MieMie
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2012
- Postów
- 1 122
Witajcie kobietki,
Dołączam się dziś do grona tych, dla których dzień nie rozpoczął się od jakiś pozytywnych fajerwerków. Chyba limit dobrego samopoczucia wyczerpałam wczoraj i dziś muszę to odrobić. Po pierwsze niespecjalnie się wyspałam (w nocy jak zwykle ostatnimi czasy kręciłam się z boku na bok, do tego mój pies usilnie próbował ulokować się w moich nogach – mały spryciarz zasypia zwykle w posłaniu swoim. W nocy, jak mu się wydaje, że już śpimy wstaje i bezczelnie wbija się do łóżka i w nogi. Później zdziwiony jest, gdy się go niechcący przesunie, chcąc rozprostować zdrętwiałe kończyny). Po drugie jakoś słabiej się dziś czuję – jestem senna, niedospana, trochę kłuje mnie w lewej części brzucha – coraz częściej nabieram przekonania, że maleństwo może się gdzieś w tych okolicach układać i coś przez to uciskać. Do tego ruchy czuję coraz bardziej wyraźne.
Exotic87 szerokiej drogi Ci życzę. W miarę możliwości odzywaj się i napisz, jak tam żyjecie
Black_Opal myślę, że Twoja rada dotycząca ułożenia poduszki pod plecami jest dobra. Kiedyś już ją próbowałam. Ale nie wiem, czy nie ułożyłam zbyt wysoko, bo po dłuższym leżeniu na plecach w takiej pozycji wszystko mnie bolało. Ale być może co źle poukładałam i stąd ten dyskomfort. Dodatkowo moja magiczna poduszka typu litera C świetnie spełnia swoją dzienną i nocną funkcję, więc na razie obywam się bez dodatkowych wzmocnień
Olga RaQ ja to myślę, że jesteś w stosunku do siebie zbyt krytyczna i wymagająca. Jak czasem opisujesz to co robisz, to jestem pełna podziwu dla tego, ile jesteś w stanie zrobić tak naprawdę. A że nie jest to w Twoim odczuciu tak dużo, jak może wcześniej, to się tym absolutnie nie martw. Dziś rano, jeszcze leżąc w łóżku i podglądając DDTVN naszła mnie myśl, że powinnam ten wolny swój czas poświęcić na poczytanie, jak dobrze nastawić pranie (pod kątem właściwej segregacji ubrań ze względu na materiał, z którego są zrobione – takiej wiedzy nie mam w małym paluszku, a może warto by było w końcu ją nabyć :-)), jak dobrze posprzątać, żeby było widać piękny błysk, jak w ogóle być dobrą (ale nie perfekcyjną, bo od bycia perfekcyjną można zwariować) panią domu. Albo nawiedzają mnie myśli, by przeglądać książki kucharskie z ciekawymi przepisami po to, by urozmaicać jedzenie i być bardziej kreatywną. I już same oczekiwania względem samej siebie potrafią dobić. Chyba na razie trzeba sobie trochę odpuścić i pocieszać się myślą, że to nie jest stan stały, że taka apatia, brak chęci i motywacji minie i jak człowiek będzie musiał, to się kopnie w tyłek i da radę. Także Olga głowa do góry, każde nadprogramowe zrobienie czegoś niech już teraz nas cieszy CO do Twoich snów – nie zazdroszczę – po takiej serii człowiek się budzi i przez dłuższą chwilę musi ogarniać się – gdzie jest, co się dzieje, o co chodzi. A później trochę trzeba dochodzić do siebie. Ja dziś też miałam durnowate sny, może to jednak ta aura pogodowa.
Asia.85 trzymam mocno kciuki za zdrowie i polepszenie się stanu psa Twoich rodziców. Jestem zadeklarowaną miłośniczką czworonogów, co jakiś czas zbieramy z M różne rzeczy i zawozimy je do schroniska, więc wiem, jak można się angażować w dobro zwierzaków. Sama mam psiaka schroniskowego, moja siostra też ma psa, a rodzice mają aż dwa, więc jesteśmy zwierzęcą rodziną
K8libby kuruj się kuruj, aby ta choroba nie osłabiała Cię zanadto i dała Ci w miarę normalnie funkcjonować. Co do Twoich dziadków, jestem pełna podziwu odnośnie takiej werwy i chęci życia, nadążania za wszelkimi nowinkami technologicznymi. Niesamowite, chciałabym (jeśli dożyję 80-tki, być tak sprawna umysłowo i pełna życia ). Olga RaQ świetna mobilizacja rodziny, by kupić dziadkowi komputer – świetnie, że chciało mu się uczyć tych nowinek, w których ja sama czasem się gubię.
RatinaZ z teściową rozumiem… Bywają gorsze i lepsze dni. Czasem te same zachowania jest się w stanie inaczej przyjąć i znieść, a innym razem szlag człowieka trafia i ciężko się pohamować. To wszystko opisujesz z tak humorystycznym zabarwieniem, że czasem pierwsza reakcja to śmiech, gdy człowiek sobie to wyobrazi Choć wiem, że w rzeczywistości do śmiechu bywa daleko. Ja z kolei czasem bywam zmęczona rozmowami telefonicznymi, w których co kilka godzin potrafią zadzwonić różne osoby z pytaniem : „No i jak się czujesz? Co porabiasz? Jak Ci czas leci? Leżysz? Nie forsuj się, dla dobra swojego i dziecka”. A czasem jedno nieopatrznie powiedziane słowo wywołuje lawinę dodatkowych dyskusji (wyrwało mi się raz, że jak dłużej postoję, to się kładę. No i wtedy się zaczyna: „To nie ma co stać i chodzić, trzeba leżeć”. No to niech się każdy położy na kilka tygodni do łóżka i leży i nie próbuje nawet kończyn rozprostować. No i takie to codzienne dylematy. Wczoraj pewnie bym się z tego śmiała lub to zbagatelizowała, ale dzisiejszy humor nakazuje mi reagować drobną irytacją na samą myśl o „dobrych radach”). RatinaZ kupiłaś coś ciekawego wczoraj w tym Smyku? No i gratuluję porządków w domu i obiadu, od razu nastrój lepszy, co?
Aia też czasem postrzegam się jako typową bałaganiarę. Moja mama do dziś śmieje się, że jak byłam w podstawówce i miałam odrabiać lekcje, to na moim biurku był istny syf – wszystko, nawet skarpety, a ja je tylko odgarniałam i robiłam swoje. Dziś już tego nie praktykuję, skarpety kładę tam, gdzie trzeba i bardziej zależy mi na porządku, ale do wystrzałowej pani domu chyba jeszcze sporo mi brakuje :-)
Marcia trzymaj się dzielnie w swojej pracy. Widok chorych dzieciaczków na pewno nie jest miły i krzepiący, zwłaszcza jak samemu jest się w ciąży. Najgorsza jest chyba świadomość i wiedza – gdy wie się, co może zaszkodzić, jakie mogą być upośledzenia i choroby. Pamiętam, jak moja wykładowczyni mówiła kiedyś jak była świeżo po skończeniu studiów i była w ciąży. Wiedziała i znała wszelkie zagrożenia, czynniki ryzyka i świrowała strasznie. Do tego stopnia, że kiedyś, jak pojawiła się jej opryszczka, od raz zadzwoniła do lekarza z hasłem: „Panie doktorze, zrobiła mi się opryszczka na wardze, co mam zrobić?” No to lekarz umówił ją na wizytę. Kiedy przyszła do niego i on zobaczył, że to opryszczka na wardze na ustach uśmiechnął się i powiedział: „A to na tej wardze zrobiła się pani opryszczka. Trzeba było tak od razu mówić ”.
Co do problemów rodzinnych, czasem zastanawiam się, czy jest się w stanie ich uniknąć. Niektóre żale, pretensje zostają w ludziach i mimo tego, że święta, że ważne okoliczności, nie sposób ich ukryć. Szkoda też, że tak trudno się do tego zdystansować, bo mimo że coś dotyczy naszych bliskich, to wpływa również i na nas. Trzymam kciuki, aby ta świąteczna atmosfera jednak udzieliła się Marcia Twoim bliskim
Nataszka, będzie lepiej. Takie kłótnie czasem pomagają oczyścić atmosferę i wyrzucić złe emocje. Ja też czasem już w domu świruję, bo M jeździ po pracy w różne miejsca, robi zakupy, załatwia formalności budowlane, ogarnia cały ten bajzel, ale nie umniejsza to faktu, że nie mamy za wiele czasu na wspólne spędzanie czasu, rozmowy i bycie razem. No i chcąc nie chcąc zaczynają się wymówki. I choć wiem, że nie powinnam, to czasem nie umiem się powstrzymać. Człowiekowi to nie dogodzi – rozmowy przez telefon wkurzają mnie i męczą, z drugiej strony brakuje mi towarzystwa. Sama czasem nie wiem, czego chcę. A i mój M patrzy w chwilach wymówek na mnie z błagalnym wzrokiem: „Przestań już proszę”. Nawet nie ma odwagi tego powiedzieć, bo bym pewnie wybuchła na nowo. Co za karuzela śmieszna.
Nataszka ale limit złego dnia wyczerpałaś już chyba wczoraj i pies dobił to dziś rano, teraz musi być już lepiej – na przekór złej, niesprzyjającej dobremu samopoczuciu pogodzie.
Dziewczyny, to prawda chyba odnośnie ciąż naszych mam. Moja jak mi czasem opowiada co wyrabiała, to w głowie mi się nie mieści. Sprzątała, biegała na zakupy, zlatywała z wózkiem z 4 piętra (gdy już moja siostra była na świecie) i czuła się całkiem nienajgorzej. Na pewno się w nią nie wdałam. Jestem jakaś słabowita i taka oklapnięta. A nigdy nie uważałam się za słabeusza strasznego. No ale co zrobić… trzeba to przyjąć na klatę i już, byleby dzidzia się zdrowa urodziła
Mala.di od takich przypadków, które opisujesz ręce opadają. Nie wiem co by musiało się stać, żeby takie babska zdały sobie sprawę z tego, że odpowiadają za życie drugiego człowieka. I często pojawiają się żale kobiet, które w trakcie ciąży starały się robić wszystko, by dbać o swoje dzieciaczki, a urodziły się z jakimiś wadami, podczas gdy inne kwestie zdrowia miały gdzieś i rodzą w miarę zdrowe dzieci (bo czy można mówić o pełnym zdrowiu w sytuacji, gdy matka piła na umór lub kopciła jak smok…)
Strasznie się dziś rozpisałam, za co Was przepraszam :-)
Ale na koniec, nieco humorystycznie chciałabym zaproponować dla niektórych partnerów ciekawą pozycję – pewnie i tak by jej nie przeczytali, ale może dałoby im to coś do myślenia i zrozumienia – ostatnio natknęłam się na książkę: „Jak opiekować się kobietą w ciąży? Poradnik dla przyszłych ojców” Uzzi Reiss No chyba, że mężczyźni potraktują to poważnie i rzeczywiście przeczytają.
Kochane, miłego dnia na przekór pogodzie, fatalnej aurze za oknem. Dzięki, że jesteście i że mam do kogo pisać – to bardzo pomocne :-)
Dołączam się dziś do grona tych, dla których dzień nie rozpoczął się od jakiś pozytywnych fajerwerków. Chyba limit dobrego samopoczucia wyczerpałam wczoraj i dziś muszę to odrobić. Po pierwsze niespecjalnie się wyspałam (w nocy jak zwykle ostatnimi czasy kręciłam się z boku na bok, do tego mój pies usilnie próbował ulokować się w moich nogach – mały spryciarz zasypia zwykle w posłaniu swoim. W nocy, jak mu się wydaje, że już śpimy wstaje i bezczelnie wbija się do łóżka i w nogi. Później zdziwiony jest, gdy się go niechcący przesunie, chcąc rozprostować zdrętwiałe kończyny). Po drugie jakoś słabiej się dziś czuję – jestem senna, niedospana, trochę kłuje mnie w lewej części brzucha – coraz częściej nabieram przekonania, że maleństwo może się gdzieś w tych okolicach układać i coś przez to uciskać. Do tego ruchy czuję coraz bardziej wyraźne.
Exotic87 szerokiej drogi Ci życzę. W miarę możliwości odzywaj się i napisz, jak tam żyjecie
Black_Opal myślę, że Twoja rada dotycząca ułożenia poduszki pod plecami jest dobra. Kiedyś już ją próbowałam. Ale nie wiem, czy nie ułożyłam zbyt wysoko, bo po dłuższym leżeniu na plecach w takiej pozycji wszystko mnie bolało. Ale być może co źle poukładałam i stąd ten dyskomfort. Dodatkowo moja magiczna poduszka typu litera C świetnie spełnia swoją dzienną i nocną funkcję, więc na razie obywam się bez dodatkowych wzmocnień
Olga RaQ ja to myślę, że jesteś w stosunku do siebie zbyt krytyczna i wymagająca. Jak czasem opisujesz to co robisz, to jestem pełna podziwu dla tego, ile jesteś w stanie zrobić tak naprawdę. A że nie jest to w Twoim odczuciu tak dużo, jak może wcześniej, to się tym absolutnie nie martw. Dziś rano, jeszcze leżąc w łóżku i podglądając DDTVN naszła mnie myśl, że powinnam ten wolny swój czas poświęcić na poczytanie, jak dobrze nastawić pranie (pod kątem właściwej segregacji ubrań ze względu na materiał, z którego są zrobione – takiej wiedzy nie mam w małym paluszku, a może warto by było w końcu ją nabyć :-)), jak dobrze posprzątać, żeby było widać piękny błysk, jak w ogóle być dobrą (ale nie perfekcyjną, bo od bycia perfekcyjną można zwariować) panią domu. Albo nawiedzają mnie myśli, by przeglądać książki kucharskie z ciekawymi przepisami po to, by urozmaicać jedzenie i być bardziej kreatywną. I już same oczekiwania względem samej siebie potrafią dobić. Chyba na razie trzeba sobie trochę odpuścić i pocieszać się myślą, że to nie jest stan stały, że taka apatia, brak chęci i motywacji minie i jak człowiek będzie musiał, to się kopnie w tyłek i da radę. Także Olga głowa do góry, każde nadprogramowe zrobienie czegoś niech już teraz nas cieszy CO do Twoich snów – nie zazdroszczę – po takiej serii człowiek się budzi i przez dłuższą chwilę musi ogarniać się – gdzie jest, co się dzieje, o co chodzi. A później trochę trzeba dochodzić do siebie. Ja dziś też miałam durnowate sny, może to jednak ta aura pogodowa.
Asia.85 trzymam mocno kciuki za zdrowie i polepszenie się stanu psa Twoich rodziców. Jestem zadeklarowaną miłośniczką czworonogów, co jakiś czas zbieramy z M różne rzeczy i zawozimy je do schroniska, więc wiem, jak można się angażować w dobro zwierzaków. Sama mam psiaka schroniskowego, moja siostra też ma psa, a rodzice mają aż dwa, więc jesteśmy zwierzęcą rodziną
K8libby kuruj się kuruj, aby ta choroba nie osłabiała Cię zanadto i dała Ci w miarę normalnie funkcjonować. Co do Twoich dziadków, jestem pełna podziwu odnośnie takiej werwy i chęci życia, nadążania za wszelkimi nowinkami technologicznymi. Niesamowite, chciałabym (jeśli dożyję 80-tki, być tak sprawna umysłowo i pełna życia ). Olga RaQ świetna mobilizacja rodziny, by kupić dziadkowi komputer – świetnie, że chciało mu się uczyć tych nowinek, w których ja sama czasem się gubię.
RatinaZ z teściową rozumiem… Bywają gorsze i lepsze dni. Czasem te same zachowania jest się w stanie inaczej przyjąć i znieść, a innym razem szlag człowieka trafia i ciężko się pohamować. To wszystko opisujesz z tak humorystycznym zabarwieniem, że czasem pierwsza reakcja to śmiech, gdy człowiek sobie to wyobrazi Choć wiem, że w rzeczywistości do śmiechu bywa daleko. Ja z kolei czasem bywam zmęczona rozmowami telefonicznymi, w których co kilka godzin potrafią zadzwonić różne osoby z pytaniem : „No i jak się czujesz? Co porabiasz? Jak Ci czas leci? Leżysz? Nie forsuj się, dla dobra swojego i dziecka”. A czasem jedno nieopatrznie powiedziane słowo wywołuje lawinę dodatkowych dyskusji (wyrwało mi się raz, że jak dłużej postoję, to się kładę. No i wtedy się zaczyna: „To nie ma co stać i chodzić, trzeba leżeć”. No to niech się każdy położy na kilka tygodni do łóżka i leży i nie próbuje nawet kończyn rozprostować. No i takie to codzienne dylematy. Wczoraj pewnie bym się z tego śmiała lub to zbagatelizowała, ale dzisiejszy humor nakazuje mi reagować drobną irytacją na samą myśl o „dobrych radach”). RatinaZ kupiłaś coś ciekawego wczoraj w tym Smyku? No i gratuluję porządków w domu i obiadu, od razu nastrój lepszy, co?
Aia też czasem postrzegam się jako typową bałaganiarę. Moja mama do dziś śmieje się, że jak byłam w podstawówce i miałam odrabiać lekcje, to na moim biurku był istny syf – wszystko, nawet skarpety, a ja je tylko odgarniałam i robiłam swoje. Dziś już tego nie praktykuję, skarpety kładę tam, gdzie trzeba i bardziej zależy mi na porządku, ale do wystrzałowej pani domu chyba jeszcze sporo mi brakuje :-)
Marcia trzymaj się dzielnie w swojej pracy. Widok chorych dzieciaczków na pewno nie jest miły i krzepiący, zwłaszcza jak samemu jest się w ciąży. Najgorsza jest chyba świadomość i wiedza – gdy wie się, co może zaszkodzić, jakie mogą być upośledzenia i choroby. Pamiętam, jak moja wykładowczyni mówiła kiedyś jak była świeżo po skończeniu studiów i była w ciąży. Wiedziała i znała wszelkie zagrożenia, czynniki ryzyka i świrowała strasznie. Do tego stopnia, że kiedyś, jak pojawiła się jej opryszczka, od raz zadzwoniła do lekarza z hasłem: „Panie doktorze, zrobiła mi się opryszczka na wardze, co mam zrobić?” No to lekarz umówił ją na wizytę. Kiedy przyszła do niego i on zobaczył, że to opryszczka na wardze na ustach uśmiechnął się i powiedział: „A to na tej wardze zrobiła się pani opryszczka. Trzeba było tak od razu mówić ”.
Co do problemów rodzinnych, czasem zastanawiam się, czy jest się w stanie ich uniknąć. Niektóre żale, pretensje zostają w ludziach i mimo tego, że święta, że ważne okoliczności, nie sposób ich ukryć. Szkoda też, że tak trudno się do tego zdystansować, bo mimo że coś dotyczy naszych bliskich, to wpływa również i na nas. Trzymam kciuki, aby ta świąteczna atmosfera jednak udzieliła się Marcia Twoim bliskim
Nataszka, będzie lepiej. Takie kłótnie czasem pomagają oczyścić atmosferę i wyrzucić złe emocje. Ja też czasem już w domu świruję, bo M jeździ po pracy w różne miejsca, robi zakupy, załatwia formalności budowlane, ogarnia cały ten bajzel, ale nie umniejsza to faktu, że nie mamy za wiele czasu na wspólne spędzanie czasu, rozmowy i bycie razem. No i chcąc nie chcąc zaczynają się wymówki. I choć wiem, że nie powinnam, to czasem nie umiem się powstrzymać. Człowiekowi to nie dogodzi – rozmowy przez telefon wkurzają mnie i męczą, z drugiej strony brakuje mi towarzystwa. Sama czasem nie wiem, czego chcę. A i mój M patrzy w chwilach wymówek na mnie z błagalnym wzrokiem: „Przestań już proszę”. Nawet nie ma odwagi tego powiedzieć, bo bym pewnie wybuchła na nowo. Co za karuzela śmieszna.
Nataszka ale limit złego dnia wyczerpałaś już chyba wczoraj i pies dobił to dziś rano, teraz musi być już lepiej – na przekór złej, niesprzyjającej dobremu samopoczuciu pogodzie.
Dziewczyny, to prawda chyba odnośnie ciąż naszych mam. Moja jak mi czasem opowiada co wyrabiała, to w głowie mi się nie mieści. Sprzątała, biegała na zakupy, zlatywała z wózkiem z 4 piętra (gdy już moja siostra była na świecie) i czuła się całkiem nienajgorzej. Na pewno się w nią nie wdałam. Jestem jakaś słabowita i taka oklapnięta. A nigdy nie uważałam się za słabeusza strasznego. No ale co zrobić… trzeba to przyjąć na klatę i już, byleby dzidzia się zdrowa urodziła
Mala.di od takich przypadków, które opisujesz ręce opadają. Nie wiem co by musiało się stać, żeby takie babska zdały sobie sprawę z tego, że odpowiadają za życie drugiego człowieka. I często pojawiają się żale kobiet, które w trakcie ciąży starały się robić wszystko, by dbać o swoje dzieciaczki, a urodziły się z jakimiś wadami, podczas gdy inne kwestie zdrowia miały gdzieś i rodzą w miarę zdrowe dzieci (bo czy można mówić o pełnym zdrowiu w sytuacji, gdy matka piła na umór lub kopciła jak smok…)
Strasznie się dziś rozpisałam, za co Was przepraszam :-)
Ale na koniec, nieco humorystycznie chciałabym zaproponować dla niektórych partnerów ciekawą pozycję – pewnie i tak by jej nie przeczytali, ale może dałoby im to coś do myślenia i zrozumienia – ostatnio natknęłam się na książkę: „Jak opiekować się kobietą w ciąży? Poradnik dla przyszłych ojców” Uzzi Reiss No chyba, że mężczyźni potraktują to poważnie i rzeczywiście przeczytają.
Kochane, miłego dnia na przekór pogodzie, fatalnej aurze za oknem. Dzięki, że jesteście i że mam do kogo pisać – to bardzo pomocne :-)