Cześć kobitki:-)
Na początku witam nową mamuśkę sierpniową! phi, czytanie na bierząco bywa kłopotliwe, co dopiero nadrobienie i ogarnięcie całości, hahaha. Dobrze jednak sopelek streściła nasze kilku już miesięczne poczynania, choć może nie najlepsze nam sto świadectwo wystawia
sempe wielkie gratulacje, przewspaniałe wieści!!! Ja sobie w końcu PAPP-u nie zrobiłam...Gin po genetycznym doszła do wniosku, że nie ma takiej potrzeby, więc machnęłam ręką, teraz zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, może trzeba się było już przebadać wzdłuż i wszerz...Hmm.
No i oczywiście super, że jedziecie w góry. Bombowo!:-)
Olga hahaha, wdzianko odjazdowe. Ja kiedyś (jak była ta zima kilka lat temu z mrozami po -40) nabyłam mojemu beaglowi taki zimowy serdak, ale gdzie tam...Nie dało się go w niego opakować. Robił dosłownie wszystko, żeby się go pozbyć, albo odmawiał dalszego marszu... A bydlątko uparte jak mało które zwierzę
marcia współczuję zarazy co się odczepić nie chce, łączę się w bólu...Co prawda jeszcze do antybiotyków nie doszłam (obym do nich nie dotarła), ale kicham, prycham, charczę od dwóch dni. Kuruję się "po domowemu" i jakoś się turlam. W pracy wyrabiam, więc coś tam te zabiegi dają;-)
ilovesumer szkoda, że ciepłe kraje uciekły:-(...Z lastami tak niestety bywa, normalnie "zjawia się i znika"...
Fajnie dziewczyny, że się budować będziecie "na swoim". Domeczek wspaniała sprawaMoże kiedyś też się dorobimy, choć wątpię. Pewnie wszystko na podróżowanie schodzić będzie;-)
Wróciłam z pracy. Poza małymi kłopotami z mówieniem podniesionym głosem (dostawałam chrypawy strasznej), było nieźle zważywszy na mój stan wczoraj wieczorem i dzisiaj rano...Sama się sobie dziwię, jak dobrze mi się pracuje, to już tak abstrahując od przeziębienia. Jakieś niesamowite pokłady cierpliwości i stoickiego spokoju w sobie generuję, niesamowite. Naprawdę mało co jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi
Muszę wyjść z psem, do apteki i do sklepu...Aaaaa, zimmmmnooo!!! Na samą myśl cierpnie mi skóra.
Buduje mnie planowana na dzisiaj pomidorówa, taka prawdziwa na włoszczyźnie, skrzydełkach, z pomidorkami, mniam. Mam nadzieję, że nie spartolę sprawy (mam niestety takie tendencje)
Miłego dzionka:-)
Na początku witam nową mamuśkę sierpniową! phi, czytanie na bierząco bywa kłopotliwe, co dopiero nadrobienie i ogarnięcie całości, hahaha. Dobrze jednak sopelek streściła nasze kilku już miesięczne poczynania, choć może nie najlepsze nam sto świadectwo wystawia
sempe wielkie gratulacje, przewspaniałe wieści!!! Ja sobie w końcu PAPP-u nie zrobiłam...Gin po genetycznym doszła do wniosku, że nie ma takiej potrzeby, więc machnęłam ręką, teraz zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, może trzeba się było już przebadać wzdłuż i wszerz...Hmm.
No i oczywiście super, że jedziecie w góry. Bombowo!:-)
Olga hahaha, wdzianko odjazdowe. Ja kiedyś (jak była ta zima kilka lat temu z mrozami po -40) nabyłam mojemu beaglowi taki zimowy serdak, ale gdzie tam...Nie dało się go w niego opakować. Robił dosłownie wszystko, żeby się go pozbyć, albo odmawiał dalszego marszu... A bydlątko uparte jak mało które zwierzę
marcia współczuję zarazy co się odczepić nie chce, łączę się w bólu...Co prawda jeszcze do antybiotyków nie doszłam (obym do nich nie dotarła), ale kicham, prycham, charczę od dwóch dni. Kuruję się "po domowemu" i jakoś się turlam. W pracy wyrabiam, więc coś tam te zabiegi dają;-)
ilovesumer szkoda, że ciepłe kraje uciekły:-(...Z lastami tak niestety bywa, normalnie "zjawia się i znika"...
Fajnie dziewczyny, że się budować będziecie "na swoim". Domeczek wspaniała sprawaMoże kiedyś też się dorobimy, choć wątpię. Pewnie wszystko na podróżowanie schodzić będzie;-)
Wróciłam z pracy. Poza małymi kłopotami z mówieniem podniesionym głosem (dostawałam chrypawy strasznej), było nieźle zważywszy na mój stan wczoraj wieczorem i dzisiaj rano...Sama się sobie dziwię, jak dobrze mi się pracuje, to już tak abstrahując od przeziębienia. Jakieś niesamowite pokłady cierpliwości i stoickiego spokoju w sobie generuję, niesamowite. Naprawdę mało co jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi
Muszę wyjść z psem, do apteki i do sklepu...Aaaaa, zimmmmnooo!!! Na samą myśl cierpnie mi skóra.
Buduje mnie planowana na dzisiaj pomidorówa, taka prawdziwa na włoszczyźnie, skrzydełkach, z pomidorkami, mniam. Mam nadzieję, że nie spartolę sprawy (mam niestety takie tendencje)
Miłego dzionka:-)