ale dużo napisałyście
nieźle
dzięki za wszystkie słowa wsparcia co do porządków... pewnie macie rację że się za bardzo przejmuję
ale też i źle robię że zamiast wziąć się i coś zrobić w 10 minut to siedzę godzinę i zadręczam się że muszę to zrobić a siedzę... i denerwują i dołują mnie nie zrobione rzeczy a mimo tego ich nie robię... sama sobie powoduję złe samopoczucie i tylko narzekam. Powiem Wam kiedy już sobie z tym poradzę
Natasszzka - nie oddawaj psa, poszukaj dobrych stron w jego posiadaniu, niech Cię wyciągnie na jakiś spacer, popatrz ile ma z tego radości... ja czasem idę z moimi nawet jak jest błoto, po powrocie mam Natlię do rozebrania, do umycia wózek i dwa psy w wannie... ale robię to i już, też robię sobie wyrzuty że za rzadko chodzę ale psów nigdy nie oddam... dałam sobie z nimi radę sama w zaawansowanej ciąży w zimie, dałam sobie radę po porodzie, z niemowlęciem, wszystko się da tylko trzeba chcieć... no chyba że u Was to było tak że mąż chciał psa a Ty nie, to zrozumiem, ale jak sama chciałaś go mieć to znaczy że ten kryzys który masz teraz jest na pewno chwilowy
moja Natalia kontynuuje swój wieczorny bunt. Dziś od razu przy próbie pozostawienia jej w sypialni był krzyk i płacz. Usypialiśmy ją do tej pory zapinając w leżaczku, bo w łóżeczku się bawiła zamiast spać, tak ją zostawialiśmy w sypialni i zaraz spała to się ją do łóżeczka przekładało. A od przedwczoraj i w leżaczku źle, i w łóżeczku, dobrze tylko z mamą lub tatą na łóżku, wtedy śmiechy i zabawa. Myśleliśmy że to przez zęby ale chyba jednak nie, no bo by się przecież nie śmiała po sekundzie po wzięciu jej na łóżko gdyby ją zęby bolały... to jakieś jej wymysły chyba. No i dziś się wkurzyłam i stwierdziłam że nie damy się tak terroryzować, położyłam ją w łóżeczku, na plecach (zawsze śpi na brzuchu ale nie dało jej się tak na siłę położyć) no i przykryłam ją kocem, płakała i po sekundzie już siedziała wyjąc i wstając. Jak wstała to ją z powrotem położyłam, przykryłam, ona znów wstała, ja ją znów położyłam nic nie mówiąc i tak w kółko. Wyła przy tym strasznie, aż wpadała w histerię, żal mi jej było bardzo, chciałam ją przytulić ale przemogłam się i ciągle ją kładłam. Bałam się tylko że mi z tego płaczu zwymiotuje ale nie było tak źle. W pewnym momencie nie miała już siły przestała wstawać, nie spała ale leżała, poddała się. Jak wyszłam to jeszcze parę razy zaczęła płakać i wstawała więc wchodziłam do sypialni, kładłam ją i wychodziłam. No i w końcu została leżeć, zajęło to wszystko z 20 minut. Teraz słyszymy że coś tam sobie gada ale nie ryczy i przypuszczam że leży, zaraz zajrzę. Udało się więc, trochę cierpliwości wystarczyło, mam nadzieję że niedługo będzie zasypiać grzecznie w łóżeczku i nawet leżaczek stanie się zbędny, byłoby super
byłam dziś w wydziale komunikacji wyrejestrować cinquecento które sprzedałam na złom, jechałam hondą. I powiem Wam że u mnie z koncentracją na drodze również tragedia
dobrze że nic nie narobiłam po drodze
i że mamy dobre hamulce
za bardzo się rozpędzam
choć może nie tyle za bardzo co za szybko. No ale cóż, takie auto
Doti, super że się odezwałaś i że fajnie u mamy
pamiętaj tylko że musisz wywalczyć poprawę długoterminową, żeby się za tydzień czy miesiąc sytuacja powtórzyła... walcz o swoje :* trzymam kciuki za Ciebie!
idę zerknąć do Natalii, dokończyć mycie garów i może wyprasuję choć kilka ręczników i ścierek które wczoraj wyprałam, to łatwa robota a może się lepiej po tym poczuję
a potem szybka kąpiel, wg planu, i spać
kąpiel musi być w planie bo czasem tak mi się nie chce myć że ze dwa dni wannę omijam
poza umyciem "miejsc strategicznych" oczywiście
więc postanowiłam co wieczór się do tego zmusić
edit: kuchnię wysprzątałam, w kojcu u szczeniaków wymyłam i zmieniłam koc, idę jeszcze z psami na siku, nie wyprasowałam nic, jeszcze ta kąpiel... ale jeszcze nie jest późno jak na mnie więc może przed 23.30 pójdę spać... nie tak źle.
Dobranoc!