uff, w końcu mogę odsapnąć, mam straszną ochotę na kawę...
pisaliśmy z mężem trochę smsów ale mu napisałam że nie chcę przez smsy gadać, jak wrócił z pracy to pojechaliśmy do lekarza, potem na zakupy... a po powrocie do domu przytulił mnie i przeprosił bardzo "za wszystko", choć nie powiedział konkretnie za co - ehh ci faceci... no ale niech mu będzie. Potem zadzwoniła moja kumpela że jest u mnie pod blokiem i żebym wyszła z psem no i poubierałam się jak na sybir (getry, dres, a na to spodnie snowboardowe) i wyszłam, było super ale mąż musiał wyjść więc wróciłam, była już 8, on wyszedł a ja się zabrałam za kąpiel Natalii. Tak się wygłupiała a potem marudziła i wyrywała że się strasznie zmęczyłam
no ale ona chyba też bo pożarła kaszkę i padła.
Marcia - powiedziałam temu lekarzowi że pediatra mi kazała dawać ten ketotifen (właściwie to nawet nie pediatra tylko rodzinna lekarka), ale że po tygodniu bez efektu przestałam, a doktor się zaczął śmiać że to się podaje przez kilka miesięcy a nie tydzień i że jak chcę to mogę sobie dawać. Więc teraz nie wiem - dawać czy nie? ale pewnie i tak będę zapominać co drugi raz więc może sobie odpuszczę... co innego gdyby ją swędziało, drapałaby się, ale jej wysypka nie przeszkadza więc może to nie jest konieczne
katjusza - masakrę masz z Natalii ząbkami, mojej rośnie na razie jeden i to zupełnie bez objawów tak że mam luz...
zuzia - ja nie dawałam Natalii danonków tylko takie jogurciki z nestle dla niemowląt od 6 miesiąca, jeśli już kiedyś znów zacznę jej coś dawać to będą to zwykłe naturalne serki i jogurty, ew. pomieszane z normalnymi, prawdziwymi owocami. Na razie nie będę dawać nabiału, choć nie wiadomo czy to od tego, to naprawdę może być wszystko...
macie rację że wizyta za wiele nie wniosła, ale na pewno więcej niż ta w przychodni rodzinnej...
Aia - pamiętam tą książkę!
mieliśmy kiedyś taką, ale zupełnie nie pamiętam teraz jak ona wyglądała i jakie były w niej przepisy! ale na samą myśl o tej książce mnie taka nostalgia łapie i smak
muszę jej gdzieś w necie poszukać, dzięki za wspomnienie
a teraz siedzę i umieram z głodu, a nie jem bo mi się nie chce nic zrobić - no i większy problem - nie mogę się zdecydować co zjeść... mam serek wiejski, różne rzeczy do kanapek, krokiety i koncentrat barszczu w butelce, pączka, parówki, świeży chleb... normalnie osiołkowi w żłoby dano
i nie jem nic bo się nie mogę zdecydować co zjeść
największą ochotę mam na te krokiety, na masełku z patelni, i do tego pysznie doprawiony barszcz z koncentratu, ale tak mi się nie chce tego sobie zrobić...
sempe - że też Ci się chciało za ciuchami chodzić...
ja tego nie cierpię...
a jaki film? zaraz sprawdzam, obejrzałabym coś fajnego...
no i muszę w końcu coś zjeść bo już zaczynam mieć zgagę z głodu...