zadowoleniem jadł swoją kość. Ale już psy moich rodziców mają na odwrót - żadna siatka z zakupami im nie umknie, jak nie skoczą,to próbują wkładać pyski w zakupy i węszyć, czy coś się dla nich znalazło. No to są właśnie te zwierzęce instynkty :-)

Dziewczynki, życzę Wam pomyślnego dnia, jest nieco pochmurny, ale można przynajmniej złapać oddech. Powodzenia na badaniach i wizytach dla tych, które niebawem je mają :tak:
 
MieMie u mnie też w brzuchu spokój, kilka razy dała znać, że jest, ok zjadłam mleczko w tubce... :-D potwora położyłam, a teraz zrobię te zdjęcia w obiecanym bikini, hahahaha

Katjusza super figurka, nawet z tak daleka :tak:
 
Spędziłam ostatnia godzinę na telefonie z szefem dostałam tyle zadań, że już się uspokoiłam co będę robić w tym tygodniu :-) jest nawet szansa, że zaczne narzekać że jestem zarobiona :laugh2:
U nas dzisiaj bardzo zimno! Pies się zwinął na kanapie i śpi. Martwię się trochę jak to będzie z psem i z dzieckiem... Czesio jest taki rozpuszczony, śpi z nami, wylizuje talerze (kto mu na to pozwolił !?!) i generalnie spełniamy wszystkie jego zachcianki. Mam nadzieję, że nie będzie wielkiej zazdrości.
Z tą glukozą to jakieś nieporozumienie!!! Ja też się zaopatrzyłam na wypadek - pani w laboratorium oczy wyszły ze zdziwienia, wszystko przygotowały mi na miejscu, bez żadnych komentarzy - tak chyba powinno być NORMALNIE.

odnoszę wrażenie że mam coraz więcej rzeczy i ubran dla Bruna ale zamiast skupiać się na zasadniczych to kupuje jakieś bluzy/ kurtki i gadżety a jak przyjdzie co do czego to nie będę miała ani jednej pieluchy ;-)

Wczoraj syn koleżanki stwierdził że ciocia Asia połknęła chyba piłkę ... coraz większe brzucho, śmiejemy się że lustrzyca straszna rzecz - człowiek nie może nawet sprawdził jakie majtki dzisiaj ubrał! No chyba że przed lustrem stoi:tak:
 
witajcie dziewczynki poweekendowo :)
ja tez troche o tej glukozie bo dla mnie to dziwne ze musialas milionko kupic sama i jeszcze na nastepny dzien przyjsc. Ja bede miala w srode to mowili ze mam przyjsc a oni juz wszystko beda mieli przygotowane, trzeba bedzie tylko zaplacic.
MieMie to naprewde mialas ciekawy dien, ale tak to chyba jest jak czlowiek bardzo sie chce starac a mimo wszystko nic nie idzie tak jak powinno. I sie czlowiek napracuje i narobi a i tak z siebie niezadowolony. Tez tak czasem mialam ale tlumaczylam sobie ze kazdemu sie zdarzaja male wpadki :)

ech dzisiaj taki brzydki dzien i zimno sie zrobilo, nic sie nie chce. Zastanawiam sie czy isc krotko na zakupy (ale taki len we mnie siedzi) czy posiedziec przed komp. no i spac sie zachciewa coraz bardziej a to dopiero poludnie...
 
reklama
Witajcie dziewczynki po weekendzie. Spokój był na forum a dzisiaj już sporo zdążyłyście naskrobać. I widzę że pozostałe wątki też mam do nadrobienia. A wróciłam dzisiaj z pracy ledwo żywa. To już chyba moje ostatnie chwile aktywności. Do domu ledwo doczłapałam, oczywiście brzuch twardy a ja wykończona. Wzięłam laptopa do łóżka, nadrobię zaległości forumowe i chyba się zdrzemnę z godzinkę, bo nie mam siły. Dzwoniłam w piątek do mojej gin i mówiłam że brzuch mi chyba za często twardnieje. Wizytę miałam umówioną na przyszły wtorek, ale chciałam wcześniej do niej przyjść. No ale stwierdziła że najwcześniej to jutro może mnie zobaczyć, a też nie jest tego do końca pewna bo ma do zrobienia kilka amniopunkcji i jakąś cesarkę na jutro zaplanowaną. Ale ma do mnie dzisiaj zadzwonić i powiedzieć o której godzinie da rade. Z tym twardnieniem to jest różnie, jak leże cały dzień i prawie nic nie robię to jest w miarę ok. Ale jak tylko dzisiaj poszłam do pracy, pochodziłam po schodach, spacerkiem do domu itd. to poprostu padam. Jutro pewnie po wizycie załatwię sobie zaliczenie stażu i od środy będę siedziała w domu. Czuję się przez to wszystko niefajnie, taka niedołężna. Tak jak sopelek mówi - postoję trochę przy zlewie żeby pozmywać i zaraz zdycham. A jeszcze 3 miesiące nam przecież zostało!!!! Jak to będzie później??? Czuję się bezużyteczna. Na szczęście mąż się trochę opamiętał i bardziej się mną interesuje. Odkąd sam poczuł pod ręką co to znaczy twardy brzuch to się bardziej przejmuje.

Olga po zdjęciu które wstawiłaś wcale nie widać żebyś wyglądała na 9 miesiąc ciąży!!! Wyglądasz bardzo ładnie. Ale ja mam podobnie jak Ty z ubraniami. W spodnie ciążowe spokojnie wchodzę, ale jakoś mi niewygodnie. Całą majówkę przesiedziałam w dresach. No i przyszły mi zamówione dwie pary leginsów i są naprawdę super. Do tunik w sam raz. Teraz też pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu to zrzuciłam z siebie dżinsy :-)

Milionka rzeczywiście z tą glukozą to przesadzili. Sporo płacisz za badanie a jeszcze w takich warunkach. Ja się zapisałam na przyszły tydzień na badanie a właściwie to moja gin sama mnie wpisywała, ale zapytała od razu pań z laboratorium czy muszę ją mieć ze sobą, ale nie muszę. Co najwyżej cytrynę mogę sobie przynieść jeśli chce sobie wcisnąć.

Dziewczyny podziwiam Was za te spacery i górskie wędrówki. Ja bym chętnie pospacerowała, ale wiem że po kilkunastu minutach pewnie bym już nie miała siły.

Sopelek fajnie że lepiej się czujesz. Mam nadzieję że wkrótce już zupełnie przyzwyczaisz się do fenoterolu i nie będziesz miała już żadnych skutków ubocznych. No i trzymam kciuki za badanie hormonów. No i jak się pogoda znowu trochę poprawi a ja będę wiedziała co ze mną po wizycie to musimy się umówić na te zaległe lody :-)

MieMie odpoczywaj!!! Naprawdę dużo zrobiłaś. Podziwiam Cię. Mnie stanie przy garach też już męczy. Godzina w kuchni skutkuje conajmniej dwugodzinnym leżeniem plackiem, bo brzuch ciągnie, w krzyżu boli ehhh. Planowałam dzisiaj zrobić pranie dziecięcych ciuszków. Tylko część z nich muszę najpierw potraktować odplamiaczem. No zobaczę czy będę miała siłę po zaplanowanej drzemce.

Dobra uciekam na pozostałe wątki. Trzymajcie się ciepło dziewczynki i uważajcie na siebie.
 
Do góry